Corinne Hofmann "Biała Masajka"


Moja przygoda z Białą Masajką zaczęła się od filmu. Na książkę trafiłam kilka miesięcy później w księgarni. Nie była droga, więc dołączyła do mojej pokaźnej już biblioteczki.

Jest to opowieść o Europejce, która pojechała do Kenii na urlop. Nie wiedziała, że spotka tam miłość swojego życia - pięknego wojownika Samburu, Lketingę. Dla niego porzuca swojego dotychczasowego przyjaciela i życie w Szwajcarii. Książka opisuje zderzenie dwóch kultur: europejskiej i afrykańskiej. Czy możliwe jest to, by ludzie całkowicie od siebie różni byli w stanie założyć rodzinę? Teoretycznie tak, w praktyce nie było już tak kolorowo. Brak znajomości wspólnego języka, problemy z biurokracją i przepaść kulturowa od samego początku rzucały cień na tę znajomość. Corinne wydawało się to nie przeszkadzać. Miała u boku swojego ukochanego mężczyznę i nie liczyło się dla niej nic więcej. Nie złamały jej nawet choroby i głód. Kłopoty, w jakie się wpakowała zaczęła dostrzegać dopiero wtedy, gdy na świat przyszło jej dziecko. To było dla niej motywacją, żeby wyjechać z Afryki i wrócić do Europy.


Czytając tę książkę byłam pełna podziwu dla tej kobiety. Gdybym ja napotkała tyle przeszkód co ona, uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Rozumiem, różowe okulary, wielka miłość etc., ale nie wyobrażam sobie, żeby przejść przez takie piekło dla wielkiej miłości. Ona to zrobiła.

Dużo osób mówi, że autorka książki była naiwna. Trudno się z tym nie zgodzić. Porzucenie dobrej pracy, sprzedaż mieszkania i wyjazd z rodzinnego kraju, by osiedlić się wśród obcych ludzi wychowanych w innej kulturze... Dla mnie kosmos. W moim odczuciu ta opowieść mówi nie tylko o wielkiej miłości, rozczarowaniu i ucieczce z piekła. Wydaje mi się, że jest to przestroga dla tych, którzy myślą, że różnice kulturowe da się ominąć.

Duży plus za opisanie dwóch kultur bez oceniania ich. Corinne przedstawiła świat takim, jakim był. Europa wcale nie była lepsza od Afryki tylko dlatego, że ludzie z naszego kontynentu mają stały dostęp do cukru, papieru toaletowego i mają bieżącą wodę.

Niestety, styl ocierał się o grafomaństwo. Tyle błędów stylistycznych to ja dawno nie widziałam. Nie mówię, że ja takowych nie popełniam, nie ma ludzi idealnych, ale czasami zęby aż zgrzytały przy czytaniu.

Białą Masajkę polecam każdemu, kogo interesuje poznanie innej kultury. Z książki można dowiedzieć się wiele o życiu Kenijczyków i obyczajach, jakie panują w ich wioskach. Historia prawdziwa, nieraz wstrząsająca i na pewno dająca do myślenia.

Corinne Hofmann
Biała Masajka
Świat Książki

Udostępnij ten post

7 komentarzy :

  1. Znam historię, bo oglądałam film. Też kiedyś widziałam tani egzemplarz, ale miałam ze sobą pieniądze tylko na jedną książkę i wybrałam "Kwiat Pustyni", bo nie widziałam filmu. Potem już jej nie było :(
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczytana bez pamięci17 sierpnia 2014 22:33

      "Kwiat pustyni" też czytałam. Genialna książka. Masajkę często można dorwać w sklepach typu rossmann, przynajmniej ja tam kiedyś takową widziałam :)

      Usuń
  2. Pamiętam, że pierwsza część Białej Masajki bardzo mnie wciągnęła. Polecam przeczytać jej dalsze losy i obejrzeć film.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej książce :)
    Pewnie po to sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki z akcja w Afryce. O tej książce oczywiście słyszałam, ale raczej nie mam jej w planach :)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam dawno, dawno temu. Super książka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowna książka! Trudno się od niej oderwać :) Bardzo obrazowo opisane życie bohaterki w masajskiej wiosce oraz panujące tam zwyczaje! Polecam! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka