Jodi Picoult "Jak z obrazka"


"Istnieje pewien problem ze zranionymi ptakami, Cassie - mówił Connor. - Albo pewnego dnia od ciebie odlecą, albo ich stan nigdy się nie poprawi. Choćbyś nie wiem co robiła, nie uleczysz ich rany"

Jodi Picoult zdecydowanie należy do grona pisarek, których książki przeczytam bez zapoznania się wcześniej z jakąś recenzją. Nie wiem jak ta autorka to robi, ale wszystkie jej powieści wciągają mnie i potrafię zarwać pół nocy, żeby dowiedzieć się co stanie się z bohaterami.
Jak z obrazka także wypożyczyłam w ciemno. Tym razem nie spotykamy się z historią chorego dziecka tak, jak było w przypadku Kruchej jak lód czy Bez mojej zgody. Na początku powieści poznajemy młodą kobietę, która z urazem głowy błąka się po cmentarzu. Nie wie kim jest. Nie ma pojęcia jak się tu znalazła. Kiedy zgłasza się po nią mąż, nie może uwierzyć, że uznanym antropologiem i żoną sławnego aktora, Alexa Riversa. Po powrocie do domu nie potrafi odnaleźć się w tym przepychu oraz swoim, jakby się wydawało, idealnym małżeństwie. Ma przy boku ukochanego męża, który stara się chronić ją przed całym światem, ale jego dotyk wydaje jej się obcy. Nie potrafi zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Skoro on mówi jej, że przed utratą pamięci bardzo go kochała to czemu nie potrafi w to uwierzyć?
Z czasem wspomnienia wracają. Cassie przypomina sobie wszystko to, o czym chciała zapomnieć. Kiedy okazuje się, że jest w ciąży, postanawia odciąć się od dotychczasowego życia. Musi chronić nie tylko siebie, ale także mające narodzić się dziecko.
Jak z obrazka różni się od poprzednich książek pani Picoult, jakie miałam przyjemność czytać. Jest przewidywalna. Możemy łatwo wywnioskować co będzie się działo dalej, ale to nie znaczy, że powieść jest zła. Porusza problem przemocy domowej. Cassie kocha swojego męża i nie jest w stanie od niego odejść, chociaż on ją bije. Stara się wytłumaczyć napady jego szału. Nigdy nie ma o to do niego pretensji. Mówi, że nic się nie stało. Twierdzi nawet, że lepiej czuje się z tym, że mąż wyładowuje się na niej i cierpi ona, bo patrzenie na jego psychiczne cierpienie jest udręką. Dopiero wieść o mającym narodzić się dziecku sprawia, że Cassie postanawia coś zmienić w swoim życiu. Nie chce być dalej workiem treningowym, który można przeprosić tylko po to, by jutro móc wyżywać się na nim dalej. Wie, że dziecko będzie jej potrzebowało. Nie może żyć w niepewności bojąc się o to, czy i kiedy Alex podniesie rękę na swojego potomka.
Książek Jodi Picoult nie da czytać się bez zastanowienia się nad tym, w jaki sposób postępują bohaterowie. Łatwo było mi pomyśleć, że gdyby mężczyzna zaczął mnie dusić to w podskokach bym przed nim uciekała, ale tak naprawdę nie wiem, jak zachowałabym się na miejscu Cassie. Wyrwała się z rodzinnego piekła i udało jej się trafić do "raju", gdzie miała swojego "anioła stróża", który był w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet przywieźć śnieg do dżungli. Dostała to, czego wcześniej nie miała. A że Alex czasem ją uderzył... Przecież on ją kochał i na pewno nie chciał tego zrobić. Był sławnym aktorem, który mógł mieć kobiet na pęczki, ale z jakiegoś powodu wybrał właśnie ją. Czy cokolwiek innego miało wobec tego znaczenie?
Pozwólcie, że na koniec umieszczę fragment, który mam nadzieję, że zachęci Was do lektury.

"- Cassie, masz w domu lustro?
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Ophelia w każdym holu ma trzy lustra - odparła.
- W takim razie idź i stań przed jednym z nich.
Skrzywiła się.
- To głupie. Potrzeba mi czegoś więcej niż jakieś idiotyczne aktorskie ćwiczenia. - Mimo to podeszła do lustra i patrzyła w swoje zapuchnięte oczy i posiniaczoną szczękę.
- No i?
- Wyglądam okropnie - powiedziała, rozcierając twarz. - A co, według ciebie, powinnam zobaczyć?
- Najodważniejszą osobę, jaką w życiu spotkałem - odparł Will."

Jodi Picoult
Jak z obrazka
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Udostępnij ten post

5 komentarzy :

  1. Czytałam tę książkę latem i byłam pełna podziwu, że kobieta potrafi znosić takie traktowanie. Najsmutniejsze jest to, że ta historia to nie tak do końca fikcja, bo temat przemocy w rodzinie jest już tak znany, że aż oklepany :(. Książka - jak to Picoult - super, tylko te indiańskie motywy nie dla mnie :). A teraz czytam kolejną Judi i znowu mnie Indianie prześladują :)

    OdpowiedzUsuń
  2. niewinny czarodziej na wsi10 października 2014 13:56

    Witaj .
    Choć przejrzałem spis Twoich wszystkich recenzji i tylko Ken Follett jest wspólnym dla nas autorem to przyznam, że jestem pełen podziwu dla Twojej pasji.
    Widać, że robisz to co lubisz. To bardzo cenne. Tak trzymaj - jeśli mogę coś sugerować. Dla mnie Ken Follett skończył się na "Igle" oraz "Kluczu do Rebeki" - dla Ciebie to pozycje już niemal antykwaryczne. Może kiedyś miniemy się przy wspólnym tytule.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę sukcesów .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, Jodi, Jodi... :) jak zawsze zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie wiem jak ta autorka to robi, ale wszystkie jej powieści wciągają mnie i potrafię zarwać pół nocy, żeby dowiedzieć się co stanie się z bohaterami." Dokładnie, prawie każda jej powieść zachwyca, ukazuje dylematy o których czasem się nie uświadamia,każe postawić się na miejscu bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tak samo z książkami Jodi Picoult, bez zastanowienia biorę jakąkolwiek z półki i wiem, że będzie dobra. Choć nie wszystkie podobały mi się w równym stopniu. "Jak z obrazka" jeszcze przede mną:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka