Lopez Lomong "Bieg po życie"


Pozwólcie, że zabiorę Was dzisiaj do pogrążonej w wojnie Afryki. To stamtąd przybył do Stanów Zjednoczonych Lopez Lomong, amerykański lekkoatleta specjalizujący się w biegach średnich i długich. Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie.
Lopepe (zwany tak pieszczotliwie przez matkę) został porwany przez sudańskich rebeliantów, gdy miał 6 lat. Był zbyt mały, by szkolić go na żołnierza. Porywacze spisali go na straty. Chłopiec każdego dnia patrzył na to, jak jego przyjaciele umierali z wycieńczenia w małej chatce wypełnionej fekaliami. Lopeza czekałby taki sam los, gdyby nie trzej "aniołowie stróże", którzy pomogli mu uciec z tego piekła.
Chłopiec trafił do obozu dla uchodźców w Kenii. Na długie lata jego domem stała się Kakuma. Szansą na nowe, lepsze życie okazał się dla niego wyjazd do Ameryki. Tam Lopez odnalazł szczęście i nową rodzinę. Za oceanem spełnił też swoje marzenia o karierze lekkoatlety. Z małego i przestraszonego chłopczyka w brudnym odświętnym ubranku stał się chorążym, który wniósł flagę Stanów Zjednoczonych na olimpiadzie w Pekinie.
Kiedy następnym razem zamówię książkę do recenzji, poproszę pana Oskara o dołączenie do niej paczki chusteczek. W trakcie lektury po moich policzkach wiele razy płynęły łzy. Płakałam, gdy czytałam o niedoli małego Lopeza, wzruszyłam się, gdy czytałam o jego walce o wyjazd do Ameryki. Ocierałam łzy także w momencie, gdy wnosił flagę na ceremonii rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Byłam wtedy bardzo dumna z Lopeza. Już wiem, co czują matki, gdy obserwują swoje dzieci podczas publicznych występów. W trakcie żadnej lektury nie towarzyszyło mi takie uczucie. Lopepe to prawdziwy wzór do naśladowania. Niewielu ludzi może poszczycić się taką wolą walki jak on.
Lopez opowiada swoją historię w bardzo wciągający sposób. Z książki wyłania się obraz bardzo serdecznego i wygadanego mężczyzny. Lopepe daje czytelnikom ważne przesłanie. Pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. On miał umrzeć. Dla rebeliantów był tylko kolejnym darmozjadem do wykarmienia. Jego śmierć by ich nie obeszła. Lopez postanowił jednak zawalczyć. Chciał biegać i udało mu się to. Miał odwagę zawalczyć o swoje marzenia. Nie przeszkadzało mu to, że nie zna angielskiego. Jestem dla niego pełna podziwu. Jeśli kiedykolwiek pomyślę, że nie potrafię czegoś zrobić, przypomnę sobie jego historię. 
Tę książkę napisało samo życie. Fakt, miejscami, zwłaszcza na początku, gdy wraz z Lopezem znajdujemy się jeszcze w Afryce, zdarzają się dość brutalne opisy. Warto jednak zapoznać się z tą historią. To wzruszająca opowieść o walce z przeciwnościami i sile marzeń. Jeśli nie interesujecie się sportem, nie zrażajcie się do tej opowieści. Sport jest w niej tylko tłem. Pozwólcie Lopezowi opowiedzieć swoją historię. Niech stanie się ona dla Was inspiracją w walce o marzenia.

Lopez Lomong
Bieg po życie
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Wydawnictwu Sine Qua Non.

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Pogratulować siły w dążeniu do marzeń i lepszego życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia, takie życiowe książki są najlepsze, chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka