Tomasz Dziedzic "Sprawa Jontona"

Ostatnio w moje ręce wpada coraz więcej debiutów literackich. Po Sprawę Jontona sięgnęłam z pewną dozą niepewności. Nie miałam pojęcia, czego mogę spodziewać się po autorze. Chcecie się przekonać, jakie są moje wrażenia po lekturze?

Witajcie w przyszłości.
Znany nam świat nie istnieje. Dawne dziedzictwo odeszło w zapomnienie. Ludzie żyją zamknięci pod potężną Kopułą 144. Niewiele wiedzą o swoich przodkach, więc stworzyli własny obraz społeczeństwa i kultury. W tym miejscu nie ma zwierząt. Oprócz ludzi są jeszcze drożdże, z których produkuje się wiele rzeczy. Nad wszystkim panuje Tech - superkomputer wymyślony w celu "troszczenia się" o życia ludzi. Jonton Mart jest jednym z mieszkańców wyższego rangą dystryktu. Pracuje jako funkcjonariusz CorpPolicji. Zostaje mu przydzielone dość nietypowe zadanie. Musi sprawdzić jeden adres i rozwiązać pewną sprawę w niższym dystrykcie. 

Średnio przepadam za literaturą fantastyczną. Jest ona domeną mojego męża. On jednak mówi, że nie samym kryminałem człowiek żyje, więc daję innym gatunkom szansę. Czy spodobała mi się Sprawa Jontona? Źle nie było, ale też nie zostałam rzucona na kolana. Czuję niedosyt. Dowiedziałam się, że ludzie żyją pod Kopułą. Niby wiem, w jaki sposób działa, ale zabrakło mi wytłumaczenia skąd i dlaczego się pojawiła. Myślę, że to byłby całkiem ciekawy fragment. Chciałabym poznać jej genezę. Tak, wiem, czepiam się, nie można na 140 stronach upchnąć wszystkiego, lecz tę kwestię naprawdę warto było wyjaśnić.

Nie mogę narzekać na tempo akcji, nie nudziłam się, jednak niezbyt spodobał mi się sposób przedstawienia bohaterów. Skończyłam czytać książkę zaledwie 2 dni temu, a nie umiem powiedzieć o nich nic oprócz tego, że było ich niewielu. Autor musi jeszcze popracować nad opisami postaci, które powołuje do życia. Ani Jonton Mart, ani Han Jatodar nie wyróżniają się niczym szczególnym. No dobra, jeden może trochę się rozpadał. Ot, uroki życia w niższym dystrykcie. Oprócz nich pojawia się jeszcze kilka epizodycznych postaci, jednak nie potrafię o nich powiedzieć nic konkretnego.

Czytając tę książkę, miałam z tyłu głowy Porzuconych Tomasza Graczykowskiego. Świat przedstawiony w obu pozycjach jest do siebie bardzo podobny. Tam bohaterowie też się rozpadają i żyją w toksycznych oparach. Porzuceni jednak bardziej przypadli mi do gustu. Byli bardziej dopracowani, mroczni i potrafili zmrozić krew w żyłach. Obawiam się, że o Sprawie Jontona szybko zapomnę i tylko ten wpis przypomni mi, że ją kiedyś czytałam. Lekturze tej książki nie towarzyszyły żadne większe emocje. Po prostu przez nią przeszłam. Nie sądzę, bym kiedykolwiek do niej wróciła.

Tomasz Dziedzic ma potencjał. Tego nie mogę mu odmówić. Bardzo łatwo operuje słowem pisanym. Brakuje mu jednak warsztatu. O ile opisywanie intrygi nie wyszło wcale tak źle, o tyle przedstawienie bohaterów pozostawia wiele do życzenia. To jest pierwsza książka tego autora. Mam nadzieję, że z każdą kolejną, jeśli jakieś jeszcze napisze, będzie tylko lepiej. Wystarczy tylko wziąć się do roboty i popracować nad stylem.

Podsumowując, Sprawa Jontona to przyzwoity debiut literacki, który niestety nie uchronił się przed pewnymi niedociągnięciami. Nie są one jednak na tyle poważne, by przekreślić Tomasza Dziedzica. Momentami lektura może sprawiać trudności i trzeba się skupić, żeby nie zgubić wątku. Starzy wyjadacze literatury fantastycznej raczej nie będą czuli się usatysfakcjonowani po tej lekturze. Będzie im czegoś brakowało. Myślę, że bardziej spodoba się osobom, które niewiele wspólnego mają z tym gatunkiem. Na rozgrzewkę Sprawa Jontona jest tak akurat.


Tomasz Dziedzic
Sprawa Jontona
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Novae Res.

Udostępnij ten post

4 komentarze :

  1. Mnie zniechęca ta mała ilość stron na tak kreatywny pomysł. No i czytałam, że bohaterowie też nie należą do tych ciekawie przedstawionych. Mówię PAS.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł brzmi interesująco...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolę nie wiedzieć, co będzie w przyszłości. To raczej nie jest historia dla mnie, tym bardziej, że widoczne są w niej pewne niedociągnięcia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mało czytam fantastyki, więc raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka