Anna Brzezińska "Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach"

Komnata porodowa często stawała się grobowcem. Wedle szacunków nawet co trzecia-czwarta matka umierała z powodu komplikacji okołoporodowych i zaledwie co trzecie dziecko dożywało dwudziestych urodzin. Lecz pomimo grozy porodu dzieci uznawano za dowód Bożej Łaski.
Na okładce czytamy, że "Córki Wawelu zadziwiają rozmachem i drobiazgowością, jednocześnie pociągają barwną fabułą i plastycznością opisów. Brzezińska, jako wytrawna historyczka i znawczyni epoki, dba o szczegóły, powołuje się na źródła, a jako pisarka, tak ciekawie snuje opowieść, że jej książkę czytać można na równi jako dzieło historyczne i wciągającą powieść. To właśnie tu toczyła się historia: pomiędzy komnatami, na uliczkach, w spiżarniach i w ciemnych zaułkach Krakowa. Często miały na nią wpływ z pozoru mało znaczące wydarzenia, co Brzezińska potwierdza w dokumentach. Tylko tam, gdzie brakuje źródeł, pisarka wspomaga się wyobraźnią". Książka była wychwalana pod niebiosa. Czy mnie również przypadła do gustu?

Powiem szczerze, że jestem ogromnie rozczarowana tą książką. Zaczęła się bardzo obiecująco. Mamy chłopkę Reginę, która zachodzi w ciążę (nie z własnej woli oczywiście) z mistrzem Bartłomiejem i rodzi nieślubne dziecko. Dziewczynka jest karlicą. Dosia, bo tak ma na imię, przychodzi na świat tego samego dnia, co najmłodsza córka Zygmunta Starego i Bony, Katarzyna. Jak się później okaże, ich losy zetkną się. Dosia trafi bowiem na dwór królewski i będzie towarzyszyć księżniczce. Jeśli autorka skupiłaby się na tych relacjach, byłoby idealnie. Niestety, tak się nie stało.

Liczyłam na dobrą powieść historyczną, a dostałam do ręki hybrydę. Autorka chciała połączyć ze sobą podręcznik do historii opisujący realia epoki z powieścią historyczną. Nie wyszło to na dobre. Nie mogę odmówić Annie Brzezińskiej wiedzy i widać, że włożyła w tę publikację sporo pracy i naprawdę ją za to szanuję, ale za mało było tutaj tytułowych córek Wawelu. Zaginęły w gąszczu innych informacji. Nie na to liczyłam. Nie to obiecywali mi inni recenzenci. Miało być o ostatnich Jagiellonkach, a w gruncie rzeczy było o wszystkim innym. Dostałam obraz epoki, ale został przekazany bardzo chaotycznie.

Nic nie podnosi mi krwi tak, jak brak chronologii w powieści. Tutaj musicie przygotować się psychicznie przygotować na przeskoki czasowe. Sama łapałam się, że właściwie już nie wiem, w którym roku aktualnie dzieje się akcja. Moim zdaniem narrację zabijają niekończące się dygresje. Po paru zdaniach już właściwie nie pamiętałam, jaki był główny wątek. Na dodatek tytuł rozdziału nie pokrywał się z tym, o czym później czytałam. Jeszcze jakby tego było mało, w książce są nieścisłości. Kiedy autorka pisze o drzewie genealogicznym Jagiellonów, mówi, że ze związku Zygmunta Starego i Bony wyrosło pięć gałęzi, a ich dzieci pozostawiły po sobie trzy. No komuś się matematyka nie zgadza. Para królewska miała sześcioro dzieci (Izabelę, Zygmunta Augusta, Zofię, Annę, Katarzynę i Olbrachta), jeśli chodzi o wnuki, było ich czworo (Jan Zygmunt - syn Izabeli, Izabella, Zygmunt i Anna - dzieci Katarzyny). To, że Olbracht i Izabella zmarli, nie znaczy, że ich nie było i nie zaznaczono ich na drzewie genealogicznym.

Moim zdaniem ta książka jest mocno przereklamowana. Sama nie wie, czym chce być. Zapomnijcie o tym, że główną bohaterką jest Dosia. O niej wspomina się sporadycznie i właściwie jest tu niepotrzebna. Nie ma większych szans, by nawiązać z nią jakiekolwiek relacje. Ogromnie zawiodłam się na tej książce. Wiele rzeczy wiedziałam, więc właściwie nie dowiedziałam się niczego nowego. Liczyłam na lekturę pełną wrażeń. Niestety, musiałam obejść się smakiem.

Anna Brzezińska
Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach
Wydawnictwo Literackie
Warszawa 2017

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam ciekawa tej książki, chciałabym polskiej kiedyś przeczytać o polskiej historii podanej w przystępnej formie z wiodącą bohaterką i jej przeżyciami. Szkoda, że się rozczarowałaś, też w takim razie na razie odpuszczę tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałem ją w pewnym momencie przeczytać, bo miałem nadzieję, że dostanę lekką dawkę historii, która zostanie w mojej głowie. Obawiam się, że tak mogłoby się jednak nie stać, a po lekturę zbyt prędko nie sięgnę.

    Pozdrawiam jeżowo! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka