Ewa Żarska "Łowca. Sprawa Trynkiewicza"

"O tym, że zrobił coś strasznego, przypomniała mu krew za paznokciem, którą zauważył, jedząc obiad u rodziców. Pamiętał, ile zapłacił za zakupy w sklepie, a nie był w stanie przypomnieć sobie, w jaki sposób chłopcy znaleźli się niego w domu. A może było zupełnie inaczej? Wszystko pamiętał, tylko taką wersję, pełną sprzeczności i niedomówień, przedstawił w czasie przesłuchań?
Trynkiewicz, choć minęło tak wiele lat, nadal budzi grozę, a najczęściej używanym wobec niego określeniem jest bestia. Historia nieśmiałego nauczyciela z Piotrkowa pokazuje, jak rodzi się zło i co się dzieje w umyśle psychopatycznego zabójcy".


Mariusza Trynkiewicza chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Podejrzewam, że większość z Was o nim słyszała. Gdybyście nie wiedzieli, o kim mowa, to polski seryjny zabójca i przestępca seksualny, zwany "szatanem z Piotrkowa". 

Lubię czytać reportaże, dlatego bez większego zastanowienia zdecydowałam się na lekturę tej książki. Przyznaję, że miałam w stosunku do niej dość duże oczekiwanie. Intrygowało mnie to, co autorka będzie mi miała do powiedzenia o tym człowieku. Sporo już na jego temat się naczytałam, więc poprzeczka była zawieszona dość wysoko.

I jedyne, co ciśnie mi się na usta po lekturze, to słowa "ale to już było". O tym wszystkim, o czym pisze Ewa Żarska, można spokojnie przeczytać w sieci i nie trzeba sięgać po książkę. Może zabrzmi okrutnie to, co napiszę, ale mam wrażenie, że niektóre artykuły więcej mi o tym człowieku powiedziały niż Łowca. Ta publikacja była dla mnie zlepkiem dobrze znanych informacji i nieco żałuję czasu, jaki poświęciłam na lekturę. Nie dowiedziałam się niczego nowego, a na dodatek odniosłam wrażenie, że ta książka była pisana na kolanie. Wiele wątków było urwanych, pojawiają się niepotrzebne zapychacze. Kompletnie nie interesowało mnie to, jaka 30 lat temu była w sierpniu pogoda. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinach ofiar oraz o nich samych, o tym, co siedziało w głowie Trynkiewicza, gdy popełniał zbrodnie. I co najważniejsze - chciałam się dowiedzieć, czy w zbrodniach uczestniczył ktoś oprócz niego. Chciałam jakiegoś świeżego spojrzenia na tę sprawę. A co dostałam? Niezobowiązujące czytadło, o którym za parę dni zapomnę.

Ewa Żarska dotarła co prawda do matki Trynkiewicza, ale ta nie chciała z nim rozmawiać. W sumie jej się nie dziwię. Sama nie chciałabym brać udziału w czymś takim. Również Trynkiewicz nie chciał rozmawiać z autorką. Niezbyt zainteresował się tym, że powstaje książka o zbrodni sprzed 30 lat. Odniosłam wrażenie, że Ewa Żarska nie zaangażowała się w pełni w tę sprawę. Jak dla mnie zabrakło tu dziennikarskiego pazura. Książka nie wywarła na mnie zbyt dużego wrażenia. Niestety.

Powiem tak. Ta publikacja nie rzuca żadnego nowego światła na sprawę Trynkiewicza. Podaje jedynie dobrze znane fakty. Jeśli ktoś nie słyszał o popełnionych przez Trynkiewicza zbrodniach, pewnie będzie bardziej usatysfakcjonowany po lekturze niż ja. Jeśli zaś sporo już wie na ten temat, będzie się po prostu nudził. Ja jestem bardzo rozczarowana tą książką. Miałam w stosunku do niej duże wymagania, a musiałam obejść się smakiem. To był niezbyt udany reportaż i nie do końca wiem, po co właściwie powstał. Niczego nowego nie wniósł do sprawy, a jedynie zebrał pokrótce najważniejsze informacje. Nie tego oczekuję od reportaży.

Ewa Żarska
Łowca. Sprawa Trynkiewicza
Wydawnictwo Znak
Kraków 2018

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Coś słyszałam, ale książkę chętnie bym przeczytała,żeby uzupełnić wiadomości. Myślę, że warto je znać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka