Eddie Jaku "Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi"

 

Więzień obozu w Auschwitz opowiada, jak odnalazł w życiu wdzięczność, dobroć i nadzieję. Jest to historia jego życia. Momentami bywa ona przygnębiająca, dużo w niej smutku, żalu i bólu. Jednak koniec końców jest w niej widoczne szczęście. Ponad stuletni Eddie Jaku uważa, że jest ono tym, co każdy z nas może wybrać, i pokazuje, jak to zrobić.

„Mój drogi Nowy Przyjacielu! Przeżyłem sto lat i wiem, co to znaczy patrzeć złu w oczy, i też wiem, jak to jest, kiedy w oczy spogląda zło. Widziałem najgorsze oblicze ludzkości, horror obozów śmierci, wysiłki nazistów, żeby pozbawić mnie i moich pobratymców życia. Jednak teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednej rzeczy: życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni”.

Niemal wszystkie książki o Holokauście, które czytałam do tej pory, były emocjonalnymi walcami. Nigdy nie zrozumiem, jak człowiek człowiekowi mógł zrobić coś takiego. Książka nieżyjącego już Eddiego była zupełnie inna. Nigdy nie myślałam, że to powiem, jeśli chodzi o książki o tej tematyce, ale była lekka, dała mi sporego kopa do działania. Eddie przeszedł przez piekło, ale mimo wszystko był w stanie odnaleźć radość w swoim życiu, nie odtwarzał w nieskończoność wojennego koszmaru, postanowił być szczęśliwym człowiekiem i dawać szczęście innym.

Kiedy czytałam jego wspomnienia, czułam, jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Nie zabrakło momentów wzruszeń (mam tu na myśli między innymi fragmenty, w których pojawiał się jego przyjaciel). 

Brakuje dziś ludzi, którzy zarażają czystą energią. Eddie taki był. Nawet gdy opisywał swoje obozowe życie, robił to w taki sposób, że szukał w tym wszystkim czegoś dobrego. Czytając jego wspomnienia, miałam wrażenie, że słucham dobrego wujka. To niesamowite, jak Eddie potrafił mnie do siebie przekonać, miał w sobie ogrom charyzmy, która bije z każdej strony tej publikacji.

Eddiego od niedawna nie ma wśród nas. Cieszę się jednak, że zdążył napisać tę książkę i dać jej czytelnikom promyk nadziei. Myślę, że ta książka to dobry początek dla kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z literaturą obozową. Historię Eddiego czyta się jednym tchem, nie sposób się od niej oderwać. Obawiałam się tego, co tam znajdę, niepotrzebnie. To była niepozorna co prawda, ale dobra książka.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka