Ewa Winnicka "Był sobie chłopczyk"

 

Ta historia zaczyna się od nietypowego pogrzebu bezimiennego chłopca, pogrzebu, na który przybyły tłumy.

Ewa Winnicka krok po kroku rekonstruuje wydarzenia, które zakończyły się tragedią. Podąża śladem policjantów, których upór doprowadził w końcu do tego, że nieznany chłopczyk odzyskał tożsamość. Teraz wiemy, że był to Szymek z Będzina, którego śmierć rodzice ukrywali przez dwa lata. Dziecko zmarło w lutym 2010 roku w wyniku obrażeń po uderzeniu w brzuch. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. I być może nikt by się nie dowiedział, że chłopczyk nie żyje, gdyby nie pewna złośliwa sąsiadka.

Są książki, których lektura mrozi mi krew w żyłach. I najczęściej nie są to horrory, a literatura faktu. Życie nie powinno nigdy napisać tej historii. Nikt nie zasłużył na to, co spotkało małego Szymona. Chłopiec został skatowany na śmierć, jego ciało utopiono. Po jego odnalezieniu i zakończeniu czynności śledczych Szymon spoczął w bezimiennym grobie. 2 lata zajęło przywrócenie mu imienia.

To nie była łatwa lektura. Wiele razy w trakcie lektury czułam, że pod moimi powiekami zbierają się łzy. Zarówno wtedy, gdy widziałam pracę śledczych, jak i wtedy, gdy czytałam o tym, w jaki sposób zmarł Szymon. Bardzo bolało mnie też to, że tak długo po śmierci był bezimienny, jakby mało za życia wycierpiał.

Ten reportaż, chociaż porusza bardzo trudną tematykę, jest spokojny, nie ma rzucania oskarżeń, oceniania. Ewa Winnicka odtwarza pracę śledczych i pokazuje czytelnikom, jak wyglądała rodzina zamordowanego dziecka. Jego matka była wcześniej w związku, urodziła pięcioro dzieci, ale porzuciła je i związała się z ojcem chłopczyka, z którym miała łącznie troje dzieci. Nie interesowała się starszą piątką, nie odwiedzała dzieci, zachowywała się tak, jakby nie istniały. W każdym razie tak było do czasu. W pewnym momencie nawiązała kontakt z córką, by "zająć się" jej synem. Chyba nie muszę mówić, po co był jej wnuk. Jeśli myślicie, że obudziły się w niej babcine uczucia, to nie, nie tędy droga.

Przeraża mnie to, że przez 2 lata udało się ukryć zniknięcie dziecka. Serio, nikt nie zauważył jego nieobecności? To nie jest tak, że rodzina Szymka żyła w tamtym czasie w niebycie. Widywali się z członkami rodziny, spotykali sąsiadów. I nic nikomu nie zadzwoniło? Nikogo nie zdziwiło to, że nagle znika mały chłopczyk? Nikt nie słyszał tego, co działo się w mieszkaniu jego rodziców? Ile jeszcze podobnych tragedii będzie musiało się wydarzyć, żeby ludzie przestali być tak nieczuli na cudze cierpienie. O pomstę do nieba woła to, że rodzina była znana opiece społecznej i nikt nie zagłębił się w tę sprawę.

To bardzo dobry reportaż. Jeden z tych, od których nie sposób się oderwać, choć jego czytanie jeży włos na głowie i gotuje krew w żyłach. Ewa Winnicka wykonała kawał dobrej roboty, wracając do tamtej historii i odtwarzając jej poszczególne etapy. Jeśli szukacie dobrego reportażu, to polecam tę książkę.

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Początek może być przygnębiający. Mimo wszystko ciekawa jestem

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem pewna czy to propozycja dla mnie. Z pewnością książka znajdzie swoich fanów.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka