Magdalena Szydeł "Córeńki"

 

Tuż przed Bożym Narodzeniem znikają bez śladu dwie aktorki warszawskiego teatru. Ciało jednej z nich zostaje wkrótce znalezione w parku Szczęśliwickim. Zaniepokojony dyrektor, będąc pod wrażeniem umiejętności śledczych Alicji Ruckiej, prosi ją o pomoc. W zamian oferuje informacje, których Rucka poszukuje. Zaintrygowana dziennikarka opuszcza przysypany śniegiem Poznań i wkracza w artystyczny światek stolicy, w którym namiętności są silne, ambicje wygórowane, a motywacje nieczyste. Czy Ruckiej uda się na czas rozpoznać, co jest teatralną fikcją, a co prawdziwą rozgrywką?
Tym razem Alicja Rucka musi rozwikłać zagadkę zaginięcia dwóch aktorek warszawskiego teatru. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia wyrusza więc do Warszawy, by dowiedzieć się, co się z nimi stało.

Muszę przyznać, że pierwszy tom cyklu nieco bardziej przypadł mi do gustu. Nie to, żebym uważała, że "Córeńki" to zła książka, bo tak nie było, ale jakoś bliżej mi do książki, której akcja działa się w moich stronach. Stolica mnie jakoś od siebie odpycha. Zresztą patrząc na to, co działo się w powieści, trudno się temu dziwić. Nie będę jedna zdradzać szczegółów.

Początek książki rozbudził we mnie żądzę krwi. Byłam głodna kolejnych wrażeń i musiałam na nie nieco poczekać. Kiedy już w końcu Alicja rozpoczęła swoje śledztwo, wciągnęłam się w to, co robiła i co działo się wokół niej. Chociaż muszę przyznać, że szybko rozpracowałam jedną z osób, które poznała, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało.

Na scenę wchodzą nowi bohaterowie. Moje serce podbiła Zuza, choć kiedy ją poznałam, nie wiedziałam, co mam o niej myśleć i przeszło mi przez myśl, że chyba nie będzie nam po drodze, a jednak mnie zaskoczyła. Za to jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że uwielbiam babcię Alicji, Wandę. Sama chciałabym taką mieć.

Nie mam zastrzeżeń, jeśli chodzi o intrygę i czuję się nieco przytłoczona po tym, co stało się na końcu. I nie, nie mam tu na myśli tego, że finał mnie rozczarował, bo tak nie było. Tylko że uświadomił mi z całą mocą, do czego może doprowadzić dorastanie w miejscu, które nie stwarza odpowiednich warunków. Nieprzepracowanie traum może doprowadzić do tragedii. Jeśli chcecie przekonać się, co mam na myśli, sięgnijcie po książkę.

I na koniec jedna kwestia - czy można czytać "Córeńki" bez znajomości "Krawca"? Moim zdaniem tak, ale uważam, że poprzednia książka była na tyle dobra, że warto ją znać. Niektóre postacie nabierają więcej rumieńców, więc dobrze wiedzieć, co działo się z nimi wcześniej.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Brzmi zachęcająco. Chętnie zacznę lekturę od pierwszego tomu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa fabuła, właśnie jestem po lekturze I tomu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapiszę do listy, choć autorki jeszcze nie znam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka