W Dunli, niewielkim powiatowym miasteczku, dochodzi do samobójczej śmierci młodej prostytutki. Mimo drastycznych okoliczności ujawnienia zwłok organy ścigania decydują się umorzyć sprawę. Wtedy jednak znajdują ciało następnej ofiary…
Początkowo nikt nie chce łączyć spraw w jedno śledztwo. Dunla rządzi się swoimi prawami, a pewnych sekretów lepiej nie ruszać. Kiedy jednak giną kolejne osoby, coraz trudniej zamykać oczy na prawdę. Opinia publiczna domaga się wyjaśnień. Czy w mieście grasuje…
SERYJNY MORDERCA?!
Kolejne pojawiające się tropy szybko okazują się ślepą uliczką. Tymczasem w Dunli coraz głośniej mówi się o działalności tajemniczej neopogańskiej sekty wyznającej kult Rogatego Bóstwa. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Czy da się złapać mordercę, którym może jest… sam Diabeł?
Ta powieść zamyka cykl "Prawo Dunli". Kiedy dostałam propozycję współpracy przy tym tytule, ucieszyłam się. Cyryl Sone zapewniał mi do tej pory sporą dawkę rozrywki, nieco psychodelicznej, ale takiej w moim guście. Tym razem to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Od drugiego też nie. Dopiero za trzecim razem, gdy siadłam do tej książki, moje serce zaczęło szybciej bić.
Początek powieści, gdy Lea pakuje się w pewne kłopoty, oraz to, co działo się niedługo potem, niespecjalnie mnie wciągnęło. Dziewczyna nieziemsko działała mi na nerwy. Czekałam, aż zejdzie ze sceny i zacznie się dziać coś innego. I moje modły zostały wysłuchane. Na scenie pojawili się inni bohaterowie. Wkrótce zostało odnalezione ciało młodej prostytutki. Byłam ciekawa, kto i dlaczego postanowił pozbawić ją życia. Nie wiedziałam, że świat, do którego wejdę, będzie tak mroczny.
Czułam ciarki na całym ciele, gdy pojawiła się kwestia związana z działalnością neopogańskiej sekty wyznającej kult Rogatego Bóstwa. Co prawda mam po takich wstawkach koszmary w nocy, ale dzięki nim fabuła nabiera tajemniczego mroku. Tak było i tym razem. Według mnie to najmocniejszy punkt tej książki.
Co prawda nie od początku poczułam flow do tej powieści, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Opuszczam Dunlę na dobre. To była momentami bardzo psychodeliczna przygoda, ale dzięki niej oderwałam się od rzeczywistości. Mam teraz takie lekkie poczucie pustki, że to już koniec. Jeśli nie znacie tego cyklu, a lubicie takie psychodeliczne powieści, których akcja dzieje się w niewielkiej miejscowości, która jest owiana, delikatnie mówiąc, złą sławą, to to może być propozycja dla Was. Tylko ostrzegam, jest szał uniesień, a bohaterowie nie gryzą się w język. Tylko jeśli chcecie przeczytać tę książkę, sięgnijcie po poprzednie części cyklu. Inaczej nie zrozumiecie relacji między bohaterami i nie poznacie drogi, jaką przeszli.
Premiera książki odbędzie się już w środę.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)