Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #412 Max Czornyj "Mortalista"

 

W trakcie sprzątania domu, w którym niedawno natrafiono na zwłoki, zostaje odnaleziona sieć tuneli. Firma specjalizująca się w porządkowaniu miejsc zbrodni, odnajduje w nich makabrycznie upozowane ciała dzieci.

Czy lubiany przez wszystkich, emerytowany nauczyciel był seryjnym mordercą?

Czy to on odpowiadał za zaginięcia sprzed lat?

Tymczasem zostaje porwana kolejna osoba. Honoriusz Mond, wyzuty z emocji były kierownik katedry mortalistyki, jest specjalistą od umierania. Wie, że każda śmierć stanowi zagadkę, a po świecie chodzą zbrodniarze, którzy nigdy nie odpowiedzą za swoje czyny. Musi zrobić wszystko, by rozwiązać tę tajemnicę. Póki nie będzie za późno i śmierć nie sięgnie po kolejną ofiarę.

Każda śmierć pozostawia po sobie ślady. Ktoś je musi posprzątać.

Będę szczera - nie od początku poczułam klimat tej książki. Słuchałam audiobooka i miałam dwa podejścia. Za pierwszym razem zorientowałam się, że chyba nie do końca wiem, o co chodzi, więc wróciłam do początku i zaskoczyło. Honoriusz będzie jedną z moich ulubionych postaci. Gość jest specyficzny, ale go uwielbiam. I ile bym dała, żeby pójść do niego na zajęcia. Miałam z tyłu głowy skojarzenia z Sherlockiem w wykonaniu Benedicta Cumberbatcha. 

Od razu zaznaczam, że nie jest to książka dla wrażliwych czytelników. Ja już się w miarę uodporniłam, ale są tu opisy poszczególnych faz rozkładu zwłok. Dokładne opisy. Także wiecie, odradzam raczej jedzenie w trakcie czytania, a tym bardziej wrażliwym czytelnikom odradzam sięganie po tę książkę, bo nie będziecie czuć się komfortowo w trakcie czytania. Samych zbrodni tutaj nie ma, widzimy tylko ciała, ale te opisy mogą trochę Was przeciorać.

Jeśli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie bardziej przekonał mnie do siebie Honoriusz. Nawet za dużo nie musiał mówić - pokochałam go. Jeśli chodzi o wierzącą w siły nadprzyrodzone Allegrę, to długo nie mogłam się do niej przekonać. Właściwie to nie wiem, czy mi się to udało. Ona nie miała w sobie elegancji Honoriusza, była bardziej narwana i cała ta otoczka wokół niej jakoś niespecjalnie do mnie przemówiła. Nie mówię, że była źle wykreowana, bo nie było mi obojętne to, co się z nią stanie, ale trudno było nam się polubić. I czasem nie kupowałam jej dialogów z Honoriuszem.

Cała otoczka tej historii robiła świetny klimat. Klaustrofobiczny niemal, ale ja takie lubię. Mamy małą wioskę, w której wszyscy się znają, a obcy nie są mile widziani. Podpadniesz jednemu podchmielonemu drabowi, za moment toczy się cała armia takowych, bo on jest swój, a ty jesteś obcy, więc won mi stąd. W podskokach najlepiej. Podobał mi się też motyw z ośrodkiem dla głuchoniemych. Nie spodziewałam się też zakończenia.

Były momenty, kiedy chciałam, żeby akcja trochę przyspieszyła, ale uważam, że to było całkiem niezłe rozpoczęcie cyklu. Uwielbiam Honoriusza i chcę go więcej. 

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka