Gabriel wychowywał się w starej łódzkiej kamienicy w dzielnicy, która nie cieszyła się dobrą opinią. Chłopiec doświadczył w domu strachu i przemocy domowej ze strony ojca. Z kochającą matką nie mógł spędzać zbyt wiele czasu. Po latach próbuje stanąć na nogach. Czy uda mu się otrząsnąć po traumie z dzieciństwa?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Szara Godzina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Szara Godzina. Pokaż wszystkie posty
Dorota Schrammek "Dom, którego nie było"
Karolina, Katarzyna, Łucja i Daria to bohaterki najnowszej powieści Doroty Schrammek. Kobiety dzieli wiele: wiek, stan cywilny, status społeczny, ale łączy jedno - trudne relacje z matką. Karolina była nauczona bezwzględnego posłuszeństwa i przyjmowania ze spokojem upokorzenia, jakie serwowała jej rodzina. Katarzyna wystąpiła z zakonu. Łucja była wychowywana na arystokratkę, zaś Daria była niechcianym dzieckiem. Kobiety spotkały się na terapii, która wywróciła ich życie do góry nogami.
Wpływ na nasze decyzje ma wiele czynników. W przypadku tych kobiet na ich dorosłym życiu piętno odcisnęły trudne relacje z matkami. Jedne z nich poszły ich śladem, inne postanowiły zrobić wszystko, by nie popełnić takich samych błędów. To moje kolejne spotkanie z tą autorką i dziękuję jej za to, że mnie nie zawiodła. Dom, którego nie było wciągnął mnie już od pierwszych stron i chciałam poznać historie bohaterek. Byłam ciekawa tego, na ile przeżycia z dzieciństwa wpłyną na ich dorosłe życie.
Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #61 Jan Mostowik "Śmiertelna rozgrywka"
Czytając
te słowa Andrzeja Zdebskiego, adwokata, Prezydenta IHP w Krakowie, Konsula
Honorowego Chile w Polsce, nie mogłam sobie odmówić lektury książki: „Coben,
Grisham, Patterson, Bonda, Miłoszewski to niektóre nazwiska autorów powieści
sensacyjnych, które w opinii wielu zwolenników tego typu literatury są
gwarancją wspaniałej lektury i mistrzostwa w swoim gatunku. Moim zdaniem śmiało
można dołączyć do tej listy Mostowika. Jego książki czyta się równie dobrze”.
Jestem wielką fanką trzech pierwszych autorów, więc chciałam się przekonać, czy
nasz rodzimy pisarz faktycznie jest w stanie stanąć z nimi na równi.
Bruksela. Polski profesor prawa nie zjawia się na
umówione spotkanie. Korespondentka rozgłośni radiowej nie wierzy w oficjalny
powód jego wyjazdu i rozpoczyna prywatne dochodzenie. Kilka tygodni wcześniej w
Krakowie kancelarię profesora odwiedzają dwaj przedstawiciele walczącej o
niepodległość Czeczenii. Ślady zniknięcia prowadzą do Moskwy i syberyjskiego
łagru.Jaką grę prowadzą amerykańskie i rosyjskie służby
specjalne? Dlaczego zaginiony Polak stał się tak ważną figurą w tej partii
szachów?
Opis książki bardzo mnie zaintrygował. Prywatne
dochodzenie korespondentki rozgłośni radiowej. Tego jeszcze w moim repertuarze
nie grali. Czy Jan Mostowik sprostał postawionej przez Andrzeja Zdebskiego
poprzeczce? W 100%. Jestem nim absolutnie oczarowana.
Autor poruszył w książce temat, który zawsze
wywołuje wiele kontrowersji. Nikt nie jest w stanie obojętnie przejść obok
wojen i działań służb tajnych. Zrobił to w mistrzowski sposób. Od pierwszych
stron powieści zostałam wciśnięta w fotel, czułam budowane przez Mostowika
napięcie i z zapartym tchem czekałam na rozwój wydarzeń. Geneza wojny w
Czeczeni w jego wykonaniu budzi niepokój, choć jest literacką fikcją. Pewnie chcielibyście
się dowiedzieć, co stało za konfliktem zbrojnym, prawda? Nie szukajcie tego w
moim tekście, tylko lepiej rozejrzyjcie się za książką. Ja już to wiem, ale nic
nie powiem.
Bohaterowie powieści są zarysowani bardzo
wyraźnie, nie sposób ich ze sobą pomylić. To bardzo duży plus Śmiertelnej rozgrywki. Nabrała dzięki
temu realistycznego wydźwięku. Akcja nie zwalnia ani na moment, nie sposób się
więc nudzić. Nie czytałam wcześniejszej książki autora i jestem bardzo ciekawa,
co zaserwował w niej swoim czytelnikom. Jeśli była na tak wysokim poziomie, już
nie mogę doczekać się lektury. Moi drodzy, jesteśmy świadkami rozkwitu
niesamowitego pisarza. Z całego serca życzę mu tego, by jego twórczość stała
się naszym towarem na eksport. W pełni na to zasługuje. Na takiego kogoś
czekałam. Mam nadzieję, że dane mi będzie przeczytać jego kolejne powieści.
Jestem głodna wrażeń, a Jan Mostowik potrafi ich dostarczyć. Nagłe zwroty akcji
w pełni to potwierdzają. Nie ma słów, by opisać tak genialną historię. Jestem
pod ogromnym wrażeniem.
Podejrzewam, że powieść może bardziej
zainteresować męską część odbiorców, co nie znaczy, że kobiety będą się przy
niej nudzić. Tego nie powiedziałam. Nawet nie zauważycie, kiedy przeczytacie
ponad 300 stron. Warto poświęcić Śmiertelnej
rozgrywce swój czas. To będą najprzyjemniejsze chwile z lekturą, na jakie
możecie liczyć.
Polecam tę książkę każdemu. Takich autorów jak
Jan Mostowik brakuje na naszym rynku literackim. Pisarz ma niezwykły potencjał.
Potrafi pisać o trudnych tematach w ciekawy, wciągający sposób. Chylę przed nim
czoła. Zasługuje na to. Stworzył literaturę sensacyjną z najwyższej półki. Oby
tylko nie przestał tworzyć. Ja czekam na więcej.
P.S. Tak, wiem, w paru miejscach posypała mi się czcionka, ale za nic nie chce się znów odpowiednio ustawić...
P.S. Tak, wiem, w paru miejscach posypała mi się czcionka, ale za nic nie chce się znów odpowiednio ustawić...
Jan Mostowik
Śmiertelna rozgrywka
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Szara Godzina.
Dorota Schrammek "Na brzegu życia"
Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać książkę Doroty
Schrammek Horyzonty uczuć. Oczarowała
mnie. W przypadku powieści dla kobiet to bardzo rzadkie zjawisko. Raczej omijam
tego typu literaturę szerokim łukiem. Na szczęście ta autorka pisze w taki sposób,
że nie mogę oderwać się od jej opowieści. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że
ukazała się nowa powieść Doroty Schrammek. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
„Minęło kilka
miesięcy… Matylda i Władysław są szczęśliwym małżeństwem. Cieszą się też z
wnuczki. Ta pozorna stabilizacja zostaje zakłócona przez nowego mieszkańca
Pobierowa, który doprowadza do częstych konfliktów, a po pewnym czasie - do
tragedii. Czy można było uniknąć złego losu?
Z kolei Zoja i Ryszard kupują domek na obrzeżach
Gostynia. Ta sielska okolica kryje jednak pewną tajemnicę, której początek
sięga czasów drugiej wojny światowej. Ryszard nawet się nie spodziewa, jak
bardzo zaangażuje się w tę sprawę. Czy uda mu się uporać ze zdobytymi
informacjami i rozwikłać narastające problemy?” – taki opis czytamy na okładce
książki. Pozwólcie, że nie powiem o fabule nic więcej, żeby nie zdradzić
czegoś, czego nie powinnam. To, co wydawca zamieścił na powieści, w zupełności
na ten moment wam wystarczy.
Tęskniłam za
bohaterami Horyzontów uczuć. Z trudem
się z nimi żegnałam i liczyłam na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Uspokoiła
mnie też rozmowa z autorką, która powiedziała mi, że pracuje nad kolejną
częścią cyklu.
Przyznam
szczerze, że postawiłam Dorocie Schrammek bardzo wysoko poprzeczkę. Nie jest łatwo
oczarować mnie powieścią dla kobiet. Skoro komuś już się to udaje, wymagam
potem od niego, by z każdą kolejną książką, przywiązywał mnie do swojej
twórczości jeszcze bardziej.
Zalewała mnie
krew, gdy na kartach powieści pojawiał się nowy mieszkaniec Pobierowa, który
nie dawał żyć wójtowi. Jak on mnie
denerwował… Miałam ochotę znaleźć się w tym nadmorskim miasteczku i
własnoręcznie trzepnąć go zdrowo w łeb. Jego żona też nieźle dawała czadu, ale
w sumie była nieszkodliwa. Jej mąż zdecydowanie bardziej szkodził otoczeniu
swoim jestestwem.
W życiu bohaterów
sporo się pozmieniało. Nie będę zdradzać co dokładnie, tego musicie dowiedzieć
się sami. Niektóre wydarzenia mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się na przykład
tego, co stanie się z Aldoną. To był dla mnie szok. Przez chwilę byłam nawet
zła na autorkę za to, co jej zaserwowała. W końcu jednak pogodziłam się z tym.
Niezwykle cenię
sobie Dorotę Schrammek za to, że jej bohaterowie są bardzo realistyczni. Miałam
wrażenie, że stoję obok nich i patrzę na to, co się dzieje. Czułam się tak,
jakbym byłą wśród przyjaciół. Ponownie było mi żal się z nimi żegnać, tym
bardziej, że wydarzenia poprzedzające zakończenie wprawiły mnie w bardzo
melancholijny nastrój.
Tej książki nie
powinno czytać się bez znajomości Horyzontów
uczuć. Wiele wątków może okazać się niezrozumiałych. Lepiej poznać
bohaterów od samego początku. To ludzie, których na pewno polubicie. Ze mną
właśnie tak było. Tęskniłam najbardziej za Matyldą. Chciałabym mieć taką babcię
jak ona.
To idealna
książka na leniwe popołudnia. Nawet nie zauważycie tego, że już zbliżacie się
do końca. Pochłonęłam Na brzegu życia
w ciągu kilku godzin i jest mi mało. Chciałabym spotkać się z bohaterami raz
jeszcze. Polecam wszystkim czytelniczkom.
Dorota Schrammek
Na brzegu życia
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Szara Godzina.
Na brzegu życia
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2016
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Szara Godzina.
Dorota Schrammek "Horyzonty uczuć"
Po powieści napisane z myślą o kobiecych czytelniczkach
sięgam raczej rzadko. Wolę, gdy krew leje się strumieniami, trup ściele się
gęsto i na horyzoncie pojawia się jakiś niepokorny śledczy. Mąż jednak mówi mi,
że nie samym kryminałem człowiek żyje i trzeba od czasu do czasu przeczytać coś
innego. Do Horyzontów uczuć przekonała
mnie bijąca spokojem okładka. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
Matylda to kobieta, której życie nie oszczędzało. Po latach
upokorzeń w końcu odnajduje spokój. Prowadzi pensjonat w Pobierowie i jest
sołtysem. Z niecierpliwością czeka też na to, by syn powiedział jej w końcu, że
zostanie babcią. Aldona próbuje poukładać swoje życie po pokonaniu choroby,
która zabrała ze sobą część jej ciała. Poradzenie sobie z niepełnosprawnością nieco
ją przerasta. Ma tylko jedno marzenie – chce urodzić dziecko, by mieć kogoś,
kto ją pokocha taką, jaka jest. Iwona przyjeżdża z córeczką do Pobierowa, żeby
zastanowić się nad tym, co ma dalej począć ze swoim poukładanym, jak jej się
wydawało, życiem. Stara się ukryć przed Zosią prawdę. Nie wie jednak, że córka
jest sprytna i zrobi wszystko, by dowiedzieć się, dlaczego nie ma z nimi
tatusia. Jest jeszcze Zoja – kobieta, która nie ma szczęścia w miłości.
Przybywa nad morze, żeby nieco dorobić i wyjść z finansowego dołka. W
Pobierowie poznajemy także Ryszarda i Antosia, którzy podają się za dziadka i
wnuka. Wkrótce jednak wychodzi na jaw prawda o tym, kim właściwie są.
Powieść Doroty Schrammek to doskonale skonstruowana powieść
obyczajowa. Każdy z bohaterów ma w sobie coś, dzięki czemu zapamięta się go na
długo. Moje serce skradł Ryszard, choć na początku niesprawiedliwie go
osądziłam. Wydawało mi się, że od początku do końca przewidzę co się będzie
działo. Autorka jednak zaskoczyła mnie obrotem spraw, za co ją podziwiam.
Dorota Schrammek nie odkrywa od razu wszystkich kart. Musimy cierpliwie
poczekać, aż zechce nam opowiedzieć o przeszłości bohaterów. Akcja toczy się
dość leniwie, jednak wciąga bez reszty. Połknęłam tę książkę w ciągu jednego
popołudnia i jestem nią oczarowana. To był bardzo miły przerywnik po pracy.
Uwielbiam takie powieści. Czytając ją aż zatęskniłam za urlopem, który podobnie
jak ta książka, skończył się za szybko.
Cieszę się, że na naszym rynku wydawniczym pojawiają się
takie powieści. To bardzo dobrze wróży. Takich autorek potrzebujemy. Dorota
Schrammek pisze może nie tyle co dla kobiet, ale o kobietach. Bardzo dobrze
„wchodzi” w ich psychikę. Pokazuje, jakie naprawdę jesteśmy. Choć napisałam, że
najbliższy mojemu sercu był Ryszard, znalazłam u siebie sprzed lat wiele cech
wspólnych z Zoją. Podchodziłam do miłości tak, jak ona. Młoda i głupia wtedy
byłam. Założę się, że każdy czytelnik znajdzie coś wspólnego z którymś z
bohaterów. Autorka nie pisze o wyimaginowanych problemach tylko o życiu i to,
co opisała, może spotkać każdego.
Jestem ciekawa, czy autorka ma w planach napisanie kolejnej
książki. Jeśli byłaby równie dobra jak ta, bylibyśmy świadkami narodzin
wielkiej pisarki. Będę polecać jej powieści komu tylko się da. W sumie już to
zrobiłam i Horyzonty uczuć krążą
wśród moich znajomych. Polecam tę powieść wszystkim czytelnikom, którzy szukają
historii o życiu z udziałem niebanalnych bohaterów. To naprawdę dobra książka.
Dorota Schrammek
Horyzonty uczuć
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Szara Godzina.
Edyta Świętek "Bańki mydlane"
Na temat tej książki słyszałam wiele bardzo dobrych opinii, więc postanowiłam po nią sięgnąć. Teraz siedzę nad klawiaturą i nie wiem, co mam napisać.
Książka zapowiada się dość niepozornie. Poznajemy główną bohaterkę, Michalinę, która ma znajomych, ukochanego i chce wyjechać do pracy za granicę. Wszystko zmienia się, gdy dziewczyna idzie do lekarza, by wyjaśnić przyczynę nękającego ją od dawna przeziębienia. Okazuje się, że Michalina ma raka. Rozpoczyna się walka o jej życie. Jak pewnie się domyślacie, nie będzie ona łatwa. Nie powiem Wam, jak kończy się ta krótka opowieść. Jeśli chcecie, sami się o tym przekonajcie.
Powiem tak, spotkałam się z opiniami, że ta książka to zupełnie inne spojrzenie na temat choroby nowotworowej i śmierci. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Takiej opowieści o raku jeszcze nie czytałam. Czy ta historia porwała mnie i sprawiła, że czytałam ją ze ściśniętym sercem? Niestety nie. Owszem, Bańki mydlane czytało się szybko, ale chyba nie takich książek o raku szukam. Nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z Michaliną. Drażniła mnie, zwłaszcza po tym, jak już dowiedziała się o swojej chorobie.
Nie powiem, że ta książka to gniot literacki i pozycja niewarta uwagi. W żadnym wypadku. Nie chcę, żeby ten wpis został tak odebrany. Sięgnęłam po tę książkę z ciekawości, bo polecało ją wiele osób, Chciałam sprawdzić, co poczuję po spotkaniu z nią. Nie trafiła w mój gust czytelniczy, ale tak czasem po prostu się zdarza. Wolę czytać bardziej wymagające książki o chorobach. One bardziej zmuszają mnie do myślenia o pewnych sprawach. Bańki mydlane były dla mnie miłym przerywnikiem pomiędzy cięższymi lekturami. Spędziłam z Michaliną jeden wieczór. Nie żałuję tego spotkania, ale raczej go nie powtórzę.
Na końcu chcę złożyć ukłon w stronę autorki za przekazanie dochodu ze sprzedaży książki na rzecz Hospicjum im Świętego Łazarza w Krakowie. Niewielu jest takich pisarzy. Ogromny szacunek, pani Edyto.
Jeśli szukacie lekkiej opowieści o nowotworze, która nie jest wypełniona smutkiem i raczej nie przygnębia czytelnika, zapoznajcie się z Bańkami mydlanymi. Nie pożałujecie tego spotkania.
Edyta Świętek
Bańki mydlane
Wydawnictwo Szara Godzina
2015
Agnieszka Turzyniecka "Dziewczynka z balonikami"
"Na wszystkich pani rysunkach są małe dzieci. Na większości z nich znajduje się mała dziewczynka. To pani jest tą dziewczynką, która szuka akceptacji i miłości. Pani Marleno, proszę pozwolić jej dorosnąć. Niech pani zwróci uwagę, że ta dziewczynka jest zawsze uśmiechnięta. Ale pani już nie jest dzieckiem. Najwyższy czas, żeby stać się uśmiechniętą kobietą."
W naszej kulturze zaburzenia psychiczne należą do tematów tabu. Nie mówi się o nich otwarcie. Jeśli ktoś ma problem takiej natury, stara się to za wszelką cenę ukryć, by nie dać ludziom powodów do wytykania palcami. Tej kwestii nie bała się poruszyć w swojej książce Agnieszka Turzyniecka.
Główna bohaterka, mieszkająca w Niemczech młoda Polka, Marlena od dzieciństwa boryka się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, które wywołują skłonności samobójcze. Nawrót choroby zmusza ją do zasięgnięcia porady psychiatrycznej. Dziewczyna trafia do szpitala psychiatrycznego. Kolejna próba samobójcza sprawia, że zostaje przeniesiona do najcięższego oddziału, gdzie jest nieustannie obserwowana. W końcu na własną prośbę zostaje wypisana ze szpitala. Jednak czy uda jej się odnaleźć w świecie, przed którym tak długo uciekała?
Dziewczynka z balonikami to jedna z tych książek, których nie można oceniać w kategoriach "dobra, zła, ciekawa, nudna". To trudna lektura, w jaką trzeba się zaangażować. Na długo pozostaje w pamięci i pozostawia po sobie ślad. Historia Marleny pokazuje jak ogromny wpływ na życie człowieka ma jego przeszłość. Jej przypadek uświadamia czytelnikom czym tak naprawdę jest depresja. To nie jest tylko chwilowa niedyspozycja czy przejściowe problemy ze znalezieniem motywacji do wstania z łóżka. To poważna choroba, która nieleczona może doprowadzić do śmierci.
Współczułam Marlenie nie tylko dlatego, że boryka się z zaburzeniami psychicznymi. Było mi jej żal, że ma tak okrutną matkę. Wyzywała córkę od najgorszych, wmawiała, że nie ma z niej żadnego pożytku. Dzieci odwróciły się od niej. W sumie trudno im się dziwić. Sama uciekłabym przed taką matką. To przerażający, ale niestety prawdziwy obraz. Niewielu o tym głośno mówi, ale przykładów takich rodzin jest w naszym świecie wiele.
Przyznaję, że to kolejna z książek, po które sięgnęłam ze względu na okładkę. Domyślałam się, że zapewne przyjdzie mi zmierzyć się z trudną lekturą, ale byłam ciekawa kim będzie ta tytułowa dziewczynka z balonikami. Nie zdradzę nic więcej oprócz tego, że w świecie Marleny pojawi się w końcu kilka kolorowych barw.
Zbliżają się święta. Nie sądzę, żeby to była dobra lektura na ten nadchodzący radosny czas. Myślę jednak, że warto zapoznać się z tą lekturą. Nie tylko poznamy historię młodej dziewczyny borykającej się z problemami, ale starającej się normalnie żyć. Będziemy też mieli okazję zrozumieć czym jest depresja i pozbędziemy się stereotypowego myślenia o niej. Tego zdecydowanie potrzebuje nasze społeczeństwo i za tę lekcję bardzo dziękuję autorce.
Agnieszka Turzyniecka
Dziewczynka z balonikami
Wydawnictwo Szara Godzina
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)