Kinga Pacanowska "Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek"


Kiedy otworzyłam książkę Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek autorstwa Kingi Pacanowskiej i zobaczyłam, że zasady zastosowania dużych i małych liter nie są przestrzegane, moja korektorska krew w żyłach zmroziła się. Reaguję dość alergicznie na tak przygotowane teksty, jednak w miarę zagłębiania się w lekturę, przestało mi to przeszkadzać.
Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po tej książce. Zdecydowałam się na nią ze względu na tytuł. Okładka jakoś do mnie nie przemówiła, ale z doświadczenia wiem, że nie zawsze to, co ładnie wygląda, musi być ciekawe w odbiorze. O czym są Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek?
Bohaterem jest włóczęga, który nigdzie nie potrafi zagrzać na dłużej miejsca. Nie stroni od alkoholu i przygodnego seksu z kobietami. Nie ma zamiaru z nikim wiązać się na stałe. Wszystko zmienia się, gdy poznaje w barze pewną nieznajomą. Staje się ona miłością jego życia i powodem, dla którego chciałby zmienić swoje postępowanie. Wierzy w to, że to ta jedyna, która da mu szczęście. Kobieta powoli przyzwyczaja go do życia, jakiego wcześniej nie znał. Wspólnie dbają o dom, oddają się lekturze książek i spędzają ze sobą czas tak, jak wiele innych par. Wszystko jednak burzy się, gdy w mężczyźnie odzywają się demony przeszłości. To nie wróży niczego dobrego.
Muszę przyznać, że bałam się, że z czytania wynurzeń alkoholika nie wyjdzie nic konstruktywnego, a ja w końcu zniechęcę się do lektury i odłożę ją na bliżej nieokreślone "później". Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Połknęłam Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek w ciągu kilku godzin. Byłam zła na mężczyznę za to, że zachowuje się w tak egoistyczny sposób. Szybko jednak przestałam go oceniać. Spodobało mi się to, że w sumie do ostatniej strony nie wiadomo było, jak skończy się ta książka.
Wiele cytatów z tego debiutu można użyć jako sentencji. Widać, że autorka dokładnie przemyślała kompozycję Tatuaży po wewnętrznej stronie powiek. Każde słowo zostało postawione w odpowiednim miejscu, każda metafora pojawiła się w konkretnym celu. Nie ma tu zapełniania stron na siłę pustymi wywodami. Nie pojawiają się sztuczne dialogi i zbędne opisy. To bardzo dojrzała opowieść. Wielu z nas mogłoby upatrywać siebie w głównym bohaterze. Niekoniecznie mam tu na myśli kwestię słabości do alkoholu i przygodnego seksu. Chodzi mi bardziej o zachowanie i próby zaznaczenia swojej indywidualności w związku.
To jedna z lepszych książek o życiu, jakie ostatnimi czasy czytałam. Zmusza do myślenia i nie pozwala o sobie zapomnieć. Kinga Pacanowska poruszyła w Tatuażach po wewnętrznej stronie powiek kwestie dotyczące samotności i potrzeby bliskości. Każdy z nas mógłby się wypowiedzieć na ich temat. To nie jest łatwa lektura. Trzeba się nad nią chwilę zatrzymać, by w pełni zrozumieć jej sens. Autorka wykonała kawał solidnej roboty. Nie potrafię znaleźć niczego, do czego mogłabym mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Dobrze, może i niezbyt przemawia do mnie okładka, ale to jest tu nieistotne. Liczy się tylko to, co Kinga Pacanowska chciała nam poprzez swoją książkę przekazać. Jak dla mnie, zrobiła to na 5+. Jeśli szukacie powieści o życiu takim, jakie jest, a nie takim, jakie chcielibyśmy żeby było - sięgnijcie po tę publikację. Naprawdę warto. 


Kinga Pacanowska
Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek
Warszawska Firma Wydawnicza
Warszawa 2015

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Portalowi Sztukater
i Warszawskiej Firmie Wydawniczej.

Liebster Blog Award x7


Moi drodzy!
Do tej pory unikałam brania udziału w zabawie Liebster Blog Award. Nie miałam zbyt wiele czasu, więc konsekwentnie dziękowałam za nominację, ale na pytania nie odpowiadałam. Postanowiłam jednak to zmienić. Dlaczego? To okazja dla Was, żebyście mogli się dowiedzieć, co mi w duszy gra. W końcu nie samą książką człowiek żyje :) Blog niedługo skończy rok, więc czas na zmiany.
Żeby żadnemu z nominujących mnie nie było przykro, że odpowiedziałam na nowe pytania, a stare puściłam w niepamięć, odnalazłam poprzednie nominacje. Usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na długą lekturę :)

Nominacja od G.P.Vegi
1. Dajesz się kusić mocno reklamowanym książkom, czy może masz bardziej sceptyczne podejście? Odpowiedź uzasadnij.
Dałam się skusić tylko Potteromanii. Oczywiście mam listę książek, które chcę przeczytać i uzupełniam ją, wchodząc na inne blogi, ale raczej staram się nie iść za tłumem. Nie zawsze to, co wszyscy zachwalają, będzie dobre dla mnie. Przykład? Książki o Greyu albo saga Zmierzch. To ponad moje siły.
2. Uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak, to jaki?
Zdarza mi się grywać w badmintona, ale nie bardzo mam teraz na to czas.
3. Idealne wakacje to takie, gdzie możesz leniuchować, czy może preferujesz bardziej aktywny odpoczynek? Jeśli tak, to jaki?
Mam bzika na punkcie zamków. Byłabym przeszczęśliwa, gdybym całe wakacje mogła spędzić na ich zwiedzaniu :)
4. W idealnym świecie byłabyś/byłbyś…?
Prezydentem :)
5. Czy jest jakaś książka, która być może nawet nie mieści się w ramach Twoich  czytelniczych zainteresowań, a jednak coś Cię ciągnie do jej poznania? Jeśli tak, podaj jej tytuł i autora. 
Nie ma raczej takiej książki.
6. Budzisz się któregoś ranka i okazuje się, że jakimś cudem cofnęłaś/cofnąłeś się w czasie o co najmniej dwa wieki. Co robisz najpierw?
Dwa wieki, tak? Czyli według mojej matematyki wychodzi, że mamy rok 1815. No kolorowo nie jest, Polski nie ma na mapie, powstanie goni powstanie. Co najpierw robię? Sprawdzam, czy mąż cofnął się w czasie razem ze mną :) 
7. Kot czy pies? 
Kot :)
8. W wyborze swoich lektur kierujesz się okładkami?
Bardzo rzadko, ale nie powiem, że mi się to nie zdarza. 
9. Cytat, który jako pierwszy przychodzi Ci do głowy, to…
"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" Antoine de Saint-Exupery.
10. Wolisz książki osadzone w przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości?
Przeszłość i teraźniejszość, choć przyszłości nie mówię nie. 
11. Najładniejszy tytuł książki, to…
Porozmawiaj z księżycem Justyny Adamów-Bielkowicz

Nominacja od Miny Wetp
1. Cechy, które cenisz u przyjaciół: 
Lojalność, akceptowanie mnie taką, jaka jestem, a nie zmienianie mnie na swoją modłę.
2. Twoje ulubione zajęcie:

Czytanie :)
3. Co byłoby dla Ciebie największym nieszczęściem?

Samotność.
4.  Kim lub czym chciałabyś/ Chciałbyś być, gdybyś/aś nie była tym, kim jesteś?

Aktorką dubbingową.
5.  Ulubieni bohaterowie literaccy:

Myron Bolitar, Hermiona Granger i muzykanci z Bremy :)
6.  Ulubieni bohaterowie życia codziennego:

Mój nieżyjący już dziadek Antoni.
7.  Czego nie cierpisz ponad wszystko:

Ludzi ingerujących w moje życie.
8.  Twoja dewiza:

Nie daj sobie nigdy wmówić, że czegoś nie potrafisz. Masz jakieś marzenie, spełnij je. Ludzie mówiący, że się nie da, sami tego nie potrafią. Chcesz czegoś to walcz i już.
9.  Co cię zniechęca?
Ludzie uważający, że wszystko im się należy i tacy, którzy chcą być pępkiem świata.
10.  Jaki dźwięk lubisz?
 Szum morza.
11.  Jakiego dźwięku nie znosisz? 
Skrzypienia paznokci po tablicy, brrrr.


Nominacja od  Bohaterki Realnej
1. Gdybyś mógł/mogła spędzić jeden dzień z jakimś pisarzem lub pisarką, kto by to był i dlaczego?
Harlan Coben - mój mistrz. Chciałabym mu podziękować za Myrona Bolitara i porozmawiać z nim o kryminałach.
2. Możesz jeden raz użyć wehikułu czasu. Do jakiego roku/wieku się przenosisz i do jakiego państwa?
Hmmm, pomyślmy. Powiedziałabym, że chciałabym znaleźć się w średniowieczu, ale znając moje szczęście, spłonęłabym na stosie za herezje, więc wybrałabym starożytną Grecję. Który wiek? Trudno mi powiedzieć, chciałabym zobaczyć któryś z nieistniejących cudów świata, więc może koło 285 r.p.n.e. 
3. Jakie jest miejsce, które chciałbyś/chciałabyś koniecznie zobaczyć?
Może to mało wyszukane, ale chciałabym pojechać do Londynu do muzeum figur woskowych Madame Tussaud.
4. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Muzykanci z Bremy braci Grimm.
5. Wolisz kupować czy wypożyczać książki?
 I jedno i drugie :)
6. Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość za 10 lat? 
Za 10 lat będę rozpaczać, że niedługo 40 będę miała na karku :) a tak na poważnie, to chciałabym po prostu być szczęśliwa. Mieć męża, dzieci, pracę, domku się raczej do tego czasu nie dorobimy, ale już kota musimy mieć na bank :)
7. Najdziwniejsza książka, jaką czytałeś/aś?
 Groza jej spojrzenia Tima Powersa. Do tej pory nie wiem, o co chodzi.
8. Gdybyś był/a superbohaterem/superbohaterką, jaką miałbyś/miałabyś supermoc? 
Chciałabym być taka, jak Wolverine. Umiejętność regeneracji to jest coś :) tylko może za te szpony podziękuję, mam w kuchni noże :)
9. Ulubione zwierzę? Dlaczego właśnie to?
 Koty, bo są niezależne i zawsze chodzą swoimi drogami.
10. Co byś zrobił/a, gdybyś wiedział/a, że został Ci tydzień życia? 
Spędziłabym też czas z bliskimi.
11. Ile książek liczy Twoja biblioteczka?
Koło 1000, ale ile dokładnie, tego niestety nie wiem.
 
Nominacja od Luriko
1. Co sprawiło, że zakochałeś/aś się w czytaniu?
Zazdrościłam starszej siostrze. że dużo czyta i jest mądra. Też chciałam taka być.

2. Ile książek jest w Twojej kolekcji?
Około 1000.
3. Wolisz herbatę, kawę, sok czy może wodę?
To zależy od pory dnia i pogody na zewnątrz. Kawa pozwala mi nie paść w pracy na klawiaturę, herbatka miło ogrzewa w chłodne dni, sok dobrze smakuje do ciasta, a woda jest niezastąpiona, gdy w upalne dni chce mi się pić :)
4. Jakie jest Twoje ulubione danie?
Pierogi ruskie.
5. Gdybyś miał/a wybrać między wakacjami nad morzem lub w górach, co byś wybrał/ała?
Morze.
6. Jaki smak lodów jest Twoim ulubionym?
Nie mam ulubionego smaku lodów.
7. Ulubiony bohater literacki?
Myron Bolitar. 

8. Co sądzisz o podziale ekranizacji ostatnich tomów serii na 2 filmy?
Zależy o jaki film chodzi, choć w większości przypadków to nieporozumienie. Jeśli ostatni tom był gruby - w porządku, zróbcie dwie części, ale jeżeli miał nieco ponad 400 stron i większość to wymysł reżysera, szkoda mi pieniędzy, żeby iść na coś takiego do kina.
9. Jaki kraj chciałbyś/chciałabyś odwiedzić?
Włochy.

10. Jakiego celebrytę chciałbyś/chciałabyś poznać?
Chyba nie ma takiego. Wolałabym nie znaleźć się przez przypadek na Pudelku.pl czy innym portalu plotkarskim.
11. Jaką książkę/jaki film mógłbyś/mogłabyś czytać/oglądać w nieskończoność? 
W pogoni za szczęściem - film, Chłopiec i pies Wendy Holden - książka

Nominacja od Opium Kosa
1. Gdybyś mógł wybrać epokę w której chciałbyś żyć, która to by była?
Co prawda spaliliby mnie na stosie, ale w średniowieczu. 
2. Masz możliwość zobaczenia swojej przyszłości. Co robisz i dlaczego?
Mam dom, rodzinę, dobrą pracę i jestem szczęśliwa. Dlaczego? Może i chcę od życia zbyt wiele, ale chcę po prostu być spełniona, a tak wygląda spełnienie według mnie.
3. Jaki gatunek książkowy/filmowy mógłby dla Ciebie nie istnieć? 
Romans.
4. Lubisz chodzić do teatru? 
Tak.
5. Muzyka, która najbardziej opisuje twój charakter? 
Błagam, nie śmiejcie się, ale chyba heavy metal :D
6. Wolałbyś być muzykiem, malarzem czy pisarzem? Dlaczego? 
Pisarzem, a raczej pisarką. Dlaczego? Śpiewam gorzej niż Mandaryna, malować nie umiem, więc tylko pisanie mi zostaje :)
7. Marzenie, cel, nadzieja, bez której nie dałbyś rady żyć? 
Odpowiedź na to pytanie znajduje się w punkcie 2.
8. Gdzie widzisz się za 10 lat?
Na fotel prezydenta będę jeszcze trochę za młoda, ale może uda mi się dorobić władnej działalności :) pewien pomysł już jest, co z tego będzie? Na razie nie chcę nic mówić, żeby nie zapeszać.
9. Bez czego, totalnie nie wyobrażasz sobie życia? 
Miłości, książek i czekolady. No i kotów.
10. Jakimi wartościami kierujesz się w życiu? 
Miłość, lojalność, empatia.
11. Kim nie jesteś a chciałbyś być?
Aktorką dubbingową.

 

Nominacja od Elis Laveau
1. Skąd pomysł na Twój nick?
A wiesz, że to dobre pytanie, bo sama się nad tym zastanawiam? :)
2. Czy masz jakieś marzenie związane z książkami?
Tak, żeby były tańsze. No i marzy mi się kiedyś napisanie własnej książki :)
3. Czy kiedyś próbowałaś swoich sił w pisarstwie?
Tak.
4. Ulubiony gatunek literacki to...?
Kryminał.
5. Pięć piosenek, które nigdy Ci się nie znudzą to...?
Women in love Barbra Streisand, La isla bonita Ricky Martin i Naya Rivera, Ashland song Peter Hollens, Angel Lionel Richie i jeszcze intro do Cywilizacji IV Sida Meyera w wykonaniu Petera Hollensa i Malukah - sztuka sama w sobie.
6. Ulubione miejsce na wyciszenie, to...?
Ławka w parku.
7. Bohater z filmu/serialu z którym się utożsamiasz.
Są ludzie, którzy twierdzą, że to Hulk, bo sieję zniszczenie, gdy wpadam w złość. No dobra, może to i prawda, ale nie jestem zielona i nie biegam w samych majtkach po ulicy :) zdecydowanie bardziej przypominam Virginię Lewis z Dziesiątego królestwa.
8. Jaką książkę możesz polecić na zimowy wieczór?
Hmmmm... Ciężko mi się zdecydować na jedną konkretną, bo wiadomo, że każdemu poleciłabym coś innego. Skoro jednak mam coś wybrać, będą to Matki Pavola Rankova.
9. Skąd pomysł na taką nazwę bloga?
Nie umiem konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. Jakoś tak samo z siebie wyszło.
10. Jaki jeden przedmiot wzięłabyś na bezludną wyspę?
Tylko jeden? A czy może to być torebka Hermiony Granger? Tam mi się wszystko zmieści :) a tak na serio, to byłaby ramka na zdjęcia, do której upchnęłabym fotografie bliskich, by wiedzieć, że nie mogę wiecznie siedzieć na bezludnej wyspie, bo ktoś na mnie czeka w domu.
11. Czy masz książkę, do której często z przyjemnością wracasz?
Tak, Filary ziemi Kena Folletta.


Nominacja od Tetiany xd

1. Jaką rzecz materialną kochasz i nigdy się z nią nie rozstaniesz?
Kocham to może za dużo powiedziane, ale rzadko rozstaję się z pierwszym pierścionkiem od mojego mężczyzny.
2.Do jakiej książki masz największy sentyment?
Mały książę Antoine de Saint-Exupery.
3.Od czego jesteś uzależniona najbardziej? (np. jedzenie, książka, rzecz..)
Od czekolady i czytania książek.
4.Dlaczego postanowiłaś pisać bloga i czy wierzysz że długo uda Ci się go prowadzić?
Postanowiłam prowadzić bloga z miłości do książek. Jak długo go będę prowadzić? Czas pokaże :)
5.Jaki masz charakter?
Jak Hulk, kiedy się denerwuję, niszczę wszystko na swojej drodze. O tyle dobrze, że nie robię się zielona ;)
6.Czy książki, które czytasz wnoszą coś do twojego życia?
Tak.
7.W jakiej pozycji najczęściej czytasz książki?
Siedzącej, pozycja leżąca z nieważne jak ciekawą książką w ręce, kończy się zawsze zaśnięciem.
8.Czym kierujesz się przy wyborze książek?
Intuicją i opiniami zaprzyjaźnionych blogerów.
9.Jaki okres ze swojego życia kochasz najbardziej lub miło wspominasz?
Kocham to, co dzieje się teraz.
10.Wolisz siedzieć w pokoju z książką i komputerem czy jednak wychodzić na świat?
Wychodzę do ludzi, bo pracuję, ale lubię czasem po prostu posiedzieć w domu z książką.
11.Co sądzisz o moim blogu? Proszę o szczerze opinię nawet krytykę. Czy książki, które czytam przyciągają, czy moje recenzje są nawet dobre?
Twojego bloga odkryłam stosunkowo niedawno, więc niewiele mogę na jego temat powiedzieć. Nie mam zastrzeżenia co do tego, w jaki sposób piszesz. Pojawiają się u Ciebie tytuły, które zapisuję. Jedyną rzeczą, do której mam małe zastrzeżenie, to niezbyt czytelne, przynajmniej według mnie, archiwum. Jest tam trochę za ciemne tło i za małe literki, ale ja już stara i ślepa jestem, więc tym się nie przejmuj ;)

Teraz powinnam nominować do zabawy 77 osób. Mission impossible, nominuję więc siedem blogerek, żeby chociaż jedna cyferka się zgodziła :)

1. Kornelia Pikulik-Czyż z bloga Korci mnie czytanie.
2. Magda Saska-Radwan z bloga Przez pęknięte okulary.
3. Monalisap z bloga Wybrany świat historii.
4. Urszula Mizielińska z bloga Bierz i czytaj.
5. Agata Kądziołka z bloga Naczytane.
6. Ensorcelee MiJa z bloga My blueberry life.
7. Alicja P. z bloga alicjamagdalena.
 
Moje pytania brzmią:
1. Czy jest jakaś ekranizacja książki, która Cię zawiodła? Jeśli tak, to dlaczego?
2. Gdybyś mogła umówić się na kolację z jednym bohaterem filmowym/literacki, to kto by to był?
3. Jaki bohater literacki działa Ci najbardziej na nerwy?
4. Czy jest książka, którą poleciłabyś każdemu, bez względu na wiek, płeć, wykonywany zawód i preferencje literackie?
5. Co aktualnie czytasz?
6. Czy jest taka książka, po przeczytaniu której chciałaś przeprosić drzewa za to, że ścięli je, by móc ją wydrukować?
7. Jaką książkę na pewno dasz do przeczytania swojemu dziecku?
8. Co sądzisz na temat pisania książek przez celebrytów?
9. Co zrobiłabyś, gdybyś została prezydentem?
10. Jaki zabytek chciałabyś najbardziej zobaczyć?
11. Jakie jest Twoje życiowe motto?

Pozdrawiam,
Zaczytana bez pamięci :)

James Dawson "Wypowiedz jej imię"



Dzisiaj będziemy się bać. 
O Krwawej Mary słyszała chyba większość z nas. Znam całe mnóstwo legend na jej temat. Każda z nich przedstawia tę postać w inny sposób. Pozwólcie, że opowiem Wam tę wersję, którą znam. Pewne małżeństwo miało córkę, która nazywała się Mary. Dziewczynka zachorowała i zapadła w śpiączkę. Nie dawano jej szans na przeżycie. Rodzice postanowili więc ją pochować. Matka jednak wierzyła w to, że córka się obudzi i przywiązała jej do ręki sznureczek. Jego pociągnięcie sprawiłoby, że zadzwoniłby przymocowany do niego sznureczek. Matka chciała jej w nocy przypilnować, ale zasnęła po podaniu przez męża środka nasennego. Mary oczywiście obudziła się i próbowała wydostać się z trumny. Kiedy ojciec odkopał ją rano, zauważył zadrapane wieko trumny. Jego córka już nie żyła, ale miała szeroko otwarte oczy i umazane krwią ręce oraz twarz. Legenda głosi, że jeśli ktoś o północy uda się z zapaloną świeczką do łazienki bez okien, stanie przed lustrem i wypowie trzy razy "Krwawa Mary", to wciągnie ona nieszczęśnika do lustra lub wydłubie mu oczy. Dlaczego wspominam o Krwawej Mary? Legendę o niej wykorzystał bowiem w swojej książce James Dawson.
Jest Halloween. Troje nastolatków postanawia przyzwać ducha Krwawej Mary. Bobby, Naya i Caine nawet nie mają pojęcia, jakie konsekwencje będzie miał ich czyn. Mają tylko 5 dni. Potem wywołana zjawa zabierze ich ze sobą. Niezbyt optymistyczna wizja, prawda? Osobą, która może im pomóc, jest jedyna ofiara, która umknęła Krwawej Mary. Aby odnaleźć odpowiedzi na pewne pytania, muszą udać się do szpitala psychiatrycznego, w którym przebywa niedoszła ofiara.
Rzadko sięgam po horrory. Nie każda książka jest w stanie mnie przestraszyć. Tej się to udało. Autor potrafił zbudować napięcie. Czułam ciarki na skórze zwłaszcza wtedy, gdy czytałam fragment z nagraniem na telefonie komórkowym. To robiło wrażenie. Czułam także strach Caine'a, którego dziewczęta zamknęły w szafie z lustrem. W fotel wgniotła mnie też finałowa scena. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Nie zdradzę oczywiście jak się to zakończyło, ale mam nadzieję, że i Wy będziecie po przeczytaniu ostatnich zdań długo zbierać szczęki z podłogi.
Wypowiedz jej imię zawiera w sobie wszystkie elementy, jakie powinna posiadać powieść grozy. Czuć budowane przez całą książkę napięcie. Czytelnik właściwie nie jest w stanie przewidzieć, jak skończy się przygoda nastolatków, którzy wywołali Krwawą Mary. 
W założeniu ta książka miała być skierowana do nastoletnich czytelników. Momentami dało się to odczuć. Autor skupiał się na sprawach, które nam, dorosłym, wydają się śmieszne, ale dla nich są bardzo ważne. Widać to chociażby w opisach hierarchii panującej w elitarnej szkole, w której uczyły się Bobby i Naya. Mimo wszystko jestem tą książką pozytywnie zaskoczona. Widać wciąż jestem młoda duchem :)
Jeśli macie na to odwagę, pozwólcie ożyć legendzie. Spróbujcie wczuć się w losy bohaterów i sprawdźcie, jak to jest, gdy śmierć czai się za rogiem, a czas nie działa na Waszą korzyść.

P.S. Podzieliłam się z Wami swoją wersją tej legendy. Jestem bardzo ciekawa, jaką wersję Wy znacie. Chętnie je poznam. Podzielcie się nimi w komentarzach :)


James Dawson
Wypowiedz jej imię
Wydawnictwo YA!
Warszawa 2015

Jolanta Walentyna Sobolewska "Kamienny kot"


Sięgając po Kamiennego kota Jolanty Walentyny Sobolewskiej, nie miałam zbyt dużych wymagań. Nastawiłam się na przyjemną lekturę. Nie spodziewałam się też, że zostanie na dłużej w mojej pamięci. Zostałam miło zaskoczona. Ale po kolei.
Marta jest żoną Wiktora. Są szczęśliwym małżeństwem, lecz nie mają dzieci. Kobieta powiedziała mężczyźnie, że nie czuje powołania do macierzyństwa i nie chce być matką. Mąż kochał żonę na tyle mocno, że przystał na jej warunki. W życiu Marty zachodzi pewna zmiana, gdy spotkała w autobusie pewną kobietę. Początkowo wzbudzała ona w głównej bohaterce książki niepokój. Jak się później okazuje, Weronika, bo tak owa nieznajoma ma na imię, jest odpowiedzią na pytania z przeszłości Marty. Kobieta musi bowiem uporządkować niedokończone przed setkami lat sprawy, by móc odzyskać spokój i pełnię szczęścia. Nie, nie pomyliłam się, chodzi mi o setki lat, dobrze przeczytaliście. Marta musi zmierzyć się ze sobą sprzed kilkunastu wieków. Po co? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Akcja książki toczy się raczej leniwie. Na początku niewiele się dzieje. Nie wiemy także zbyt wiele o bohaterach. Dopiero z czasem wszystko nabiera tempa. Jeśli myślicie, że będziecie się nudzić, czytając o rozterkach Marty, muszę wyprowadzić Was z błędu. Tutaj nie ma miejsca na nudę. Dlaczego? Choćby za sprawą nadprzyrodzonego wątku. Podchodzę do takich rzeczy raczej sceptycznie. Nie każdy autor potrafi łączyć rzeczywistość i elementami fantastycznymi. Jolanta Walentyna Sobolewska poradziła sobie z tym bardzo dobrze. Aż mnie korci, żeby Wam powiedzieć o co chodzi, ale nie mogę Wam zdradzić zbyt dużo. Chcę, żebyście sami o tym przeczytali. Mogę zdradzić tylko tyle, że jeśli oglądaliście Mumia powraca w reżyserii Stephena Sommersa i spodobało Wam się to, co się tam działo, to Kamienny kot na pewno przypadnie Wam do gustu.
Nie spodziewałam się tego, że problemy Marty mogą mieć swoje podłoże w tak odległej przeszłości. Podejrzewałam, że jej niechęć do posiadania potomstwa wzięła się po prostu z tego, że kobieta wyznaje zasadę "dzieci są fajne u kogoś, przez 5 minut". Zaintrygowało mnie to, w jaki sposób autorka rozwinęła ten wątek. Z czymś takim nie spotkałam się wcześniej w żadnej innej książce. Jolancie Walentynie Sobolewskiej należą się za to wyrazy największego uznania. Kamienny kot to jej debiut literacki. Widać, że kompozycja jest przemyślana. Autorka przenosi czytelników w inny świat i pokazuje niezwykłe oblicze miłości, której nie był w stanie złamać nawet czas. Mam nadzieję, że Jolanta Walentyna Sobolewska nie poprzestanie na tej książce i wkrótce doczekam się kolejnej powieści jej autorstwa. Będę na nią czekać. Nieskromnie powiem, że byłabym zaszczycona, gdybym mogła objąć nad nią patronat.
Lektura Kamiennego kota pochłonęła mnie bez reszty. Autorce udało się dotrzeć do głębi mojego serca. Pokochałam bohaterów i trudno było mi się z nimi rozstać, ale wiedziałam, że muszą oni teraz zostać sami. Kto wie, może jeszcze kiedyś o nich usłyszę. Jestem ciekawa tego, jak dalej potoczą się ich losy. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi. Muszą być, w końcu tyle w tej książce przeszli, że zasługują na to. Dziękuję Jolancie Walentynie Sobolewskiej za zabranie mnie do zupełnie innego świata i oderwanie mnie od codzienności. Już nie mogę doczekać się kolejnej podróży z książką tej autorki. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo na nią czekać.


Jolanta Walentyna Sobolewska
Kamienny kot
Warszawska Firma Wydawnicza
Warszawa 2015

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Portalowi Sztukater
i Warszawskiej Firmie Wydawniczej.

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #20 Karen Rose "Należysz do mnie"


Przed nami dwudziesta już odsłona poniedziałkowego cyklu ze zbrodnią w tle. Co dziś Was czeka? Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie o książce Należysz do mnie autorstwa Karen Rose.
Lucy Trask pracuje jako lekarka medycyny sądowej. Pewnego dnia podczas joggingu odnajduje zwłoki mężczyzny. Początkowo wydaje jej się, że to ktoś, na kim bardzo jej zależy. Na szczęście nie jest to ta osoba. Podczas sekcji zwłok okazuje się, że ofiara była torturowana przed śmiercią. Wycięto jej serce i wypalono na ciele znak sugerujący, że to było dopiero pierwsze z serii morderstw. Jakiś czas później zostaje odnalezione kolejne ciało.
Sprawą zajmuje się J.D. Fitzpatrick, który jeszcze niedawno zajmował się walką z narkotykami. Detektyw był także na misji w Afganistanie. Kilka lat wcześniej zginęła jego żona. Podporą była dla niego jego partnerka, Stevie Mazetti, której także nie rozpieszczało życie. Przyjaciółka i tym razem stara się mu pomóc.
Śledztwo prowadzi policjantów do niewielkiej miejscowości, która skrywa sporo mrocznych tajemnic. Okazuje się, że to właśnie tam, w Anderson Ferry dorastała Lucy Trask. Czy to przypadek? Wątpliwa sprawa, prawda? Chcecie wiedzieć kto stoi za tymi morderstwami? Jesteście ciekawi, jakie tajemnice skrywa Lucy Trask? Chwytajcie zatem książki w dłoń. Ja nic więcej już nie zdradzę.
Muszę przyznać się, że od pierwszej chwili, gdy tylko J.D. pojawił się na kartach powieści, skradł moje serce. Silny mężczyzna ze złamanym sercem, który potrafi sprawić, że kobieta zapomina przy nim języka w gębie... Wybaczcie mi, rozmarzyłam się, ale on był cudowny. W przeciwieństwie do prywatnego detektywa, Claya Maynarda, który jakoś nie zdobył mojej sympatii.
Należysz do mnie to powieść, w której nie wszystko od początku do końca jest jasne. To duży plus. Co prawda w pewnym momencie pojawia się morderca, ale nie wiadomo na początku kim on jest. Autorce udało się utrzymać rosnące napięcie.Dzięki temu połknęłam to ponad 500 stron w dwa wieczory. Musiałam wiedzieć co dalej się stanie, nie mogłam wytrzymać w niewiedzy. Zdarzyło się też kilka niespodzianek, które mnie zaskoczyły. Chociażby byłam zdumiona życiorysem brata Lucy. Nie mogę zdradzić, co mnie tak zaszokowało, jeśli chodzi o jego osobę, ale powiem, że nie spodziewałam się po nim pewnych rzeczy.
Nie przeszkadzał mi nawet wątek romansu, który został wpleciony w opowieść. Podejrzewałam, że Lucy i J.D. będą mieli się ku sobie i nie zdziwiłam się, gdy tak się stało, ale historia ich miłości była tak namiętna i szybka, że wpasowała się idealnie w klimat powieści. Jestem w pełni usatysfakcjonowana tą lekturą.
Nie zrażajcie się tym, że Należysz do mnie liczy sobie 544 strony. Ta historia wciągnie Was tak bardzo, że nawet nie zorientujecie się, że zbliżacie się do końca. Polecam wszystkim fanom książek trzymających w napięciu do ostatniej strony.

Karen Rose
Należysz do mnie
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2014

P.S. Przypominam o Śląskim lecie z książką! :)

Gabriela Gargaś "Droga do domu"


O tej książce słyszałam wiele dobrego. Postanowiłam sprawdzić, czy i mnie się ona spodoba. Powiem szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Były momenty, że byłam tą historią zachwycona, lecz zdarzały się też chwile, gdy krzywiłam się i odkładałam powieść na półkę, by wrócić do niej po kilku dniach.
Związek Ewy i Pawła się rozpada. Gwoździem do jego trumny była Wigilia, którą kobieta musiała spędzić sama. Alicja wciąż, pomimo upływu kilku lat, nie potrafi pogodzić się ze śmiercią męża, który odszedł w skutek zaniedbań lekarza. Próbuje pogodzić pracę zawodową z wychowaniem synka. Antonina wychowuje wnuczkę, której rodzice przebywają za granicą. Majka nie potrafi docenić tego, że pracują oni na jej lepszą przyszłość i chce opuścić miejscowość, w której mieszka. Jest jeszcze Matylda, która obwinia się o śmierć córeczki. Każda z tych kobiet stoi na zakręcie życiowym. W końcu decydują się na wspólną podróż w poszukiwaniu siebie.
Nie mogę odmówić tej książce tego, że jest dojrzała i zmusza do przemyśleń. To nie jest typowe babskie czytadełko. Bohaterkom nic nie brakuje. Każda z nich jest wyraźnie zarysowana, ma coś do powiedzenia w sprawie i nie pojawia się tylko po to, by zapełnić puste miejsce. Najbardziej polubiłam panią Antoninę. Sama chciałabym mieć taką babcię. Nie potrafię jakoś wykrzesać w sobie ciepłych uczuć do Matyldy. Była specyficzna. Nie bardzo przepadam za takimi ludźmi.
Napisałam na początku, że czasem odkładałam książkę na półkę, by wrócić do niej po kilku dniach. Momentami lektura mnie męczyła. W sumie nie potrafię powiedzieć dlaczego. Może nie potrafię sobie wyobrazić tej ich podróży. Pięć kobiet, małe dziecko i rozklekotany busik. Jakoś średnio to do mnie przemawia.
Ta książka to mieszanka emocji. Znajdziecie tu melancholię, radość i smutek. Nie wiem, czy to dobra lektura na gorące letnie dni. Chyba lepiej czytałoby się ją jesienią. Ta aura jakoś bardziej sprzyja rozmyślaniu o tym, co się przeczytało.
Na pierwszy rzut oka bohaterki różnią się od siebie. Po wczytaniu się w książkę, zaczyna zauważać się łączące je podobieństwa. Myślę, że każda czytelniczka znalazłaby coś dla siebie. Jeśli szukacie historii o poszukiwaniu siebie i drogi do szczęścia - dobrze trafiliście. Jeżeli zaś chcecie lekkiej lektury, która nie zmusi do myślenia, poszukajcie lepiej czegoś innego.

Gabriela Gargaś
Droga do domu
Wydawnictwo Filia
Poznań 2015

Śląskie lato z książką w Czytelni mola książkowego



Drodzy czytelnicy!
W życiu każdego książkoholika przychodzi taki moment, że jego książki przestają mieścić się na półkach, nawet w lodówce zaczyna brakować na nie miejsca :) Tak też stało się i w moim przypadku.
Dlatego postanowiłam otworzyć dla Was moją biblioteczkę. Jeśli mieszkacie w Katowicach lub Jaworznie albo nie macie daleko do któregoś z tych dwóch miast, od dziś do końca wakacji macie możliwość zdobycia książek. Wszystkie egzemplarze są w bardzo dobrym stanie. Mają jednak pieczątkę z portalu Sztukater, która informuje, że nie są one na sprzedaż. Jeśli to nie jest dla Was przeszkoda i chcecie spotkać się ze mną, żeby odebrać wymarzoną książkę, zapraszam do udziału w zabawie.
Jakie są zasady Śląskiego lata z książką w Czytelni mola książkowego?

  1. Organizatorką akcji jest autorka bloga Czytelnia mola książkowego.
  2. W Śląskim lecie z książką mogą brać udział czytelnicy z Katowic lub Jaworzna oraz okolic tych miast.
  3. Chęć otrzymania książki zgłaszacie na adres mailowy: maria.derejczykzwierzynska@gmail.com. Obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy.
  4. Książki odbiera się osobiście w Katowicach lub Jaworznie po uprzednim kontakcie ze mną. Nie wysyłam książek (wybaczcie mi, trochę się tego nazbierało, a koszty przesyłek mnie zrujnują).
  5. Można wybrać dowolną liczbę książek, nie ma ograniczenia.
  6. Lista książek będzie dostępna w zakładce "Śląskie lato z książką w Czytelni mola książkowego".
  7. Jeśli chcecie być informowani na bieżąco o tym, co aktualnie jest dostępne do zgarnięcia, polubcie Czytelnię na Facebooku
To tyle z mojej strony. Śląskie lato z książką w Czytelni mola książkowego oficjalnie uważam za rozpoczęte. Udanych łowów :) 

Lopez Lomong "Bieg po życie"


Pozwólcie, że zabiorę Was dzisiaj do pogrążonej w wojnie Afryki. To stamtąd przybył do Stanów Zjednoczonych Lopez Lomong, amerykański lekkoatleta specjalizujący się w biegach średnich i długich. Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie.
Lopepe (zwany tak pieszczotliwie przez matkę) został porwany przez sudańskich rebeliantów, gdy miał 6 lat. Był zbyt mały, by szkolić go na żołnierza. Porywacze spisali go na straty. Chłopiec każdego dnia patrzył na to, jak jego przyjaciele umierali z wycieńczenia w małej chatce wypełnionej fekaliami. Lopeza czekałby taki sam los, gdyby nie trzej "aniołowie stróże", którzy pomogli mu uciec z tego piekła.
Chłopiec trafił do obozu dla uchodźców w Kenii. Na długie lata jego domem stała się Kakuma. Szansą na nowe, lepsze życie okazał się dla niego wyjazd do Ameryki. Tam Lopez odnalazł szczęście i nową rodzinę. Za oceanem spełnił też swoje marzenia o karierze lekkoatlety. Z małego i przestraszonego chłopczyka w brudnym odświętnym ubranku stał się chorążym, który wniósł flagę Stanów Zjednoczonych na olimpiadzie w Pekinie.
Kiedy następnym razem zamówię książkę do recenzji, poproszę pana Oskara o dołączenie do niej paczki chusteczek. W trakcie lektury po moich policzkach wiele razy płynęły łzy. Płakałam, gdy czytałam o niedoli małego Lopeza, wzruszyłam się, gdy czytałam o jego walce o wyjazd do Ameryki. Ocierałam łzy także w momencie, gdy wnosił flagę na ceremonii rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Byłam wtedy bardzo dumna z Lopeza. Już wiem, co czują matki, gdy obserwują swoje dzieci podczas publicznych występów. W trakcie żadnej lektury nie towarzyszyło mi takie uczucie. Lopepe to prawdziwy wzór do naśladowania. Niewielu ludzi może poszczycić się taką wolą walki jak on.
Lopez opowiada swoją historię w bardzo wciągający sposób. Z książki wyłania się obraz bardzo serdecznego i wygadanego mężczyzny. Lopepe daje czytelnikom ważne przesłanie. Pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. On miał umrzeć. Dla rebeliantów był tylko kolejnym darmozjadem do wykarmienia. Jego śmierć by ich nie obeszła. Lopez postanowił jednak zawalczyć. Chciał biegać i udało mu się to. Miał odwagę zawalczyć o swoje marzenia. Nie przeszkadzało mu to, że nie zna angielskiego. Jestem dla niego pełna podziwu. Jeśli kiedykolwiek pomyślę, że nie potrafię czegoś zrobić, przypomnę sobie jego historię. 
Tę książkę napisało samo życie. Fakt, miejscami, zwłaszcza na początku, gdy wraz z Lopezem znajdujemy się jeszcze w Afryce, zdarzają się dość brutalne opisy. Warto jednak zapoznać się z tą historią. To wzruszająca opowieść o walce z przeciwnościami i sile marzeń. Jeśli nie interesujecie się sportem, nie zrażajcie się do tej opowieści. Sport jest w niej tylko tłem. Pozwólcie Lopezowi opowiedzieć swoją historię. Niech stanie się ona dla Was inspiracją w walce o marzenia.

Lopez Lomong
Bieg po życie
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Wydawnictwu Sine Qua Non.

Sztukaterowy zawrót głowy part 2

Uwielbiam dni, gdy po powrocie z pracy zastaję w dużym pokoju szczelnie opakowaną czarną i bardzo ciężką paczkę, która wygląda tak:


Jak dobrze wiecie, współpracuję z Portalem Sztukater. Raz w miesiącu przychodzi do mnie paczka wypełniona po brzegi książkowymi perełkami. Moja radość po otwarciu pudła zawsze jest ogromna. Znajdźcie mi mola książkowego, który nie lubi takiego widoku:


Tyle radości w małym tekturowym pudełku. Będę miała co czytać w drodze do i z pracy. Na kilka tytułów polowałam od dawna. To między innymi widoczny na pierwszym planie Krach Andrew Grossa. Moje zdobycze prezentują się następująco:


Wataha w podróży. Himalaje na czterech łapach Agnieszka Włodarczyk, Przemek Bucharowski
Ułan Batalionu Zośka. Gawęda o Janku Rodowiczu Anodzie Barbara Wachowicz
Księżna Izabela Czartoryska Katarzyna Maria Bodziachowska
Tatuaże po wewnętrznej stronie powiek Kinga Pacanowska
Cesarzowa wdowa Cixi Jung Chang
Charlie Chaplin Peter Ackroyd
Portret Doriana Graya Oscar Wilde
Kod Himmlera Przemysław Piotrowski
Stalowe serce Brandon Sanderson
Pamiętnik Łukasz Piotr Kotwicki
Obietnica krwi Brian McClellan
Tajemnice królów Victoria Gische
Uczucie silniejsze od strachu Marc Levy
Rycerze krzyża i miecza Andrzej Zieliński
Żółkiew Jan Ryszard Czarnecki
Dlaczego Zachód rządzi - na razie Ian Morris
Terror Dan Simmons
Pakt diabłów Roger Moorhouse
Krach Andrew Gross
Na kocią łapę Jeffrey Archer
Tuż za rogiem Magdalena Kawka Robert Ziółkowski
Dżongło. Niech będzie jak chce Adam W. Chałupski
Poczta do nigdy-nigdy Lucjan Wolanowski
Kamienny kot Jolanta Walentyna Sobolewska

Ktoś może coś czytał? Coś doradza albo odradza? Czekam na opinie :)

Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #19 Lawrence Osborne "Przebaczenie"


Jesteście ciekawi tego, jak wygląda prowadzenie śledztwa w Maroku? Trafiliście w takim razie pod dobry adres. Usiądźcie wygodnie i zobaczcie, co na ten temat ma do powiedzenia Lawrence Osborne, autor Przebaczenia.
Jo i David to pochodzące z Anglii małżeństwo. Do Maroka przyjechali na zaproszenie swojego przyjaciela. Kiedy jechali na zorganizowaną przez niego imprezę, pokłócili się. Nerwy i alkohol doprowadziły do tragedii. David nie zdążył wyhamować przed chłopcem, który znalazł się na drodze. Jechał na tyle szybko, że zabił go. Zdezorientowany mężczyzna postanawia zabrać ze sobą ciało ofiary do domu przyjaciela. Znaleźli się przecież na środku pustyni. Nie ma tu jak zadzwonić po pomoc, a zostawić tu zwłoki nie bardzo wypada. Na miejscu gospodarz zawiadamia policję i postanawia pomóc w zatuszowaniu całej sprawy. Nie podoba się to tubylcom, którzy mają już dość turystów uważających się za osoby nietykalne. Jesteście ciekawi, co wyniknie z tej historii? Poszukajcie zatem Przebaczenia i przekonajcie się sami. Ja nie zdradzę już więcej szczegółów.
Muszę przyznać, że mam dość mieszane uczucia po tej lekturze. Z jednej strony pomysł był dość oryginalny, ale z drugiej strony czegoś mi tu brakowało. Jest śledztwo, którego nie ma. Nie, to nie jest mój błąd, napisałam to z premedytacją. Dlaczego? Nie wiem, jak inaczej mogę określić zachowanie policji. Mundurowi przyjeżdżają do domu pewnego mężczyzny i widzą zwłoki w garażu. Nie robi to na nich większego wrażenia. Kilka zielonych banknotów wszystko załatwi. Nawet nie interesuje ich to, kim była ofiara. Dziwiło mnie także zachowanie gospodarza. Rozumiem, że chciał pomóc przyjaciołom, ale chyba są pewne granice przyjaźni, których przekroczyć nie wolno. David zabił człowieka. Nie przejechał małego jeża, lecz młodego chłopaka, który miał przed sobą całe życie. Ktoś na pewno czekał na niego w domu. Nie mógł nie ponieść za to kary. Ucieszyłam się, gdy lokalna społeczność postanowiła nie odpuścić mu.
Cała ta akcja działa się bardzo szybko. Brakowało mi nagłych zwrotów akcji, ale w sumie czego mogłam się spodziewać, skoro od początku wiedziałam, kto zabił? Spodobało mi się jednak to, że autor nie zapomniał o zabitym chłopaku i pozwolił nam go poznać. Dzięki temu pamięć o nim nie umarła.
Nie polubiłam tego angielskiego małżeństwa. Na początku było mi szkoda Jo, że musi użerać się z mężem alkoholikiem, ale po tym, co zrobiła, gdy Davida nie było w domu, doszłam do wniosku, że oboje są siebie warci. Za żadne z nich nie dałabym złamanego grosza.
Co jeszcze ujęło mnie w tej książce? Sposób pokazania dwóch tak diametralnie różnych od siebie kultur. Muzułmanie uważają Europejczyków za niewiernych. Co prawda świętej wojny im nie wypowiedzieli, ale nie pochwalali zachowania tych bogatych i rozbestwionych ludzi. Marokańczycy mieli swoje zasady i ich się trzymali. Z turystami było nieco gorzej. Byli tak dzicy, że aż jest mi za nich wstyd.
Nie podobała mi się jedna rzecz. Mam bardzo duże zastrzeżenie co do polskiego przekładu. Pojawia się wiele nieprzetłumaczonych sformułowań, które utrudniają lekturę. Nie znam francuskiego i musiałam posiłkować się wiedzą narzeczonego, by zrozumieć, o czym jest mowa. W tych miejscach powinny być przypisy. Inaczej bez słownika francusko-polskiego nie zrozumie się niektórych dialogów.
Fanom kryminałów z szybkimi zwrotami akcji radzę poszukać czegoś innego. Przebaczenie to propozycja raczej dla osób lubiących zagraniczne podróże. Pojawia się tu sporo rozwlekłych opisów otoczenia. Pewnie nie wszyscy przez nie przebrną, ale warto dać tej książce szansę. Chociażby ze względu na możliwość poznania innej kultury.

Lawrence Osborne
Przebaczenie
Wydawnictwo Znak Literanova
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Znak Literanova

Nina Majewska-Brown "Wakacje"


Nie wiem, jak u Was, ale u mnie jest bardzo gorąco. Czas więc na typowo wakacyjną lekturę, którą można spokojnie zabrać ze sobą na wczasy. Jesteście ciekawi tego, co spotkało bohaterów na zagranicznych wczasach? Siądźcie więc wygodnie.
Nina i Bartek wraz z dziećmi, Jankiem i Klarą do Hiszpanii. Wymarzone wczasy dość szybko zamieniają się w katastrofę. Dlaczego? Otóż dlatego, że rodzice Bartka, z którymi Nina ma nienajlepszy kontakt, postanawiają do nich dołączyć. Okazuje się, że starsi państwo mają soją własną wizję tego wyjazdu i niekoniecznie interesuje ich to, co na ten temat mają do powiedzenia synowa i wnuki. Myślicie, że już gorzej być nie może? Może, ale nie mogę zdradzić nic więcej.
Kiedy zaczęłam czytać o przygotowaniach do wyjazdu, pomyślałam sobie, że chyba nie przejdę przez tę książkę. Bałam się, że czeka mnie czytanie o jęczącej małej dziewczynce, która chce jeść/pić, nudzi jej się, chce wracać do domu, bolą ją nóżki, o jej starszym bracie, który jakoś będzie chciał przeżyć ten wyjazd i o rodzicach próbujących dogodzić obojgu. Na szczęście autorka mnie pozytywnie zaskoczyła.
To literacki debiut Niny Majewskiej-Brown, jednak ja miałam wrażenie, że czytałam książkę literackiej weteranki. Nie zabrakło tu sarkazmu, humoru, postaci z krwi i kości i akcji. Nie spodziewałam się też, że zakończenie wakacji tej rodziny będzie dla mnie takim kubłem zimnej wody. Podejrzewam, że wielu czytelników będzie miało podobne odczucia. Takiego obrotu chyba nikt się nie spodziewał. W jednej chwili śmiałam się do rozpuku, by za moment powstrzymywać łzy. Kiedy już myślałam, że wszystko się powoli układa, autorka zaskoczyła mnie zakończeniem. Mam nadzieję, że ta książka doczeka się kontynuacji, bo jestem ciekawa co dalej stanie się z bohaterami. Nie można zostawiać czytelników w takiej niepewności.
Pokochałam Ninę. Podziwiam ją za to, że udało jej się ogarnąć cały ten wyjazd i nie dać się zwariować. Nie mogłam się jakoś przekonać do Bartka. Dorosły facet robiący to, co każą mu rodzice to chyba najgorsza zaraza. Spodobało mi się jednak to, że znalazł w końcu w spodniach swoje jaja i postawił im się. Nie wiem, jak tak długo mógł poddawać się ich woli. To byli ludzie z piekła rodem. Zwłaszcza jego mamusia. Ojca dało się jeszcze przeżyć, choć po tym, jak jego rodzina wróciła do Polski, dał popis swoich umiejętności.
Wakacje zmuszają do tego, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy naprawdę znamy osobę, z którą dzielimy swoje życie. W trakcie lektury zastanawiałam się nad tym, ile byłabym w stanie wybaczyć mojemu mężowi. Miłość miłością, ale wszystko ma swoje granice.
Ta książka nie jest "babską" opowieścią o wakacyjnym wyjeździe. To historia o tym, jakie przewrotne potrafi być życie. Pierwsza część Wakacji jest dość senna, dzieje się niewiele. W drugiej części akcja nabiera tempa i nie pozwala czytelnikowi ochłonąć z dostarczanych wrażeń. Jedna sensacja goni drugą. Wielki ukłon z mojej strony dla autorki za to, co zrobiła. Jestem głodna kolejnych wrażeń. Chętnie jeszcze raz wsiądę do serwowanego przez Ninę Majewską-Brown rollercoastera emocji.

Nina Majewska-Brown
Wakacje
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2015

Carina Bartsch "Lato koloru wiśni"


Kiedy w opisie książki Lato koloru wiśni przeczytałam, że do głównej bohaterki anonimowe maile pisze tajemniczy Luca, pomyślałam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Nie wiem, od kiedy anonim podpisuje się imieniem, ale może niepotrzebnie się czepiam. Obawiałam się jednak, że w środku znajdę jeszcze więcej takich kwiatków. Na szczęście moje obawy nie sprawdziły się.
Historia opowiedziana w tej książce nie jest oryginalna. Główną bohaterką jest studentka, która nie ma zbyt bogatych ludzi, musi sobie dorabiać jako kelnerka i mieszkać ze współlokatorami. Jest też przyjaciółka owej dziewczyny, która ma przystojnego, ale irytującego jak komar w nocy brata. Musicie przyznać, że historia nie jest oryginalna. Jednak w Lecie koloru wiśni było coś, co nie pozwoliło mi się od niego oderwać.
Emely Winters studiuje literaturoznawstwo. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu i dorabia jako kelnerka. Nie ma chłopaka, ma za to przyjaciółkę, która chcąc jej szczęścia, próbuje ją wyswatać. Szkoda tylko, że główna zainteresowana nie bardzo pali się do zmiany statusu związku. Do Emely zaczynają przychodzić tajemnicze maile od jeszcze bardziej tajemniczego Luki. Dziewczyna nie wie, kim on jest, ale decyduje się na tę internetową znajomość. Luca zaczyna ją fascynować, jednak nie potrafi zapomnieć o bracie swojej przyjaciółki Alex, Elyasie. Jesteście ciekawi co z tego wyniknie? Chwytajcie w takim razie za książki, ja już nic więcej nie zdradzę.
Ta książka ma prawie 500 stron, ale tak mnie wciągnęła, że pochłonęłam ją w ciągu jednego wieczora. Nie potrafiłam odłożyć lektury na później. MUSIAŁAM dowiedzieć się, kim jest Luca. Zaintrygował mnie. Gdybym nie była w związku, napisałabym, że sama chciałabym dostawać takie wiadomości. Polubiłam Emely, choć nie wszystkim pewnie przypadnie do gustu jej cięty język. Ja płakałam ze śmiechu, czytając jej niektóre wypowiedzi i przemyślenia. Podobało mi się jej zdrowe podejście do życia. Emely nieco przypomina mnie, może dlatego tak bardzo się z nią zżyłam. Nieco drażniła mnie wiecznie rozgadana Alex. Nie wiem, czy chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Cenię sobie ludzi potrafiących dochować tajemnicy. Ona już na wstępie byłaby z tego powodu spalona. Nie umiała utrzymać języka za zębami, choć w sytuacjach kryzysowych była niezastąpiona. Jest jeszcze jej brat, Elyas. Fakt, był, za przeproszeniem, irytującym dupkiem, ale miał w sobie coś, co sprawiło, że jednak go polubiłam. No i miał Mustanga. Niegrzeczny chłopiec z szybkim samochodem... Marzenie. Elyas bardzo zapunktował u mnie tym, co zrobił, gdy rodzice Emely mieli wypadek. Żałuję tylko tego, że nie pociągnięto bardziej wątku państwa Winters. Chciałabym się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Szkoda, że pojawili się tylko na chwilę.
Zakończenie książki narobiło mi ochoty na kolejną część. Myślałam, że dowiem się, kim jest tajemniczy Luca, ale nic z tego nie wyszło, choć pojawiły się pewne podejrzenia. Aż jestem ciekawa, czy dobrze kombinuję. Mam nadzieję, że Zima koloru turkusu w miarę szybko wpadnie w moje ręce.
Lato koloru wiśni to z jednej strony historia, jakich wiele, ale z drugiej strony została opowiedziana w niezwykły sposób. Emely świetnie sprawdziła się w roli narratorki. Uwielbiam jej sarkazm. To bardzo przyjemna powieść, dedykowana raczej dla pań niż panów. Przede wszystkim dlatego, że jest ona opowiedziana z perspektywy kobiety. Za oknami panują nieziemskie upały. Jeśli szukacie lekkiej, niekoniecznie cienkiej lektury na nadchodzące dni, polecam tę książkę. Nie radzę tylko niczego przy niej pić lub jeść, bo możecie się zakrztusić. Wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane. 

Carina Bartsch
Lato koloru wiśni
Wydawnictwo Media Rodzina
Poznań 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Media Rodzina.


Wendy Holden "Urodzeni, by żyć"


Wendy Holden pokochałam za książkę Chłopiec i pies, o której pisałam kilka miesięcy temu. Bez zastanowienia sięgnęłam więc po kolejną pozycję jej autorstwa. Tym razem pisarka postanowiła opisać historię trzech kobiet, które urodziły dzieci w obozach koncentracyjnych.
Podczas każdego transportu Żydów do Auschwitz, dzielono ich na kilka grup. Na osoby zdolne do pracy i takie, które od razu trzeba było wysłać do komory gazowej. Byli wśród nich ludzie starsi, chorzy, małe dzieci oraz kobiety w ciąży. Tylko nielicznym z nich udało się ukryć ten fakt przed doktorem Mengele, który przeprowadzał na przyszłych matkach eksperymenty. Tym, którym się to udało, niełatwo było donosić ciążę. Musiały pracować ponad siły, nie odżywiały się prawidłowo. Wiele z nich topiło swoje dzieci w wiadrach. Wiedziały, że jeśli tego nie zrobią, znajdą się wraz z noworodkiem w komorze gazowej. A one chciały żyć...
Priska, Anka i Rachela były brzemienne, gdy znalazły się w transporcie do obozu koncentracyjnego. Wszystkie miały na tyle szczęścia, że dane im było urodzić dzieci. Jedna z nich urodziła córeczkę na brudnej desce w fabryce, dwie pozostałe zostały matkami w pociągu wiozącym je do obozu koncentracyjnego Mauthausen w Austrii.. Hana, Mark i Eva nie mieli prawa przeżyć. Przetrwali jednak pomimo wszystko i podzielili się a autorką książki swoimi wspomnieniami dotyczącymi matek.
Każdą z nich poznajemy w czasach, gdy spokojnie mieszkały z rodzinami. Towarzyszymy im podczas ślubu, a potem wraz z nimi czekamy na ogłoszenie radosnej nowiny. Kobiety nie spodziewały się tego, że radość z powodu ciąży zostanie im tak szybko odebrana. To uczucie szybko zastąpił strach. Po trafieniu do obozu nie miały pewności, że dożyją następnego dnia. O przeżyciu porodu nie wspominając.
W trakcie lektury byłam pełna podziwu dla tych trzech kobiet. Straciły mężów i bliskich. Jedyną rzeczą, jaka trzymała je przy życiu, było rosnące w brzuchu maleństwo. Mnie, osobie żyjącej w czasach trudno jest wyobrazić sobie coś takiego. Nie wiem, czy miałabym w sobie na tyle siły, by przeżyć to piekło.
Zdaję sobie sprawę z tego, że tematyka, jaką porusza ta książka, jest bardzo trudna i nie każdy będzie w stanie ją przeczytać, ale mogę Was zapewnić, że nie jest to przygnębiająca lektura. Wręcz przeciwnie. Daje nadzieję i pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Warto zapoznać się z Urodzonymi, by żyć. To niesamowita historia, która na długo zostanie w Waszej pamięci.


Eva Clarke, Mark Olsky i Hana Berger Moran
troje dzieci urodzonych, by żyć w świecie,
który nie dawał im prawa do przeżycia.

Suki Kim "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit"


Pozwólcie, że dziś opowiem wam bajkę o pewnym kraju, który dla nas, zwykłych śmiertelników, jest miejscem niedostępnym i raczej nieprzyjaznym. Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie o tym, czego dowiedziałam się na temat tego państwa od Suki Kim, autorki książki Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit.
Suki Kim znalazła się w tym kraju wraz z kilkoma misjonarzami, by uczyć studentów wywodzących się z bogatych rodzin. Jadąc do Korei, kobieta wiedziała, że czeka ją trudne zadanie. Nie wolno jej było poruszać tematów związanych z polityką, by przez przypadek nie zasugerować, że w innych krajach jest lepsza sytuacja. Nie mogła nosić spodni ani biżuterii. To, co wolno jej było czytać i oglądać, musiało być zaakceptowane przez władzę. Nie chodziła nigdzie sama, wszystko to, co powiedziała, mogło zostać podsłuchane i użyte przeciwko niej. Nie miała prawa dawać studentom do rąk Biblii. Oni mieli innych bogów. Swoich Kimów. Ich wizerunki były święte. Zbezczeszczenie (świadome lub nie) któregokolwiek z nich było surowo karane. Nie wiem, czy na jej miejscu znalazłabym w sobie na tyle siły, by tam pojechać.
Co uderzyło mnie w pierwszej chwili? Podział społeczeństwa. Albo jest się pracującym w fabryce robolem albo ma się bogatych rodziców, studiuje się i żyje na w miarę wysokim poziomie. Nie oznacza to jednak tego, że koreańskiej „inteligencji” wolno myśleć. Jedyne, co mogą robić do woli, to wielbić swojego przywódcę. Żyją w swojej zamkniętej społeczności, nie mają dostępu do kultury, nie są obeznani w tym, co dzieje się za granicami ich państwa. To nie jest tak, że ich to nie interesuje. Oni po prostu nie mogą zdobyć takiej wiedzy. Wszelkie media są tak bardzo ocenzurowane, że nie ma możliwości prześledzenia zagranicznych portali. W Korei często panuje też głód. Gdy jest nieurodzaj, ludzie są niedożywieni, jedzą jakieś wodniste zupy. O mięsie mogą tylko pomarzyć. Uwierzcie mi, za żadne pieniądze nie chcielibyście znaleźć się w tym kraju.
Studenci, których uczyła Suki Kim, przypominali bardziej dzieci niż ludzi dorosłych. Nie wiedzieli, jak zagadać do dziewczyny, informacje, które posiadali chociażby na temat ligi NBA były mocno przedawnione i nie wiedzieli, jakie filmy oglądają ich równolatkowie zza granicy. Opowiem wam historię o projekcji Harry'ego Pottera. Tego czarodzieja nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Nawet teraz jedna ze stacji puszcza cykl filmów o nim. Młodzi Koreańczycy nie mieli okazji wcześniej go poznać. Cieszyli się jak małe dzieci, że będą mogli zobaczyć jeden z filmów o przygodach młodego czarodzieja. Nie wszyscy jednak dostąpili tego zaszczytu. Projekcję mogli obejrzeć tylko wybrani. Serce mi się kroiło, gdy Suki Kim tłumaczyła pozostałym, że oni nie wezmą udziału w tym pokazie. Podejrzewam, że już nigdy nie będą mieli podobnej okazji i nie przekonają się, na jakich filmach wychowało się wiele dzieci za granicami ich kraju.
Jestem przerażona tym, w jaki sposób funkcjonują Koreańczycy. Nie znają innego życia, więc trudno się dziwić, że nie próbują walczyć z systemem. Nawet nie wiem, czy próba buntu cokolwiek by dała. Pojedyncze jednostki niewiele zdziałają, a na pospolite ruszenie nie ma raczej co liczyć.
Opowieść Suki Kim otwiera nam, Europejczykom oczy na to, co dzieje się za zamkniętymi granicami Korei Północnej. Ta rzeczywistość mnie przeraża. Może i nie jest u nas zbyt kolorowo, ale cieszę się, że przyszło mi żyć akurat w Polsce. Tu przynajmniej mam dostęp do wiadomości, mogę chodzić do kina i nie muszę wzdychać do portretu prezydenta. Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom, którzy chcą dowiedzieć się, jak wygląda życie w Korei Północnej z perspektywy obcokrajowca.

Suki Kim
Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit
Wydawnictwo Znak Literanova
Kraków 2015

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Portalowi Sztukater
i Wydawnictwu Znak Literanova


Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka