Magdalena Majcher "Obca kobieta"

 

Weronika ma pewien mroczny sekret, który zdeterminował całe jej życie. Pod maską spokojnej bibliotekarki ukrywa błędy i grzechy młodości. Nie planowała dzieci. Uważała, że nie nadaje się na matkę, ale los zdecydował za nią, stawiając na jej drodze Huberta i jego córkę Oliwię.

Dziesięć lat później Hubert odchodzi. Weronika z dnia na dzień staje się dla Oliwii tym, kim właściwie zawsze była – obcą kobietą. A może jednak nie? Może nie trzeba urodzić, żeby zostać matką?

Weronika i Hubert od kilku lat byli parą. Wychowywali córkę mężczyzny z poprzedniego związku. Pewnego dnia Hubert oznajmia Weronice, że kocha inną, więc ona musi zniknąć z jego życia. Nie chce pozwolić jej na kontakty z Oliwią, dla której Weronika jest jedyną znaną matką. Kobieta postanawia walczyć o kontakty z dzieckiem.

Magdalena Majcher poruszyła w swojej powieści trudny temat. Ileż w Polsce jest par, które żyją w taki sposób jak Weronika i Hubert. Niektórzy są ze sobą do końca, w innych przypadkach miłość się kończy i ta druga strona, która nie jest oficjalnie rodzicem, nagle zostaje na lodzie. Nie zawsze, czasem partnerzy są w stanie dogadać się ze sobą. Tu było jednak inaczej.

Akcja powieści toczy się dwutorowo. Mamy teraźniejszość, w której widzimy to, jak Weronika walczy o Oliwię, oraz przeszłość, w której widzimy początki znajomości Weroniki i Huberta. I tu muszę powiedzieć, że mam z tym pewien problem. Rozumiem zamysł autorki. Wiem, dlaczego zdecydowała się na taki zabieg, ale mam wrażenie, że cierpi przez to nieco warstwa związana z teraźniejszością. Początek książki był bardzo dobry. Były momenty, gdy naprawdę czułam, że coś łapie mnie za gardło. Nie wyobrażam sobie tego, co musiały czuć Weronika i Oliwia, na Huberta spuszczę zasłonę milczenia, bo koleś od samego początku wydawał mi się szemrany, a przeszłość i to, co zrobił, by uniemożliwić Weronice kontakty z Oliwią, jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziły. Jednak na pewnym etapie ta historia przestała wywierać na mnie aż tak duże emocje. Konkretnie chodzi mi o moment, w którym Weronika spotyka się z panią mecenas, by dowiedzieć się, co może zrobić w swojej sprawie. Do tego momentu było dla mnie świetnie, potem już zabrakło mi tego, co znalazłam w tej książce na początku. Mam wrażenie, że akcja za bardzo przyspieszyła i przez to ucierpiała psychologia postaci. Nie przemówiło też do mnie zakończenie.

Nie mogę odmówić autorce tego, że potrafi grać emocjami czytelnika, bo wychodzi jej to perfekcyjnie i za to niezwykle szanuję Magdalenę Majcher. Wie, jaką historię chce opowiedzieć, co chce w niej pokazać i jak to zrobić. Uważam, że bardzo dobrze wybrzmiewają tu relacje między Weroniką i Oliwią. Ogromny plus za to, jak autorka przedstawiła je w przeszłości. W to wszystko można uwierzyć.

Jeśli szukacie dobrej powieści obyczajowej, to polecam tę książkę. Myślę, że sama opowieść może przynieść wiele dobrego, jeśli trafi do osoby, która znalazła się w podobnej sytuacji jak Weronika. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie mamy prawa i o co możemy walczyć.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka