Romy Hausmann "Ukochane dziecko"

 

Ukryty w lesie szałas z zabitymi oknami. Życie Leny i jej dwojga dzieci toczy się wedle ściśle określonych zasad: pory posiłków, wizyty w toalecie czy czas nauki są dokładnie wyznaczone przez porywacza, a zarazem ojca dzieci, i wszyscy ich przestrzegają. W ten sposób ojciec porywacz chce chronić rodzinę przed niebezpieczeństwami czyhającymi na zewnątrz i zapewnić dzieciom matkę, która już zawsze będzie się nimi opiekować.

Pewnego dnia Lenie udaje się uciec – koszmar jednak trwa. Wygląda na to, że jej oprawca chce odzyskać to, co uważa za swoją własność. Mimo że pojawiają się wątpliwości, czy to naprawdę ta kobieta, nazywana „Leną”, zniknęła kilkanaście lat wcześniej, policja i zdesperowani rodzice Leny robią wszystko, by połączyć te pozornie niepasujące do siebie fragmenty układanki.

Lena uciekła z szałasu, w którym była przetrzymywana z dwójką dzieci. Jej oprawca nadzorował każdą chwilę jej życia. Nawet korzystanie z ubikacji. Wszystko miało wyznaczoną porę. W końcu kobieta wyrwała się z koszmaru, a przynajmniej tak jej się wydaje.

To jedna z tych książek, których akcja toczy się powoli. Jeśli liczyliście na wartką akcję, to muszę Was rozczarować, nic z tego. Historia jest przedstawiona z perspektywy trzech osób: Hannah, Leny i Matthiasa. Każde z nich dokłada fragment układanki do całości, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo chaotyczna.

Przyznam szczerze, że nie było mi łatwo czytać tę książkę. Były fragmenty, zwłaszcza w narracji Leny, które wydawały mi się przegadane, chaotyczne i to wybijało mnie z rytmu czytania. Przerażała mnie Hannah. Miała dość specyficzne podejście do rzeczywistości, a i z wyrażaniem emocji było u niej też inaczej. Współczułam jej tego, przez co musiała przejść, nie była złym człowiekiem, ale miała w sobie coś, co sprawiało, że czułam ciarki na całym ciele, kiedy tylko pojawiała się na kartach powieści. Współczułam też z całego serca Matthiasowi. W pewnym momencie zaczął mnie też nieco irytować, ale z drugiej strony, gdybym przeszła przez to samo co on, podejrzewam, że mogłabym się zachowywać podobnie.

Czasem gubiłam się w tym, co się dzieje, ale sami bohaterowie też do końca nie rozumieli tego, co się stało, więc to oddawało ich wnętrze. Byłam w stanie postawić się na ich miejscu, poczuć strach, który im towarzyszył, a to dobrze świadczy o książce. Skoro była w stanie wywołać we mnie takie emocje, znaczy, że spełniła swoją psychologiczną rolę. Jeśli chodzi o tę warstwę thrillerową, to w sumie też nie mam się do czego przyczepić. Początkowo całość się nie kleiła, ale z każdą kolejną stroną zaczynała mieć coraz więcej sensu. Rozwiązanie intrygi mnie nieco zaskoczyło.

Tak jak wspomniałam, były momenty, gdy czułam się zagadana przez bohaterów i czekałam z niecierpliwością, aż coś zacznie się dziać. Nie czułam napięcia w trakcie lektury, ale za to książka zagrała u mnie na poziomie psychologicznym. To dość duży kaliber, który pokazuje, jak głębokie rany psychiczne możemy zadać komuś, gdy postanowimy zabawić się w Boga.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Sądzę, że książka będzie również ciekawa dla mnie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka