Weronika Truszczyńska "Oswoić smoka"

 

Chiny to kraj, który od wielu lat mnie fascynuje. Znam kilka osób stamtąd, miałam okazję studiować z Chińczykami, ale raczej nie chciałabym tam mieszkać. Zwiedzić – może kiedyś, ale to nie jest kraj dla mnie. Weronika Truszczyńska znalazła tam swoje miejsce na Ziemi i w tej książce stara się oswoić z nami smoka, który może nieco przerażać, ale jednocześnie jest piękny.

Autorka wspomina, jak się tam znalazła i opowiada o tym, jak wygląda rzeczywistość w Chinach. O niektórych aspektach życia tam słyszałam już wcześniej. Nie zdziwiło mnie na przykład to, na jakiej zasadzie można w Chinach pracować. Nie zdziwiła mnie również cala koronawirusowa otoczka. Miałam świadomość tego, jak obostrzenia wpływają na życie osób przebywających w Chinach. Nowością za to był dla mnie chiński pogrzeb i wszystko, co z nim związane, czy to, jak wygląda kwestia zameldowania gościa w hotelu. Kiedy o tym czytałam, myślałam, że wyszłabym z siebie i stanęła obok po takich przejściach hotelowych jak autorka. Jednak takie informacje mogą być przydatne, gdy wybiera się w podróż w tamte rejony, żeby wiedzieć mniej więcej, czego można się spodziewać na miejscu. Nie byłam też świadoma tego, jak w Chinach wygląda kwestia związana ze zwierzętami domowymi. W jaki sposób można je zdobyć i jak się je leczy. I przyznam, że nie potrafię się pogodzić z tym, jak jest to tam rozwiązane. Czytanie o parkach pełnych porzuconych zwierząt mnie bolało. Ta perspektywa jest bardzo przygnębiająca.

Słowa autorki czasem bawią, ale niejednokrotnie dają też do myślenia. Choćby w kwestii ślubów. Osoby homoseksualne nie mogą tam być z osobą tej samej płci. Mają dać rodzicom wnuka, tego się od nich wymaga. Więc wiele takich osób zakłada rodziny wbrew sobie. Bardzo poruszyła mnie także kwestia związana z samobójstwami. Miałam mniej więcej pojęcie o tym, jak to w Chinach wygląda, ale autorka otworzyła mi oczy na kilka kwestii z tym związanych. Niełatwo było to wziąć na klatę. Musiałam dać sobie chwilę, kiedy o tym przeczytałam, zanim znów wróciłam do lektury.

To słodko-gorzka opowieść o życiu w Chinach. Pokazuje je z wielu perspektyw. Czasem gotowała mi się krew w żyłach, a innym razem nabierałam ochoty na wyjazd w tamte rejony. Jak wspomniałam wcześniej, o niektórych kwestiach wiedziałam już wcześniej, niektóre mnie zaskoczyły. Książkę czyta się jednym tchem. Pokazuje inny świat, przenosi w miejscu, choć czasem ta podróż bywa emocjonalnie bardzo trudna. Autorka ma bardzo lekkie pióro i potrafi zainteresować snutą przez siebie opowieścią. W trakcie lektury miałam wrażenie, że ją znam, siedzę z nią w jakiejś knajpce i słucham tego, co mówi. Powrót do rzeczywistości po odłożeniu książki na półkę nie był taki prosty.

To była intrygująca opowieść o Chinach z perspektywy Polki mieszkającej tam. Cieszę się, że wybrałam się w tę podróż, choć nie zawsze była łatwa, o czym też już mówiłam. Jeśli interesujecie się Chinami, to myślę, że ta książka może was zainteresować. To nie jest przewodnik turystyczny, a historie z życia wzięte. Nie jest to obszerna publikacja, spokojnie można połknąć ją w jeden, dwa wieczory. Szkoda tylko, że było tu tak niewiele zdjęć. Pod tym względem czuję niedosyt.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Altenberg

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Chińska kultura zawsze w jakiś sposób mnie intrygowała i ciekawa jestem, jakie spostrzeżenia przedstawia autorka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa pozycja dla osób zainteresowanych kulturą i historią Chin. Wiem komu mogę ją polecić. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka