Michał Paweł Urbaniak "Niestandardowi"

 

„Przepraszam, czy mogłabym zrobić panu zdjęcie?”

Takie pytanie słyszy Wiktor. Zgadza się, ale jest zaskoczony – przecież nie jest nikim szczególnym. Prowadzi nudne życie rozpięte między schematyczną pracą, sobotnimi wypadami do pubu, niedzielnymi wizytami u rodziców i pustymi wieczorami w znienawidzonym mieszkaniu. Nie ma nic do zaoferowania. Komu potrzebne jest jego zdjęcie? Tak poznaje fascynującą, tajemniczą artystkę. Wkrótce Liwia Gawlin zaprasza go do udziału w swoim rewolucyjnym projekcie. Chce mu pokazać inny świat, lepsze życie. Wiktor jej ulega i angażuje się coraz bardziej. Nie zdaje sobie sprawy, że każda wielka zmiana może nieść ze sobą nieoczekiwane konsekwencje…

Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, która sprawiła, że musiałam wyjść poza moją strefę czytelniczego komfortu. I nie jest to zarzut z mojej strony. Lubię, kiedy to, co czytam, wywołuje we mnie emocje.

Ta powieść mnie czasem bardzo denerwowała, ale dała mi przez to do myślenia. Były momenty, gdy chciałam rzucać książką po pokoju i czułam, jak gotuje się we mnie krew, ale bardzo często myślałam sobie, że nie umiem nie przyznać autorowi racji. On nie bał się poruszać trudnych tematów i za to bardzo cenię jego prozę.

Złapałam się na tym, że przypięłam Wiktorowi i Liwii pewne łatki, zanim ich poznałam i przekonałam się, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. A kim jesteśmy, żeby oceniać innych, nie znając historii, jaka za nimi stoi? I muszę przyznać, że im bardziej poznawałam Liwię i Wiktora, tym większy wstyd czułam, przypominając sobie o tym, co wcześniej o nich myślałam. Autor nie bał się umieścić w książce pewnych stereotypów. Fakt, czasem to było nieco przerysowane, ale do mnie trafia taki sposób przekazu - wyolbrzymienie pewnych kwestii, żeby jeszcze bardziej zwrócić na nie uwagę.

Ogromny plus dla autora za kreacje bohaterów. Oni nie są czarno-biali, jest w nich wiele odcieni szarości. Czasem im kibicujemy, a czasem mamy ochotę potrząsnąć nimi, żeby się opamiętali. Rodzina Wiktora niemiłosiernie działała mi na nerwy. Kiedy mężczyzna pojawiał się w swoim rodzinnym domu, czułam, że podnosi mi się ciśnienie. Nikt nawet nie musiał nic mówić.

To nie jest książka, którą czyta się jednym tchem, w każdym razie ja nie umiałam tego zrobić. Potrzebowałam czasu, żeby przemyśleć słowa autora. To nie jest też opowieść, w którą wchodzi się z marszu. Podejrzewam, że wiele osób może mieć problem z odnalezieniem się w tej historii i nie ma w tym nic złego. To książka, która opowiada o życiu bez lukru, czasem wprost "wali" swoją treścią czytelnika w twarz. 

To wymagająca opowieść, ale warto się z nią zapoznać. Tu nic nie jest podane na tacy, potrzebujemy czasu, by dobrze poznać bohaterów. Akcja może i rozwija się powoli, ale moim zdaniem w tym właśnie tkwi jej siła. Takie książki uwielbiam.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Autorowi.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka