Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #480 Przedpremierowo! Hanna Greń "Pięć i pół śmierci"

 

Upozorowane samobójstwo młodego mężczyzny.

Morderstwo nastolatka, którego ciało znaleziono w domku na działce.

Nie wydaje się, żeby te sprawy były powiązane. Ofiary się nie znały i nic nie wiadomo o tym, by cokolwiek je łączyło. Inny jest też modus operandi mordercy. Komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz to wprawdzie doświadczeni policjanci, ale dochodzenia nie należą do łatwych. Na dodatek ktoś nieustannie podważa ich kompetencje.

Do tej powieści miałam dwa podejścia. Przez pierwsze 70 stron kompletnie nie potrafiłam wczuć się w klimat tej powieści. Niby już na dzień dobry dostałam trupa, więc moja żądza krwi powinna zostać zaspokojona, ale to było dla mnie za mało.

Kompletnie nie przemówiła do mnie Zyta jako postać. Kobieta po latach spotyka siostrę, z którą została rozdzielona. To, jak bardzo naiwna była Zyta, nieogarnięta życiowo, nie przemawiało do mnie. Nie mam większego problemu z introwertycznymi bohaterami, ale ani ona, ani jej siostra, nie miały w sobie nic, co by sprawiało, że będę im kibicować czy interesować się tym, co się w ich życiu dzieje. Na szczęście ciężar powieści zszedł z jej barków i zaczęło dziać się coś ciekawego. I nawet drgnęło coś w sprawie Zyty, choć moją ulubienicą nie jest.

Sama intryga kryminalna jest moim zdaniem poprowadzona w ciekawy sposób i nie mam się do czego przyczepić. Byłam ciekawa, komu denaci zaszli za skórę na tyle, że postanowiono się ich pozbyć z tego świata. Intryga nabierała rumieńców, zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowo-sylwestrowym sporo się działo.

Mam pewien problem z bohaterami. Zyta i Julitta kompletnie do mnie nie przemówiły. Zabrakło mi w ich przypadku przebitek z przeszłości, które lepiej pozwoliłyby mi je zrozumieć. Nie przemawia do mnie to, jeśli ktoś tylko mówi, o tym, co się stało, ale sama tego nie widzę i nie mogę sobie wyrobić zdania na ten temat. Nie mam zastrzeżeń, jeśli chodzi o resztę bohaterów. Kiedy na przykład myślę o Krzysztofie, to nóż w kieszeni mi się otwiera. A Izę dobrze mieć po swojej stronie.

Ta książka pokazuje, do jak okropnych rzeczy są w stanie posunąć się ludzie, żeby spełnić swoje chore ambicje. Co są w stanie zrobić, by w swoim mniemaniu ochronić siebie i poukładać rzeczy tak, jak być powinny. Do czego może doprowadzić sączony do ucha jad.

Powieść ma sporo dobrych momentów i ze względu na nie nie żałuję tego, że po nią sięgnęłam.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka