Upalne lato w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej to czas nieustannych interwencji GOPR. Jednak wezwanie do wypadku w Studni Szpatowców okazuje się czymś znacznie straszniejszym niż rutynowa akcja ratunkowa. Relacja zgłaszającego brzmi dramatycznie… ale prawda leży znacznie głębiej.
Ratowniczka Marietta Wejman nie potrafi zapomnieć tego, co zobaczyła na dnie jaskini. Na ścieżkę poszukiwania prawdy wciąga ją tajemniczy podkomisarz Łukasz Zaborowski. Dokąd zaprowadzą ich tropy, lokalne plotki i legendy oraz gąszcz sekretów i kłamstw?
Jakie drugie dno skrywają dawno pogrzebane tajemnice?
Macie czasem tak, że do przeczytania książki zachęca Was miejsce akcji? U mnie tak było w tym przypadku. Do Jury Krakowsko-Częstochowskiej mam rzut beretem, kojarzę te tereny, więc w trakcie lektury byłam prawie w domu ;)
Ratownicy zostają wezwani do wypadku. Szymon i Damian, bracia, postanowili zdobyć jedną z jaskiń. Dochodzi jednak do wypadku, w wyniku którego jeden z braci poniósł śmierć na miejscu. Gdy ekipa ratunkowa przybywa na miejsce, okazuje się, że oprócz Szymona na dnie jaskini jest ktoś jeszcze. Skąd wzięło się drugie ciało?
Wciągnęłam tę książkę niemal jednym tchem. Intrygowało mnie to, skąd na dnie jaskini wzięło się drugie ciało, kim był ten człowiek i dlaczego ktoś tak okrutnie go poranił. Jego śmierć to nie był wypadek. Komuś zależało na tym, żeby się go pozbyć. W trakcie lektury na jaw wychodziły tajemnice skryte w mrokach rodzinnych kręgów.
Polubiłam Mariettę, ratowniczkę. Podziwiałam jej zaangażowanie w sprawę i stalowe nerwy. Nie odpuszczała, podobnie jak Łukasz Zaborowski. Chociaż przyznam, że mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o tego bohatera. Nie umiem właściwie określić, co o nim myślę. Czasem niemiłosiernie mnie denerwował i sposoby jego działania pozostawiały całkiem sporo do życzenia.
Ujął mnie klimat miejsca akcji. Czasem był tak duszny, że trudno było mi złapać oddech. I ten wątek związany z tajemnicami rodzinnymi. Bywa tak, że milczymy, żeby uchronić przed czymś naszych bliskich. A w każdym razie wydaje się nam, że to robimy. Przygnębiający był dla mnie wątek związany z Eleonorą. Nie chcę tu za dużo powiedzieć, ale było mi żal, gdy widziałam, w jakiej sytuacji się znalazła i dokąd ją ona zaprowadziła. I ten Kajtek strzelający sobie ze starej broni... Mam ciarki na całym ciele, gdy sobie o tym przypomnę.
Nie spodziewałam się tego, jaką bombę zrzuci na mnie autorka pod koniec lektury. Żałuję, że nie mogłam widzieć swojej miny, gdy czytałam zakończenie. Gratuluję, udało się wyprowadzić mnie w pole.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)