
 
Mam 24 lata, jestem ciemną blondynką i właśnie zabieram się za pisanie recenzji książki Agaty Przybyłek Nie zmienił się tylko blond.
 Czy to dobre zdanie, by właśnie od niego zacząć dzisiejszy wpis? 
Dlaczego nie? Od podobnych słów swoją książkę zaczyna autorka.
Iwona
 - blondynka, niepracująca matka czwórki dzieci, właścicielka dwóch 
psów, ciężarnej kotki i żona bawidamka, który właśnie oznajmił jej, że 
odchodzi do innej, a ona musi opuścić jego mieszkanie. Jakby tego było 
mało, najstarszy syn oznajmia, że jego dziewczyna spodziewa się dziecka.
 Co robić w takiej sytuacji? Najlepiej wsiąść do pociągu i to nie byle 
jakiego, bo do takiego, który jedzie do rodziców, zabrać ze sobą wesołą 
dziatwę wraz ze wszystkimi ciężarnymi osobnikami i ułożyć sobie życie od
 nowa. Łatwo powiedzieć, prawda? Ale jak w kilku walizkach zmieścić 
dorobek życia i jak wrócić do pracy po tylu latach siedzenia w domu z 
dziećmi? Iwona jednak nie załamuje rąk i pokazuje, że nie ma sytuacji 
bez wyjścia. 
Mam dość mieszane uczucia po lekturze tej książki.
 Polubiłam Iwonę, choć nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu. Z 
trudem ogarniam pracę, dom, chłopa i dwa chomiki, a co tu dopiero mówić o
 czwórce dzieci, kochance męża, psach i nadprogramowych kotach? Aż taką 
supermenką nie jestem. 
Z całego serca pokochałam Henryka, ojca 
Iwonki. Żył w swoim świecie, jak każdy facet, ale dla dobra córki był w 
stanie zrobić wiele, nawet ruszyć na niewiernego zięcia z siekierą. 
Halina, matka Iwony znów mnie drażniła. Nie lubię matek, które na siłę 
odgrywają cierpiętnice i za wszelką cenę próbują postawić na swoim, a ta
 właśnie taka była. Nie do końca nadążałam za jej tokiem myślenia i 
miałam wrażenie, że Halina przybyła na Ziemię z innej planety. Tylko nie
 wiem jeszcze z jakiej. 
Nie do końca przekonał mnie sposób, w 
jaki autorka przedstawiła dzieci Iwony. O ile dwójka starszych 
zachowywała się jak na nastolatków przystało, tak czteroletnie bliźnięta
 momentami zachowywały się nieadekwatnie do swojego wieku. Mam tu na 
myśli choćby scenę, w której jedno mówi drugiemu o rozwodzie rodziców. 
Może i się czepiam, w końcu nie mam dzieci, nie jestem rozwódką i nie 
wiem, jak reagują na takie rzeczy maluchy, ale to zachowanie 
zdecydowanie bardziej pasowałoby mi do chodzących do szkoły dzieci, a 
nie do czterolatków. 
Mieszane uczucia budzi we mnie także 
humor. Owszem, momentami zaśmiewałam się do rozpuku, ale były też 
chwile, gdy siedziałam nad książką ze skwaszoną miną, bo miałam 
wrażenie, że autorka przekombinowała. Miało być zabawnie, a wcale tak 
nie było. Autorce zdarzyło się też kilka wpadek, jak chociażby to, że 
wysłała Iwonkę i jej przyjaciela Jarusia do gimnazjum, a za ich czasów 
coś takiego nie istniało. Kiedy zaczynałam chodzić do szkoły w 1997 
roku, w Polsce były jeszcze ośmioletnie szkoły podstawowe. Moja o 5 lat 
starsza kuzynka szła jeszcze tym systemem, a pan mąż, nie wypominając mu
 wieku, lat 28, był bodajże drugim rocznikiem, który poszedł do 
gimnazjum. Z tego wynika, że Iwonka i Jaruś do tej placówki uczęszczać 
nie mogli. 
To debiut literacki autorki, więc przymknę oko na 
jej wpadki, każdemu się zdarzyć może, a ja sama lepiej bym tego nie 
napisała. Obawiam się trochę tego, że szybko zapomnę o tej książce. 
Niemniej jednak polecam ją kobietom, które szukają lektury na ciepłe 
dni. Nie zmienił się tylko blond na pewno dostarczy Wam rozrywki. To dobra propozycja, która oderwie każdego od codziennych trosk.
Agata Przybyłek
Nie zmienił się tylko blond
Wydawnictwo Czwarta Strona
Poznań 2015  
 
Ja nie lubię przymykania oczu na wpadki w debiutach, w moim mniemaniu debiutanckie książki powinny być bezbłędne, powinny wbić czytelnika w fotel, bo inaczej autor zniszczy swą renomę, zanim w ogóle ona się pojawiła. I nie chodzi o to "że lepiej bym tego nie napisała", ale o to, że jesteśmy czytelnikami, klientami, którzy mają wymagania, nie każdy musi potrafić pisać, by ocenić powieść. Jak można nie zrobić riserczu tak podstawowych rzeczy, jak istnienie gimnazjum? Wielki Booku...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dziękuję Ci za tę recenzję, wszędzie słyszałam tylko o zachwytach nad tą książką... Ech. Nie sięgnę po nią, bo bym się tylko zdenerwowała.
LeonZabookowiec.blogspot.com
Książka już czeka na swoją kolej na mojej półeczce :P Chcę się za nią zabrać, ale mam duże zaległości w czytaniu i nie wiem, co wybrać :D
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com
nie jestem do niej jakoś bardzo przekonana... Może kiedyś
OdpowiedzUsuńTaka wpadka z gimnazjum :O Faktycznie moja kuzynka lat 29 była pierwszą klasą gimnazjalną, ja trzecią, więc trochę słabo ze strony autorki... Mam już mieszane uczucia co do tej książki, jeszcze się nad nią zastanowię ;)
OdpowiedzUsuń