Kiedy zobaczyłam tę książkę, pomyślałam, że muszę ją przeczytać. Skusił mnie opis:
"Dlaczego pogoda bywała szklana?
Jak zostaje się DJ-em w Bangkoku?
Czyje dziecko zgubili z Andrzejem Mleczką?
Czemu nie powiódł się wywiad z Czesławem Niemenem?
Na te i inne pytania Marek Dutkiewicz odpowiada zabawnie i dosadnie. Jego książka to imponująca kolekcja anegdot,o kulisach powstania jego największych przebojów, barwach PRL-u, podróżach i ludziach po drodze. “Jolkę…” podczas festiwalu Przystanek Woodstock odśpiewało siedemset tysięcy ludzi i niewykluczone, iż fakt ten zachęcił jej autora do spisania tych mocno niekonwencjonalnych wspomnień."
Byłam na nią napalona jak dzik na szyszki. Nie mogłam się wręcz doczekać chwili, gdy przyjdzie do mnie paczka z książkami do recenzji. Kiedy wyjęłam z niej Jolkę, cieszyłam się jak małe dziecko. Liczyłam na zbiór ciekawych anegdot, które umilą mi popołudnie. A co dostałam?
Książkę, tego faktu nie mogę zaprzeczyć. Uwierzcie mi, im dalej w tekst, tym bardziej byłam zawiedziona. Mam wrażenie, że autor nie przemyślał tego, w jaki sposób chce wydać Jolkę. Nastawiłam się na anegdoty z PRL-u, a tymczasem przyszło mi zmierzyć się z bardzo chaotyczną publikacją. Nie umiałam w niej znaleźć ani początku, ani końca. Cała historia zaczęła się jakby w środku. Brakowało jej ładu. Owszem, anegdoty pojawiały się, ale były wrzucone bez pomysłu. Nie bardzo pasowały do całości. Liczyłam na coś zdecydowanie lepszego. Byłam głodna wrażeń i ciekawa pikantnych wspomnień. Obeszłam się smakiem
W Jolce pojawia się wiele tekstów piosenek. W sumie to one zajmują zdecydowaną większość publikacji. Przy niektórych z nich pojawiła się informacja, że jeśli ściągnie się odpowiednią aplikację i zeskanuje się stronę, można wysłuchać instrumentalną wersję danego utworu. Nie jestem w stanie wypowiedzieć się w tej sprawie. Nie wiem, czy faktycznie tak było. Mój telefon nie chciał ze mną pod tym względem współpracować. Zastrajkował już przy próbie pobrania aplikacji. Nie miałam ochoty, żeby z nim walczyć. Nie wiem jednak, czy te "efekty specjalne" są w stanie uratować tę publikację. Jestem nią ogromnie rozczarowana.
Nie mogę odmówić Markowi Dutkiewiczowi poczucia humoru i lekkiego pióra. Jego krótkie historyjki czytało się całkiem nieźle. Żałuję tego, że porozrzucał je bez ładu i składu. Nie umiem sprecyzować tego, o czym właściwie była ta książka. Nie potrafię streścić zawartej w niej treści. Bliżej mi do określenia tej publikacji mianem zeszytu z tekstami niż do nazwania jej "kolekcją anegdot". Było ich tutaj zdecydowanie za mało. Można je policzyć na palcach jednej ręki.
Wiele razy zarzekałam się, że nie będę sugerowała się opisami z tyłu książki. Dobrze wiem, jak powstają i zdaję sobie sprawę z tego, że w wielu przypadkach nijak mają się do tego, co znajduje się w publikacji. Jednak moja ciekawość dotycząca epoki PRL-u wygrała. Chciałam dowiedzieć się, jak wyglądało życie tworzących wtedy gwiazd i zostałam odesłana z kwitkiem.
Nie będę nikogo zachęcała do sięgnięcia po tę książkę. To byłoby niesprawiedliwe wobec osób, do których dotrze ten tekst. Jeśli będziecie chcieli sami przekonać się o tym, czy w Jolce (jakkolwiek to zabrzmi) panuje chaos - droga otwarta. Nikomu nie będę niczego bronić. Moje zdanie na temat tej publikacji już znacie, a to, co z nim zrobicie - to już Wasza sprawa.
Jak zostaje się DJ-em w Bangkoku?
Czyje dziecko zgubili z Andrzejem Mleczką?
Czemu nie powiódł się wywiad z Czesławem Niemenem?
Na te i inne pytania Marek Dutkiewicz odpowiada zabawnie i dosadnie. Jego książka to imponująca kolekcja anegdot,o kulisach powstania jego największych przebojów, barwach PRL-u, podróżach i ludziach po drodze. “Jolkę…” podczas festiwalu Przystanek Woodstock odśpiewało siedemset tysięcy ludzi i niewykluczone, iż fakt ten zachęcił jej autora do spisania tych mocno niekonwencjonalnych wspomnień."
Byłam na nią napalona jak dzik na szyszki. Nie mogłam się wręcz doczekać chwili, gdy przyjdzie do mnie paczka z książkami do recenzji. Kiedy wyjęłam z niej Jolkę, cieszyłam się jak małe dziecko. Liczyłam na zbiór ciekawych anegdot, które umilą mi popołudnie. A co dostałam?
Książkę, tego faktu nie mogę zaprzeczyć. Uwierzcie mi, im dalej w tekst, tym bardziej byłam zawiedziona. Mam wrażenie, że autor nie przemyślał tego, w jaki sposób chce wydać Jolkę. Nastawiłam się na anegdoty z PRL-u, a tymczasem przyszło mi zmierzyć się z bardzo chaotyczną publikacją. Nie umiałam w niej znaleźć ani początku, ani końca. Cała historia zaczęła się jakby w środku. Brakowało jej ładu. Owszem, anegdoty pojawiały się, ale były wrzucone bez pomysłu. Nie bardzo pasowały do całości. Liczyłam na coś zdecydowanie lepszego. Byłam głodna wrażeń i ciekawa pikantnych wspomnień. Obeszłam się smakiem
W Jolce pojawia się wiele tekstów piosenek. W sumie to one zajmują zdecydowaną większość publikacji. Przy niektórych z nich pojawiła się informacja, że jeśli ściągnie się odpowiednią aplikację i zeskanuje się stronę, można wysłuchać instrumentalną wersję danego utworu. Nie jestem w stanie wypowiedzieć się w tej sprawie. Nie wiem, czy faktycznie tak było. Mój telefon nie chciał ze mną pod tym względem współpracować. Zastrajkował już przy próbie pobrania aplikacji. Nie miałam ochoty, żeby z nim walczyć. Nie wiem jednak, czy te "efekty specjalne" są w stanie uratować tę publikację. Jestem nią ogromnie rozczarowana.
Nie mogę odmówić Markowi Dutkiewiczowi poczucia humoru i lekkiego pióra. Jego krótkie historyjki czytało się całkiem nieźle. Żałuję tego, że porozrzucał je bez ładu i składu. Nie umiem sprecyzować tego, o czym właściwie była ta książka. Nie potrafię streścić zawartej w niej treści. Bliżej mi do określenia tej publikacji mianem zeszytu z tekstami niż do nazwania jej "kolekcją anegdot". Było ich tutaj zdecydowanie za mało. Można je policzyć na palcach jednej ręki.
Wiele razy zarzekałam się, że nie będę sugerowała się opisami z tyłu książki. Dobrze wiem, jak powstają i zdaję sobie sprawę z tego, że w wielu przypadkach nijak mają się do tego, co znajduje się w publikacji. Jednak moja ciekawość dotycząca epoki PRL-u wygrała. Chciałam dowiedzieć się, jak wyglądało życie tworzących wtedy gwiazd i zostałam odesłana z kwitkiem.
Nie będę nikogo zachęcała do sięgnięcia po tę książkę. To byłoby niesprawiedliwe wobec osób, do których dotrze ten tekst. Jeśli będziecie chcieli sami przekonać się o tym, czy w Jolce (jakkolwiek to zabrzmi) panuje chaos - droga otwarta. Nikomu nie będę niczego bronić. Moje zdanie na temat tej publikacji już znacie, a to, co z nim zrobicie - to już Wasza sprawa.
Marek Dutkiewicz
Jolka, Jolka, pamiętasz?
Edipresse Książki 2015
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Portalowi Sztukater
oraz Edipresse Książki.

przez
Blokotka
O, to musi być bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńWłaśnie średnio było :/
UsuńNie dla mnie takie historyjki...
OdpowiedzUsuńByłam na nią napalona jak dzik na szyszki. - nawet nie wiesz, jak mnie rozbroiło to zdanie! Sama użyłabym innego określenia, ale no... Spadłam na podłogę, gdy tylko je przeczytałam! :D
OdpowiedzUsuńAle wrócę jednak do ważniejszej kwestii, bo się rozpędzam...
Na samym początku także byłam zaintrygowana tą książką, ale czytając o Twoim zawodzie pomyślałam sobie - ja także nie chcę się rozczarować. Wiem, że gusta bywają różne, ale ostatnio mam kryzys ekonomiczno-seksualny (otwieram portfel, a tam ni ch...ekhem!) i zwracam uwagę na wydatki. :)
Dlatego też podziękuję!
To jest moje charakterystyczne hasełko :D Twój kryzys ekonomiczno-seksualny też mnie rozbroił. Tego jeszcze nie słyszałam :D
UsuńNie lubię takich książek. Ale tytuł zabawny. :)
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytack.blogspot.com
M. Dutkiewicz nie napisał według widzimisię "Zaczytanej bez pamięci", lecz według autorskiej wizji, której osią są napisane przezeń teksty piosenek i dlatego "w sumie to one zajmują zdecydowaną większość publikacji". M. Dutkiewicz opowiada o okolicznościach powstania jego utworów, najczęściej poprzez anegdoty. Przy tym nie ma to być jakaś opowieść chronologiczna, z akcją jak w powieści. Bohaterami opowieści M. Dutkiewicza są JEGO PIOSENKI, natomiast anegdoty o ludziach i wydarzeniach, będących inspiracją ich powstania, pozwalają lepiej zrozumieć poszczególne teksty. Co do wspomnianych odnośników w książce, to dowiadujemy się, że "książka została wzbogacona o nowatorskie rozwiązanie na rynku wydawniczym - aplikację Tap2C. Dzięki niej Czytelnicy mogą obejrzeć na urządzeniach mobilnych niecodzienną przedmowę autora i wysłuchać jego najlepszych przebojów w wyjątkowej aranżacji instrumentalnej". Nie sprawdzałem tego, acz świetnie to działa w audiobooku stworzonym na podstawie tej książki – narracji M. Dutkiewicza i M. Orłosia towarzyszą tam nagrania najlepszych przebojów M. Dutkiewicza w wyjątkowej aranżacji instrumentalnej...
OdpowiedzUsuń