#przesłuchane Caroline Eriksson "Podglądaczka"


Pisarka Elena rozstała się z mężem i odizolowała od świata w wynajętym szeregowcu. Jest zdruzgotana. Nie rozpakowała nawet pudeł. Regularnie spotyka się jedynie z siostrą, ale ich stosunki są napięte i pełne niedomówień. Walcząc z brakiem natchnienia, zaczyna mimowolnie obserwować rodzinę z sąsiedztwa, która mieszka naprzeciwko. To, co z początku wyglądało na niewinną zabawę, z czasem staje się niepokojące. Elena odnosi wrażenie, że za solidną fasadą między mężem a żoną rozgrywa się mroczny dramat. Nie może oprzeć się pokusie i ukradkiem obserwuje Stormów. Wraz z przekraczaniem kolejnych granic narasta w niej lęk, że wkrótce wydarzy się coś strasznego. To trochę przerażające.

Ale i niezwykle inspirujące. Elena nie była tak kreatywna od lat. Zaczyna wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. A żeby potwierdzić podejrzenia, postanawia przyjrzeć się nieco bliżej – podąża za panem i panią Storm w ich sekretnym życiu, choćby po to, by ich uratować. Nie wie jednak, na co się porywa. Pisarka zostaje wciągnięta w wir szaleńczej karuzeli. Ale gdy niebezpieczeństwa się nasilają, a granice między rzeczywistością i fikcją zaczynają się przenikać, kto uratuje Elenę?

Muszę przyznać, że to była jedna z bardziej specyficznych książek, z jakimi miałam do czynienia. W tym przypadku byłoby lepiej, gdybym przeczytała tę powieść, a nie słuchała audiobooka. Momentami nieco gubiłam się w tym, co dzieje się faktycznie, a co jest wymysłem Eleny.

To nie była łatwa dla mnie historia. Nie chodzi mi o to, że była zła, nic z tych rzeczy. Intrygowała mnie, ale czasem byłam naprawdę skołowana i musiałam raz jeszcze przesłuchać rozdziału, żeby mieć pewność, że nie zgubiłam wątku i wszystko dobrze zrozumiałam.

Elena intryguje, nie potrafiłam jej rozgryźć, ale czasem załamywałam ręce nad jej zachowaniem. Potrafiła robić tak niedorzeczne rzeczy, że miałam wrażenie, że nastoletni Leo, syn jej sąsiadów, którego również poznajemy w tej powieści, zachowywał się bardziej dojrzale niż ona. W sumie chłopak też był dla mnie intrygującą postacią. Było mi go żal, ale jednocześnie nie byłam pewna, czy mogę mu ufać. Dlaczego? Musicie przekonać się sami.

W audiobooku podobało mi się to, że całość była podzielona na dwóch lektorów. Paulina Raczyło czytała kwestie kobiece, Maciej Więckowski męskie. To było bardzo dobre rozwiązanie i cieszę się, że zdecydowano się na taki zabieg.

Tak jak już wcześniej powiedziałam, mam wrażenie, że tę książkę lepiej bym zrozumiała, gdybym sama ją czytała. Audiobook nie był zły, jednak to jedna z tych historii, które wymagają sporego zaangażowania od czytelnika, a słuchanie może czasem rozpraszać.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka