Dawid Krawczyk "Cyrk polski"

 

Od Stalowej Woli po Słupsk: Dawid Krawczyk podąża śladem trzech kampanii wyborczych, by odkryć, jak wygląda prawdziwa rozpolitykowana Polska. Zjada kilogramy grillowanej kiełbasy, zapija je słodkimi napojami sokopodobnymi, jednym uchem słucha polityków, a drugim chwyta, co mówią ludzie w kolejkach do grilla, na wiejskich dożynkach, w eleganckich salach konferencyjnych. Obserwuje też tych, których omijają światła reflektorów, a bez których nie byłoby kampanii – sztabowców, szefów biur prasowych, ochroniarzy. Rozmawia z dziennikarzami.

Jednak sielska atmosfera festynu skrywa głęboki mrok. Aby wygrać wybory, trzeba wskazać wroga, trzeba kogoś napiętnować i kogoś upodlić. Cynizm polityków trafia na podatny grunt powszechnych uprzedzeń. To historia, która dzieje się na naszych oczach. 


Mam wrażenie, że po raz pierwszy od wielu lat nasz kraj jest podzielony przez polityków. Wiele rodzinnych spotkań kończy się kłótnią na tle politycznym. Przeraża mnie to, że Polacy dali się kupić za własne pieniądze i nie zanosi się, żeby coś w tej kwestii się zmieniło.

Od początku widać, że Dawid Nowak nie jest wielbicielem PiS-u. Nie musicie jednak obawiać się tego, że wychwala pod niebiosa pozostałe partie i stara się przelać na nas swoje przekonania. Autor podchodzi do innych partii raczej neutralnie, ale przywołuje w swojej książce słowa ludzi na temat kandydatów na prezydenta Polski. 

Z ręką na sercu przyznaję, że na początku bardzo trudno było mi wejść w narrację tej książki. Przeszkadzało mi to, w jaki sposób jest prowadzona narracja. Nie lubię przekleństw w narracji, mam wrażenie, że często są wciśnięte na siłę, żeby tylko wywołać u czytelnika szok. I do pewnego momentu w tej książce też tak dla mnie było, potem przestało mi to przeszkadzać i nie zwracałam na to uwagi. Ostrzegam jednak, że są tu takie słowa, żebyście nie byli zdziwieni.

Ta książka nie odkrywa przed czytelnikiem faktów objawionych, nie jest odkrywcza, ale nie mogę powiedzieć, że jest zła. Momentami daje swoją treścią w twarz i sprawia, że człowiek zaczyna zastanawiać się nad tym, co właśnie przeczytał. Przeraża mnie to, jak krótkowzroczni są niektórzy wyborcy. Nie uczymy się na własnych błędach. Pozwalamy, by władza nami pomiatała, sprzedając się za własne pieniądze. Bo przecież rząd nam dał. Nie, nie dał. Rząd nie ma swoich pieniędzy. Ma za to nasze podatki.

Autor nie boi się poruszać kontrowersyjnych tematów. Jest mowa o tym, że ludzie uczciwie pracujący nie są nagradzani, a lekką ręką rozdaje się pieniądze tym, którym pracować się nie chce. To jest straszne. Sama znam ludzi, którzy rzucali pracę, bo wtedy 500+ należało im się już na pierwsze dziecko (to było przed zmianą w wypłacaniu tego dodatku).

Wiem, że pewnie znajdzie się wiele osób, które zarzucą autorowi, że przesadza. Ja się zgadzam z jego słowami. To, co dzieje się w Polce, to cyrk. Tylko nie ma się z czego w nim śmiać. Władzy zależy tylko na tym, by się przy niej utrzymać.

Uważam, że to dobry reportaż i warto się z nim zapoznać. Nie jest długi, ale daje do myślenia. Pokazuje, dlaczego PiS wciąż jest przy władzy, choć tej partii już powinniśmy podziękować, delikatnie mówiąc. Jeśli chcecie przekonać się, jak wygląda kampania prezydencka zza kulis i co trzeba mówić ludziom, żeby odpowiednio głosowali, polecam tę książkę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Czasami lubię sięgnąć po reportaże. Zapiszę sobie ten tytuł i dziękuję za opis.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka