Emil nie wychodzi ze swojej kawalerki. Żyje zamknięty w klatce własnego, zaburzonego fobiami umysłu. Natrętny telefon z call center powoduje, że w końcu nawiązuje się więź między nim a zatrudnioną tam Zosią. Emil zwierza się dziewczynie, dzięki czemu poznajemy jego codzienne problemy i dawne światy. Z każdą rozmową bardziej mu zależy na tym kontakcie. Ale to nie jest słodka love story.
Czasem niepozornie zapowiadająca się książka potrafi rozerwać moje serce na strzępy. Tak właśnie było w tym przypadku. Do tej pory nie potrafię pozbierać swoich myśli po lekturze. Jestem z wykształcenia polonistką i nie mam problemu z przelewaniem myśli na papier, pisaniem zajmuję się zawodowo, ale teraz brakuje mi słów, by opowiedzieć, co działo się w mojej głowie w trakcie lektury. To był emocjonalny walec, opowieść, która do głębi mnie dotknęła i na długo pozostanie w moim sercu.
Ta historia swoją konstrukcją przypominała mi "Dolores Claiborne" Stephena Kinga. Tam również cały ciężar opowieści spoczywa na jednej osobie. Nie znajdziecie tu dialogów, będziecie widzieli reakcję Emila na to, co się dzieje, jego kwestie. Klimat tej książki przypomina mi też nieco "Spóźnionych kochanków". Obie wspomniane powieści sobie bardzo cenię, mam do nich ogromny sentyment i obie skłoniły mnie do przemyśleń. Z "Powrotem Orfeja" było podobnie.
Ktoś, kto nigdy nie był po ciemnej stronie mocy, kto nie miał do czynienia z depresją, kto nie znał nikogo, kto się z nią zmaga, może pomyśleć, że Emil to dziwak i w tyłku mu się poprzewracało. Za robotę by się wziąć, to by mu przeszło. Sama bym tak pomyślała jeszcze kilka lat temu, zanim sama przeszłam na ciemną stronę mocy i z niej wróciłam. Opowieść Emila przypomniała mi czasy, kiedy sama zmagałam się z depresją i wykonanie nawet prostych rzeczy mnie przerastało.
Chociaż sama historia może Was emocjonalnie przeczołgać, nie brakuje w niej humoru, co sprawia, że całość czyta się dość szybko. Historia Emila mnie wciągnęła. Z jednej strony nie byłam pewna, czy uniosę ciężar jego fobii, ale z drugiej strony bardzo chciałam przekonać się, w którą stronę rozwinie się jego opowieść. Byłam ciekawa, co jeszcze opowie Zosi, czy uda mu się wyjść z czterech ścian.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak autorowi udało się w tak niewielkiej publikacji zawrzeć taką bombę emocji. Nie mam poczucia niedosytu po lekturze. Sięgając po nią, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale po jej zakończeniu cieszę się, że poznałam Emila i mogłam zajrzeć do jego świata, przypominając sobie przy okazji, jak długą drogę przeszłam i jak wdzięczna jestem za to, w jakim miejscu się znalazłam. Dziękuję autorowi za tę podróż.
Egzemplarz recenzencki udostępnił autor.
Skoro tyle emocji to z pewnością warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń