Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #474 Franck Thilliez "Zdarzyło się dwa razy"

 

W roku dwa tysiące ósmym znika siedemnastoletnia Julie. Jej rower zostaje znaleziony pod drzewem. Wydarzeniem żyje całe Sagas – górskie miasteczko, w którym mieszkała zaginiona. Jej ojciec, Gabriel Moscato, porucznik żandarmerii, rzuca się w wir rozpaczliwego, obsesyjnego śledztwa.

Któregoś dnia trafia do hotelu Falaise. Właściciel udostępnia mu spis gości i proponuje zapoznanie się z nim w pokoju numer dwadzieścia dziewięć na drugim piętrze. Wyczerpany miesiącem bezowocnych poszukiwań Gabriel zasypia. W środku nocy ze snu wyrywa go gwałtowne walenie w okno.

Z nieba leci grad martwych ptaków. Okoliczności są tym dziwaczniejsze, że mężczyzna znajduje się teraz na parterze, w pokoju numer siedem. Zdezorientowany idzie do recepcji i dowiaduje się, że tak naprawdę jest rok dwa tysiące dwudziesty – a to oznacza, że od zaginięcia jego córki upłynęło ponad dwanaście lat...

Ile razy ktoś z nas chciał zapomnieć, co się stało? Pewnie wiele razy. Ale wyobraźcie sobie, że budzicie się w hotelu, jednak nie w tym pokoju, który wynajęliście. I Wasze odbicie w lustrze wygląda inaczej, znaczy się to jesteście Wy, ale jakby starsi. Macie w pamięci wielką czarną dziurę i nie pamiętacie, co działo się z Wami przez ostatnie 12 lat. Tak było z Gabrielem Moscato, głównym bohaterem tej powieści. Jego córka zniknęła, a on próbował poruszyć niebo i ziemię, by ją odnaleźć, płacąc za to wysoką cenę.

Po przeczytaniu tej książki mam z mózgu kisiel. Co prawda miałam po lekturze koszmary, ale warto było. To całkiem niezły thriller, choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Na początku miałam wrażenie, że zostałam wrzucona w środek historii i potrzebowałam chwili, żeby wczuć się w jej klimat i się w niej odnaleźć. To nie tylko opowieść o zrozpaczonym ojcu, który próbuje odnaleźć zaginioną córkę. To historia o skrywanych przez lata tajemnicach, fascynacji śmiercią i o tym, na ile właściwie znamy swoich bliskich. Wątek kryminalny jest bardzo dobrze poprowadzony, ale na pierwszy plan wybija się warstwa psychologiczna. 

To nie była łatwa książka. Wspomniałam już o koszmarach, które towarzyszyły mi po lekturze. Niektóre opisy są dość drastyczne, nie jest to powieść dla czytelników o słabych nerwach. Sama kilka razy musiałam odkładać książkę na bok, żeby ochłonąć. Zwłaszcza w momencie, kiedy znaleziono pewien album ze zdjęciami, specyficzne obrazy też dołożyły swoje. A finał pozamiatał. Do tej pory mam ciarki na całym ciele, kiedy sobie o nim przypomnę.

Gabriel wzbudzał we mnie całą masę sprzecznych uczuć. Raz miałam go serdecznie dość, raz się go bałam, a potem znów było mi go żal. Zwłaszcza pod koniec. Takie zakończenie rodem z Lovecrafta. Widać, jak ogromne piętno odcisnęła na Gabrielu sprawa związana z zaginięciem jego córki. Zdecydowanie nie chciałabym mieć w nim wroga.

Kilka razy musiałam wyjść poza strefę swojego komfortu czytelniczego. Finał powieści siedzi mi do tej pory w głowie i nie będzie mi łatwo przejść z nim do porządku dziennego. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka