Liane Moriarty "Wielkie kłamstewka"

 

Z Madeline lepiej nie zadzierać. Ma niewyparzony język i nie zapomina uraz. Nigdy jednak nie przyznałaby otwarcie, że wciąż ma żal do byłego męża, który wiele lat temu zostawił ją z małym dzieckiem.

Na widok olśniewającej Celeste wszyscy mężczyźni (i niektóre kobiety) wstrzymują oddech, ale nikt nie wie, co kryje się pod iluzją idealnego życia.

Gdy do okolicy sprowadza się Jane, młoda samotna matka z przeszłością owianą mroczną tajemnicą, spokojne życie na przedmieściach Sydney zakłóca z pozoru błahy incydent.

Czy to on, jak iskra, doprowadził do tragicznego zakończenia szkolnej imprezy?

Nie wiem, jak się uchowałam, ale do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z tą historią, czy to w postaci książkowej, czy to w postaci serialowej. Dopiero przy okazji współpracy z Wydawnictwem Znak nadrobiłam zaległości.

Trzy kobiety - Madeline, Celeste i Jane - każda z nich jest inna, każda z nich ma problemy, z którymi się mierzy. Madeline została porzucona przez pierwszego męża, gdy na świat przyszła ich córeczka. Znalazła szczęście u boku Eda, jednak jej życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy Nathan przypomina sobie o dawnej rodzinie. Celeste jest piękna, ma wspaniałego męża, dwóch wspaniałych synów. Pozornie prowadzi idealne życie. Jane samotnie wychowuje synka. Nie wiadomo, kto jest jego ojcem, kobieta broni dostępu do swojej przeszłości. Pewnego dnia podczas imprezy, na której wszystkie się znalazły, dochodzi do pewnego incydentu. Pytaniem pozostaje to, czy był to wypadek, czy morderstwo.

Pochłonęłam tę książkę jednym tchem. Każda z bohaterek ma w sobie coś takiego, że chciałam spędzać z nimi czas. Madeline wydawała mi się najmniej ciekawa z nich (chociaż w rzeczywistości taka nie była, kogoś takiego jak ona dobrze mieć po swojej stronie barykady), najbardziej ciągnęło mnie w stronę Jane. Skrywała w sobie tajemnice i intrygowało mnie to, czy się nimi podzieli. Celeste za to miała w sobie coś, co z jednej strony mnie do niej przyciągało, ale też nieco się jej obawiałam.

Miałam takie wrażenie, że to będzie takie babskie czytadło. I fakt, do pewnego czasu tak było, jednak ta historia to coś zdecydowanie więcej. To słodko-gorzka opowieść o przyjaźni trzech diametralnie różnych od siebie kobiet. Bohaterki skrywają pewne tajemnice, o czym już wspomniałam, części z nich można się domyślić, na rozwiązanie niektórych z nich nie wpadłam. Historie tych kobiet dają do myślenia. Madeline lepiej zrozumieją kobiety, które mają nastoletnie dzieci, mnie ze względu na wiek było do niej najdalej. Jednak opowieść o jej życiu nie spłynęła po mnie jak po kaczce. Najbardziej uderzyła mnie historia Jane. To, jak kobieta była postrzegana, z jakimi musiała się mierzyć przeciwnościami. Czułam, jak pęka mi serce, gdy czytałam o tym, przez co przechodziła. 

Zdradzę Wam, że miałam ogromną satysfakcję, gdy doszło do incydentu na imprezie. Jakoś nie czułam żalu. Na swój sposób to mną wstrząsnęło, patrząc na to, co doprowadziło do tego wydarzenia, ale nie umiem pozbyć się myśli, że karma wróciła.

Ta książka daje do myślenia. Skłania do refleksji przede wszystkim na temat tego, co kryje się za fasadą idealnego na pozór życia. Czy faktycznie znamy bliskich nam ludzi. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Dobrze, że nie jest to typowa kobieca książka i ma w sobie ciekawe rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka