Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #512 Marcin Silwanow "Wiatr"

 

Wiejący od wielu dni wiatr budzi w ludziach lęk i nie pozwala im zasnąć. Jednak prawdziwy strach nadchodzi wówczas, gdy zaczyna przynosić śmierć…

Mirosław Grocki, oddany pracy komisarz wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku, jest na zwolnieniu po tym, jak został podejrzany o współpracę ze zorganizowaną grupą przestępczą. Jednak gdy w lesie, nazywanym przez miejscowych przeklętym, zostają znalezione spalone zwłoki młodej dziewczyny, komisarz wraca do swoich obowiązków i staje przed trudnym zadaniem odnalezienia zabójcy.

Wkrótce okazuje się, że to nie jedyna zbrodnia w okolicy. W tajemniczych okolicznościach umiera mężczyzna, a podejrzenie pada na jego brata, który właśnie wyszedł z więzienia. Na kolejne morderstwo nie trzeba długo czekać.

Komisarz Mirosław Grocki przebywa na zwolnieniu po tym, jak został podejrzany o współpracę ze zorganizowaną grupą przestępczą. Jednak wraca do pracy po tym, jak w lesie odnaleziono zwłoki młodej dziewczyny. Jej ciało zostało spalone. Mężczyzna próbuje rozwikłać zagadkę dotyczącą jej śmierci i znaleźć mordercę. Jak się okazuje, to nie jest jedyna sprawa kryminalna, z jaką przyjdzie mu się zmierzyć. Zostaje bowiem odnalezione ciało mężczyzny, podejrzenie pada na jego brata, który właśnie wyszedł z więzienia.

Ta książka zrobiła mi kisiel z mózgu. Zaczęła się z przytupem, nie trzeba było długo czekać na pierwszego trupa. Potem akcja nie zwalniała i czytałam powieść z zapartym tchem. Z jednej strony nieco obawiałam się tego, co autor jeszcze mi zaserwuje, ale z drugiej strony nie umiałam odłożyć książki na półkę, choć niejednokrotnie w trakcie lektury czułam ciarki na całym ciele. Chociażby przy scenie z podwożeniem kogoś samochodem czy w szpitalu, gdy na pierwszym planie pojawia się Jan. 

Śledziłam poczynania policjantów z zapartym tchem. Wkręciłam się w prowadzone przez nich dochodzenie i miałam wrażenie, że patrzę na ich pracę, stojąc z boku. Udzielało mi się ich zaangażowanie, a także emocje, jakie nimi targały.

Początkowo nie wiedziałam, co mam myśleć o Mirku. Jednak z czasem zyskał w moich oczach i pod koniec powieści miałam wrażenie, że znam go od lat. To bohater mocno pokiereszowany przez życie, ale było w nim coś, co sprawiało, że chciałam spędzać z nim czas. Zwłaszcza że nie był kalką policjantów, których do tej pory spotykałam na kartach powieści.

Na plus zaliczam to, w jaki sposób autor wplótł tytułowy wiatr do powieści. Nie chcę zdradzać, o co chodzi, ale ten wątek zrobił na mnie największe wrażenie i sprawił, że czułam ciarki na całym ciele. Co jak co, ale klimatu tej powieści odmówić nie można. I tego, że autor w bardzo obrazowy sposób potrafił opisać to, co się dzieje. Co prawda przez te opisy wychodziłam ze swojej strefy komfortu, ale nie żałuję, że sięgnęłam po tę powieść. Dostarczyła mi emocji, a tego potrzebowałam. Na dodatek czytałam ją podczas burzy, więc pogoda pomogła mi z wczuciem się w klimat.

To kawał dobrego kryminału z elementami thrillera, a i wątki psychologiczne stoją na wysokim poziomie. Ta powieść daje do myślenia w kwestii chorób psychicznych czy odnalezienia się na łonie społeczeństwa po wyjściu z więzienia. Polecam.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka