Martha’s Vineyard – niewielka wyspa na Atlantyku, położona około stu kilometrów na południe od Bostonu w stanie Massachusetts. To tu od dziesięcioleci przyjeżdżają na wakacje sławni i bogaci Amerykanie.
Tutaj też spędza lato Holly, dwudziestokilkuletnia Brytyjka, która pracuje w marinie, chodzi na imprezy na plaży i flirtuje z miejscowymi bogatymi dzieciakami. I rozpaczliwie próbuje odnaleźć własną ścieżkę po tragicznej stracie rodziny.
Kiedy Holly wysyła starszej siostrze zagadkowy SMS, a potem przestaje się odzywać, zaniepokojona Claire wsiada w samolot, by ją odszukać. Na miejscu nie ma śladu po Holly, ale nikt z miejscowych, z policją włącznie, nie wydaje się tym przejmować. Wszyscy uważają, że wiadomość, którą otrzymała Claire, jest niepodważalnym dowodem na to, że jej siostra jest bezpieczna. Ale Claire wie na pewno, że nie wysłała jej Holly. A wkrótce dowiaduje się także, że siostra nie jest pierwszą młodą kobietą, która zaginęła tu w ciągu ostatnich lat.
Moje relacje z powieściami Jenny Blackhurst układały się różnie. Jedne mi siadały, od innych odbijałam się niemal z hukiem. Jak było w przypadku tej historii?
Holly zaginęła. Zaniepokojona Claire, jej starsza siostra, przybywa z Anglii do Ameryki, by dowiedzieć się, co się z nią stało. Miejscowa policja, w przeciwieństwie do lokalnych mieszkańców, nie jest skora do pomocy. Claire jednak dokłada wszelkich starań, by odnaleźć Holly. Poznaje Ginę, kobietę, której młodsza siostra zginęła kilka lat temu w dziwnych okolicznościach. I tu moją opowieść o fabule zakończę, by czegoś nie zaspoilerować.
Historia rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych, zmieniają się także bohaterowie, którzy prowadzą nas przez poszczególne fragmenty. To pozwala poznać opowieść z różnych perspektyw, zrozumieć motywację niektórych osób (albo jeszcze bardziej się na kogoś wkurzyć).
Akcja powieści może i nie mknie na złamanie karku, ale w tej historii było coś, co sprawiało, że chciałam za nią podążać. Mam tu na myśli warstwę psychologiczną. Według mnie to jeden z mocniejszych punktów tej książki. Claire i Holly niedawno straciły matkę. Każda z nich na swój sposób przeżywa żałobę. Jest jeszcze Gina, kobieta, która pochowała siostrę i od lat walczy o sprawiedliwość dla niej.
Pojawia się tutaj też świat elit. Trzepało mnie, gdy widziałam, jak, mając odpowiednie koneksje, można tuszować pewne sprawy. Oczywiście wiem o tym nie od dzisiaj, ale za każdym razem, gdy widzę, że coś komuś uchodzi na sucho, bo ma pieniądze i powiązania, czuję narastającą falę gniewu. Nie każda bogata rodzina jest zepsuta, tu jednak mamy do czynienia z najgorszym sortem. Za nic nie chciałabym się znaleźć w takim kręgu, a są tacy, dla których to spełnienie marzeń. Niektórym przychodzi za to zapłacić wysoką cenę.
Nie spodziewałam się tego, że powieść wywoła we mnie refleksje na temat tego, czy bliskich chroni się za wszelką cenę i co można zrobić, żeby oddać im sprawiedliwość. Według mnie to jedna z lepszych powieści tej autorki. Niektóre fragmenty są trudne do dźwignięcia pod kątem emocjonalnym, ale nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Dała mi do myślenia, dostarczyła wrażeń, a i nieco zaskoczyła pod koniec.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)