Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #573 Przedpremierowo! Weronika Mathia "Rdzeń"


Gdy zniknął mały chłopiec, nikt nie znalazł odpowiedzi na pytanie, co się z nim stało. Po jedenastu latach Julia nie ma już złudzeń – nigdy nie odnajdą jej brata. Aż do dnia, gdy para policjantów staje w drzwiach jej domu, przyprowadzając Damiana z powrotem.

Jednak jeszcze tej samej nocy to, co miało być końcem rodzinnego dramatu, szybko zamienia się w początek jeszcze większego koszmaru.

Pani Weroniko, po raz kolejny pozbawiła mnie Pani słów. I w sumie na tym mogłaby się skończyć moja recenzja. Już kilka razy wykasowałam to, co napisałam, bo miałam wrażenie, że nie oddaje to moich emocji. Może teraz uda mi się poukładać jakoś to, co dzieje się w mojej głowie.

Mały Damian, młodszy brat Julii, zaginął. Jego siostra co roku pisze do niego list, opowiadając, co się z nią dzieje. Jednak z czasem traci złudzenia, że chłopiec wróci. Jednak po 11 latach dzieje się cud, policjanci przyprowadzają Damiana do domu. Niestety, rodzinie nie jest dane szczęście.

Akcja tej powieści dzieje się na kilku płaszczyznach czasowych, poznajemy perspektywę różnych bohaterów, dzięki czemu kolejne puzzle stopniowo wskakują na swoje miejsce. Nie próbowałam nawet na własną rękę rozwikłać zagadki zaginięcia Damiana. Dałam się ponieść tej historii i byłam ciekawa, dokąd mnie zaprowadzi.

Nie zliczę, ile razy moje serce rozpadło się na maleńkie kawałeczki. Rocky, Julia, Angelika... Historia każdej z tych postaci dotknęła mojej duszy, zostawiając w niej ślad. To nie jest powieść, którą byłam w stanie czytać ciągiem. I nie, nie chodzi mi o to, że nudziłam się w trakcie czytania, po prostu niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Pokazuje, jak pewne decyzje z przeszłości odciskają piętno na teraźniejszości. 

Autorka nie tylko pokazuje, co dzieje się z rodziną, w której dochodzi do zaginięcia dziecka. Został tutaj także poruszony wątek związany z chorobą Alzheimera. Kto nie miał z nią do czynienia, nie wie, jak okrada człowieka z jego tożsamości, zabierając codziennie kawałek, nie dając nic w zamian. Miałam w rodzinie taki przypadek, więc dźwignięcie tego wątku było dla mnie trudne. Wróciły zagrzebane głęboko wspomnienia.

Zakończenie tej powieści będzie we mnie siedziało jeszcze przez długi czas. Przez moment przemknęła mi przez głowę myśl, że może zmierza to w tę stronę, była ku temu drobna przesłanka, ale i tak mam poczucie, że przejechał przeze mnie emocjonalny czołg. I to kilka razy.

Jestem pod wrażeniem tego, jak autorka wykreowała bohaterów. Pojawili się w moim literackim świecie na chwilę, ale wydawało mi się, że znam ich od dawna. Czułam ich ból, strach. Chciałam być obok nich, trzymać ich za rękę i wyszeptać, że nie są sami.

To bardzo trudna pod względem emocjonalnym powieść. Według mnie niesie ze sobą największy ciężar ze wszystkich dotychczasowych książek autorki. Jeśli szukacie historii, która połączy ze sobą wątek zniknięcia dziecka, nieuleczalnej choroby i rodzinnych tajemnic, to dobrze trafiliście.

Premiera powieści odbędzie się już w środę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka