Kolonialna Kuba, połowa XIX wieku. Na karaibską wyspę przybywa statek z ponad siedmiuset kobietami i dziewczętami uprowadzonymi z Afryki, by bez wytchnienia pracować na plantacji trzciny cukrowej i rodzić dzieci, które także staną się niewolnikami. Jedna z nich, Kaweka, na własnej skórze doświadcza horroru niewolnictwa w hacjendzie markiza Santadoma, ale okrutnemu właścicielowi udaje się złamać tylko jej ciało, nie duszę. Kapryśna bogini Yemayá obdarza ją darem uzdrawiania i siłą, by poprowadziła braci i siostry do walki o wolność przeciwko ciemiężcom. Madryt, czasy współczesne. Lita – córka kobiety, która całe życie służyła w domu markiza Santadoma w Salamance, tak jak niegdyś jej przodkowie na Kubie – mimo wykształcenia jest zdana na pomoc markiza, kiedy ubiega się o pracę w należącym do niego banku. Zagłębiając się w finanse firmy i przeszłość bardzo bogatej rodziny, odkrywa zbrodnicze pochodzenie fortuny rodu Santadoma i decyduje się stanąć do walki o godność i sprawiedliwość. Zasługują na to jej matka i wszystkie kobiety, które oddały życie w służbie białych mężczyzn, choć ci nigdy nie traktowali ich jak równych sobie.
Nigdy nie rozumiałam tego, że ktoś uważa się za lepszego od innych, bo jego skóra jest jaśniejsza, bo ma pieniądze, wpływy, modli się do Boga. Za każdym razem, gdy przez powieści czy filmy przewijał się moty niewolnictwa, czułam, że krew burzy mi się w żyłach. Zwłaszcza gdy widziałam okrucieństwo w stosunku do osób zniewolonych. Tak było też w przypadku tej historii.
Mamy dwie kobiety - Kawekę, niewolnicę, która żyła na Kubie w XIX wieku, i Litę, córkę służącej, która w obecnych czasach walczy o sprawiedliwość dla siebie i matki. Te historie przenikają się, tworząc bardzo okrutny momentami obraz niewolnictwa. Tego dawnego, zakazanego prawem, i współczesnego, w białych rękawiczkach.
Nie była to łatwa lektura. I nie, nie chodzi mi o to, że jest nudna. Akcja nie mknie na złamanie karku, obie bohaterki poznajemy stopniowo. Niektóre fragmenty były trudne do dźwignięcia pod kątem emocjonalnym, opisywano w nich przemoc, więc jeśli jesteście wrażliwi na tego typu opisy, może być Wam trudno przejść przez tę powieść. Jestem weteranką, jeśli chodzi o czytanie kryminałów, w których są opisy zwłok itp., ale nigdy nie będę umiała przejść obojętnie obok fragmentu opisującego tortury, a inaczej nie da się nazwać tego, co spotkało choćby Kawekę.
Czułam, że burzy się we mnie krew, gdy panom niewolników wydawało się, że to ich własność, tak jak powóz. Nie myśleli o nich jak o ludziach, wyceniali, na ile im się przydadzą, czy są w stanie spłodzić kolejnych niewolników i pracować ponad siły. W czasach współczesnych wcale nie było lepiej. Miałam ochotę rzucać książką po pokoju, gdy czytałam o dyskryminowaniu kogoś ze względu na kolor skóry i próbie tuszowania prawdy pieniędzmi.
Zdecydowanie bliżej było mi do Kaweki, z niecierpliwością czekałam na kolejne fragmenty, w których się pojawi, chociaż podróż w przeszłość była bardzo trudna. Nie wiedziałam, kiedy znów usłyszę świst bata czy będę patrzeć na to, jak pozwala się komuś umrzeć, bo przecież to tylko kolejny niewolnik, a ich się nie leczy, tylko kupuje nowych. Jeśli chodzi o Litę, to podziwiałam jej upór do walki o sprawiedliwość, ale zabrakło mi mistycznego wymiaru, który towarzyszył Kawece.
To powieść, która skłania do refleksji na temat niewolnictwa. Jak wspomniałam wcześniej, akcja nie mknie na złamanie karku, można nawet odnieść wrażenie, że momentami stoi w miejscu. Dla jednych może to być problem, bo nic się nie dzieje. Dla mnie to było zaproszenie do zatrzymania się i spojrzenia na sytuację potomków niewolników. Nie byłam w stanie przeczytać tej powieści jednym tchem. I tu nie chodzi o jej objętość, a o treść, jaką ze sobą niesie. Niektóre sceny sprawiały, że musiałam zamknąć książkę i ochłonąć, bo wydarzyło się w nich dużo złego.
Jeśli nie boicie się trudnych tematów i jesteście w stanie unieść sceny, w których opisuje się wyrządzanie krzywdy innym ludziom, to myślę, że ta powieść może Was zainteresować. Tylko nie bierzcie jej ze sobą na wakacje ani do autobusu. To jedna z tych historii, które wymagają pełnego zaangażowania i ciszy.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)