"Listy niezapomniane"


Kiedyś ludzie pisali zdecydowanie więcej listów. Dziś ten zwyczaj nieco umiera. Lepiej napisać maila czy SMS-a. Nie trzeba wychodzić z domu, by to zrobić, a odpowiedź otrzymujemy najczęściej natychmiast. Wydawnictwo Sine Qua Non oddaje w ręce czytelników zbiór niezwykłych listów. Każdy z tych 126 listów ma niezwykłą wartość. Nie tylko historyczną czy kulturową, ale także emocjonalną.
Trudno jest mi oceniać te zapiski. Niby jak mam to zrobić? Powiem tylko tyle, że są wyjątkowe. Gdyby nie Shaun Usher, o istnieniu wielu z nich nie dowiedzielibyśmy się nigdy. Przyjemnie czytało się te listy sprzed lat. Niektóre bawiły, inne zaś wzruszały i zmuszały do pewnych przemyśleń. Nie sposób obok któregoś z nich przejść obojętnie.
Najbardziej poruszyły mnie dwa listy. Pierwszy z nich znałam już z liceum. Jego fragment pojawił się w moim podręczniku do języka angielskiego. Mam tu na myśli list nr 43 Do mojej wdowy Roberta Scotta do Kathleen Scott. Ten brytyjski odkrywca wraz z czterema innymi mężczyznami zdobył biegun południowy. Żaden z nich nie wrócił do domu. Robert Scott, przeczuwając najgorsze, napisał list do swojej żony, którą nazwał "wdową". Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co ten mężczyzna mógł czuć w trakcie pisania. Wiedział, że nie zobaczy już swojej rodziny. Podziwiam to, że w obliczu nadchodzącej śmierci potrafił zebrać się w sobie, by pozostawić bliskim wiadomość. Drugim listem, który bardzo mnie poruszył, był List nr 36 Kocham moją żonę. Moja żona nie żyje Richarda Feynmana do Arline Feynman. Mąż napisał do swojej nieżyjącej żony list, który otworzono dopiero po jego śmierci. Płakałam, gdy czytałam o tym, jak bardzo on za nią tęskni i o tym, że bez niej czuje się bardzo samotny. Na końcu przeprasza ukochaną, że nie wysłał do niej tego listu, ale nie zna jej nowego adresu. Też mam na swoim koncie podobny list. W trakcie czytania tych zapisków, wróciły moje wspomnienia dotyczące potoku łez wylanego nad kartką papieru, którą potem spaliłam. Mam nadzieję, że adresat otrzymał moją wiadomość.
Pozwolę sobie zatrzymać się nad jeszcze jednym listem pochodzącym z 856 roku. To krótka wiadomość od osoby, która żałuje tego, co zrobiła poprzedniego dnia po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. To pocieszające, że kiedyś ludzie też robili z siebie po pijaku idiotów i na drugi dzień tego żałowali. Jednak nasi przodkowie byli w nieco lepszej sytuacji - wtedy nie było Facebooka, na który jakiś znajomy wrzuca zdjęcia z imprezy. My już nie mamy tak łatwo...
Spodobało mi się to, że przy tłumaczeniu listów były ich fotokopie. Podziwiam Shauna Ushera za cierpliwość i pracę, którą włożył w stworzenie tego zbioru. Części listów nie byłam w stanie odczytać. Nie wiem, czy znalazłabym w sobie tyle samozaparcia, by ślęczeć godzinami nad tymi zapiskami. Pewnie w końcu rzuciłabym tę pracę w kąt. Głęboki ukłon należy się także tłumaczowi książki, który wykonał mistrzowską robotę. Przetłumaczenie tak różnorodnej pod względem treści publikacji, musiało być nie lada wyzwaniem. Panie Jakubie, ogromny szacunek dla Pana.
Jak już pisałam, to niezwykły zbiór. Wiele listów ma bardzo intymny charakter, ale dzięki temu mamy okazję bliżej poznać znane nam osobistości. Zobaczyć ich nieznaną twarz. Wyobrażacie sobie królową brytyjską, Elżbietę II, która dzieli się z ludźmi przepisami na babeczki? Nie? Zatem książki w dłoń. Takie zapiski też tutaj odnajdziecie.

Listy niezapomniane
zebrał i opracował Shaun Usher
Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2015

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.


Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. Teraz to nawet e-maile i sms-y odchodzą do lamusa, bo łatwiej jest się komunikować przez czat na Facebooku ;D Nie bardzo podoba mi się taka forma... to zbyt intymne jak na książkę. Tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo żałuję, że obecnie sztuka pisania listów zamiera. Niby maile i SMS-y są szybsze, ale jednak to nie do końca to.
    Książkę chętnie kiedyś przeczytam, bo faktycznie dzięki takim listom można się dużo dowiedzieć o ich autorach i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za formą listów, więc raczej pozycja nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszędzie czytam tak bardzo zachwycające recenzje, że muszę ją mieć!

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja nie jestem przekonana co do tego czy powinno się czytać cudze listy, jakoś list był dla mnie zawsze formą mocno intymną, chyba nawet bardziej niż pamiętnik, zawsze jak czytam listy (zbiory listów), to czuję się z tym dziwnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, że chciałabym przeczytać te wyjątkowe listy! Uwielbiam taką formę, szkoda, że w dzisiejszych czasach odchodzi się od tak wspaniałego zwyczaju...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś pisałam bardzo dużo listów - teraz nawet na dłuższego maila nie ma czasu ;/ trochę to przykre
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka