Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #491 Freida McFadden "Pomoc domowa"

 

Millie każdego dnia sprząta piękny dom Winchesterów. Odbiera ich córkę ze szkoły. Gotuje pyszny posiłek dla całej rodziny, zanim uda się na górę, aby zjeść samotnie w moim małym pokoju na poddaszu.

Stara się ignorować to, jak Nina robi bałagan tylko po to, by patrzeć, jak pomoc domowa musi go posprzątać. Jak opowiada dziwne kłamstwa o własnej córce. I to, że jej mąż Andrew z każdym dniem wydaje się coraz bardziej załamany.

Życie Niny jest idealne. Garderoba, wypasiony samochód, idealny mąż. Tylko raz Millie robi coś, aby przekonać się, jak to jest żyć tak, jak jej pracodawczyni. Ale ona wkrótce się o tym dowiaduje. A drzwi pokoju na poddaszu zamykają się tylko od zewnątrz…

W tym roku na rynku wydawniczym pojawiło się wiele książek. Jednak niewiele z nich podbiło moje serce. Naczytałam się wielu pozytywnych opinii na temat tej książki, jak to wciska w fotel i nie pozwala o sobie zapomnieć, jaka to jest nieprzewidywalna. Nie w moim przypadku. Miałam wrażenie, że dostałam powtórkę z "Za zamkniętymi drzwiami", a poza tym czytałam za dużo podobnych powieści, żeby ta czymkolwiek mnie zaskoczyła.

Uważam, że motyw przemocy, który się tutaj pojawia, jest kompletnie niewykorzystany. Na mnie w każdym razie nie zrobił wrażenia. Czarny charakter jest właściwie szary i niewykreowany. Niespecjalnie też polubiłam główną bohaterkę. Była bardzo naiwna. Chociaż nie, na początku darzyłam ją sympatią, ale ona gasła z każdą kolejną stroną. A jak już wjechały romansowe tony, to po prostu płynęłam z nurtem, z trudem powstrzymując się od przewracania oczami. Nikt się tutaj niczym nie wyróżnia.

Fabuła jest przewidywalna. Niby autorka próbuje wyprowadzić czytelnika w pole, ale w moim przypadku jej się to nie udało. Te rozwiązania były zbyt naciągane. Poza tym dużo tu dziur logicznych, które odbierały mi przyjemność z lektury. Jednak jeśli nie czytaliście zbyt wielu kryminałów czy thrillerów, to ta powieść może się Wam spodobać, rozumiem, co może w niej działać. To było otwarcie cyklu o Millie, mnie ono w zupełności wystarczy, nie czuję potrzeby, by dowiedzieć się, co będzie się działo z nią dalej.

Rozbroił mnie motyw policjanta na końcu książki. Już dawno nic mnie tak nie rozbawiło. Patrząc na to, że Winchesterowie trzymali w szachu wiele osób, nie wierzę w to, że takie rozwiązanie mogło się udać. Chociaż wypowiedź Evelyn powinna mnie do tego przekonać, niestety, nie wyszło.

Thriller nie jest w stanie mnie przekonać, jeśli nie opiera się na psychologii postaci. A tej książce takich filarów brakuje. Wolałabym posiedzieć dłużej w głowie bohaterów, niż patrzeć na to, jak rzeczy po prostu się dzieją, bo tak. Niestety, to jedno z moich tegorocznych rozczarowań. Jeśli Wy bawiliście się lepiej w trakcie lektury, to się cieszę.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka