Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #561 Marta Ryczko "Z miłości"

 

Lata dziewięćdziesiąte. W spokojnym miasteczku dochodzi do serii brutalnych morderstw. Ginie młoda nauczycielka, później dziewczyna z zamożnej rodziny, a w końcu przypadkowa turystka. Strach paraliżuje mieszkańców, policja jest bezsilna, a morderca znika bez śladu.

Dwadzieścia lat później znana podcasterka, Anka Kaczmarek, przyjeżdża na miejsce, by nagrać odcinek o dawnych zbrodniach. Przypadek? A może los popycha ją w stronę prawdy, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego?

Anna Kaczmarek, podcasterka, która prowadzi podcast kryminalny, przyjeżdża do niewielkiej miejscowości w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Ponad 20 lat temu doszło tam do serii brutalnych morderstw. Młoda nauczycielka, dziewczyna z bogatego domu i turystka ponoszą śmierć z ręki człowieka, którego tożsamości nie udało się ustalić. Czy uda się to Ance? 

Uwielbiam, kiedy akcja powieści dzieje się w niewielkiej miejscowości, w której każdy każdego zna, a pojawienie się kogoś z zewnątrz to wydarzenie na skalę niemal światową. Tak właśnie jest w tym przypadku. Podcasterka przyjeżdża do niewielkiej miejscowości, by przygotować materiały do materiału, który ma poruszać tematykę związaną z niewyjaśnionymi zbrodniami. Nie każdy chce rozmawiać z obcą osobą. I nie każdy chce też rozdrapywać stare rany.

Akcja powieści dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych. I muszę przyznać, że ta z przeszłości przemawiała do mnie bardziej. Według mnie było w niej więcej napięcia niż w teraźniejszości. Ta była dla mnie przewidywalna. Dość szybko zorientowałam się, jakie motywy może mieć Mariusz, nie pomyliłam się też co do Radka. 

Książkę czytało się bardzo szybko, ale nie powiem, żeby mnie zaskoczyła. Przeszłość miała swój klimat, to jej trzeba oddać, zwłaszcza jeśli chodzi o okoliczności związane z odnalezieniem pierwszego ciała. Sporo w niej też konfliktów i niewypowiedzianej krzywdy. Mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o końcówkę książki. Za dużo według mnie wydarzyło się poza planem, nie mogłam widzieć, jak pewne rzeczy się układają, a szkoda. Zabrakło mi bardziej zdecydowanego głosu rodzin ofiar. Wątek związany z wyjazdem do Hipisa został według mnie urwany w połowie i co prawda wiem, co działo się później, ale żałuję, że nie mogłam tego zobaczyć, tylko ktoś mi o tym opowiedział. 

Przez większą część książki pochłaniałam stronę za stroną. Później emocje opadły. To pierwszy tom cyklu z Anką Kaczmarek w roli głównej. Nie skreślam go, zobaczę, jak autorka poprowadzi jej postać w kolejnym.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka