Gdy po przyjęciu urodzinowym znika syn wiceministra zdrowia szef stołecznej policji dobrze wie, że odnalezienie chłopca to priorytet. Naciski są ogromne, bo nie jest to pierwsze zaginione dziecko elit w ostatnich miesiącach. Co gorsza, sprawą zaczynają interesować się media.
Na poszukiwania 9-letniego Maxa ruszają komisarz Jarek Grzmiński i psycholożka policyjna Lena Korcz.
Czy syn wiceministra się odnajdzie? Co łączy jego zaginięcie, wielomilionowy przetarg oraz tragiczny wypadek samochodowy sprzed lat?
To była trudna książka. I nie, nie chodzi mi o to, że jest źle napisana i męczyłam się w trakcie lektury, nic z tych rzeczy. Tematyka, jaką porusza, ma ogromny emocjonalny ciężar.
Max znika po swoim przyjęciu urodzinowym. Jego rodzice to wiceminister zdrowia i aktorka, ważni ludzie, więc odnalezienie chłopca jest priorytetem. Zwłaszcza że w ciągu kilku ostatnich miesięcy zaginęło kilkoro dzieci, których rodzice należą do elit.
Od razu zaznaczę, że to jedna z tych powieści, które nie nadają się do czytania w autobusie. I nie dlatego, że możecie zniesmaczyć współpasażerów, którzy mogą czytać Wam przez ramię. Ta historia wymaga skupienia, bo można łatwo zgubić wątek. Sama miałam początkowo wrażenie, że zostałam wrzucona do historii i nie wiem, co się dzieje. Potrzebowałam chwili, żeby zorientować się, kto jest kim i jaką rolę ma do odegrania w tej opowieści. Nie od razu załapałam, jakie są powiązania między bohaterami. Na szczęście ten chaos był przejściowy.
Mam za sobą setki kryminałów i thrillerów, można powiedzieć, że jestem weteranką tego gatunku. Jednak nigdy nie będę umiała spokojnie patrzeć na krzywdę dziecka. Kiedy patrzyłam na to, co działo się z małymi bohaterami tej opowieści, czułam, że coś we mnie pęka. Rodzice niektórych z nich mieli gdzieś, co się z nimi dzieje, liczyła się kariera i to, żeby na nazwisku nie pojawiła się plama. Dziecko miało być grzeczne i nie sprawiać kłopotu.
Niemal dusiłam się, widząc, jak brudny jest w niektórych aspektach świat elit. Musieliby mi płacić ciężkie pieniądze, żebym chciała chociaż malutkim palcem go dotknąć. Nie ciągnie mnie do blasku fleszy, zagłuszania samotności alkoholem czy wątpliwymi moralnie relacjami z innymi ludźmi. Rodzice Maxa działali mi na nerwy. W sumie nie wiem, które bardziej. Ich syn, widoczny przez chwilę, skradł moje serce, miałam ochotę go przytulić i powiedzieć, że nie jest sam i nie musi się bać...
Do tej pory próbuję przetrawić zakończenie. Mam ogromne poczucie niesprawiedliwości, patrząc na to, co się stało. Ciemna strona władzy, której zasmakowałam, jeszcze długo będzie śnić mi się po nocach.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)