Seria pozornie niewinnych obrazków wciąga czytelnika w niepokojącą sieć nierozwiązanych zagadek i zaburzonych osobowości.
Czy zdołasz poznać tajemnicę tych dziwnych dziewięciu obrazków?
Wrzucony na bloga rysunek ciężarnej kobiety z włosami rozwianymi na wietrze.
Obrazek z zamazanym na szaro mieszkaniem w bloku, sporządzony przez zaginione dziecko.
Szkic górskich zboczy, narysowany drżącą ręką przez znalezioną w górach ofiarę morderstwa…
Co każdy z nich miał do przekazania? Jaka prawda kryje się w dziewięciu obrazkach? Gdy poznacie rozwiązanie, wszystkie elementy układanki połączą się w jedną całość…
Przyznam szczerze - obawiałam się tej książki. Japońska literatura jest dla mnie specyficzna. Czasem jedyne, co mam do powiedzenia po przeczytaniu książki autora pochodzącego z tamtych stron, to "ojej". Tak, wiem, bardzo merytoryczna wypowiedź, godna literaturoznawcy. Ale po prostu brakuje mi słów, żeby opisać, co dzieje się w mojej głowie po lekturze. W tym przypadku było nieco inaczej.
Nie będę mówić zbyt wiele o fabule. Powiem tylko tyle, że kręci się wokół dziewięciu obrazków autorstwa różnych osób. Będziecie mogli oczywiście zobaczyć je w trakcie lektury, nie będę ich opisywać.
Spodobało mi się to, w jaki sposób były analizowane obrazki autorstwa dzieci. To, co można było z nich wyczytać, było niesamowite. I to moim zdaniem najmocniejsza część tej powieści. Pokazuje, jak działa umysł dziecka. Nie miałam wcześniej okazji, żeby w ten sposób spojrzeć na dziecięce rysunki. Dla nas mogą wydawać się zbiorem przypadkowych kresek, a to nie jest prawda.
Początek powieści mnie wciągnął, nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Zaintrygowała mnie sprawa rysunków umieszczonych na blogu. I przyznam, że trochę szczęka mi opadła, gdy dowiedziałam się, jak były one ze sobą powiązane. Podobnie przemówił do mnie wątek obrazka z ptaszkiem na drzewie. Nie zanalizowałabym go w taki sposób i teraz, gdy na niego patrzę, czuję, że coś mnie chwyta za gardło.
Jeśli zaś chodzi o zawiązanie całej akcji, to nie będę owijać w bawełnę, nie kupiło mnie to. Zdecydowanie bardziej siadło mi to, co działo się, zanim zaczęto analizować obrazek nauczyciela plastyki. Według mnie nad całością wisiała wtedy taka aura tajemnicy. Nie wiedziałam, w którą stronę zmierza fabuła, czego mogę spodziewać się po kolejnych rysunkach.
Mam problem z postacią Naomi. Na początku poczułam do niej sympatię, jednak im dalej w las, tym trudniej spędzało mi się z nią czas. Pozostali bohaterowie nie zrobili na mnie większego wrażenia. Jedynie prowadzący własne śledztwo uczeń jeszcze zapadł mi w pamięć. Był nieco bardziej nakreślony.
Pomysł na fabułę nie był zły. Analiza rysunków pod kątem psychologicznym była według mnie intrygująca. Obawiałam się tego, że językowo i stylistycznie będzie trudna do dźwignięcia, nie była. Powiem więcej, fabuła jest prosta w odbiorze, a autor dodatkowo prowadzi czytelnika za rękę, zwłaszcza pod koniec, bo było frustrujące, nie ukrywam. Żałuję, że kilka kwestii nie pozostało niedopowiedzianych. I to zakończenie...
Jedni się tą książką zachwycają, drudzy uważają, że to strata czasu. Ja jestem gdzieś pośrodku. Według mnie ta powieść miała dobre momenty, ale nie wszystko według mnie zagrało, uważam, że końcówka jest naciągana. To takie wakacyjne czytadło. Myślałam, że będzie cięższe w odbiorze, ale nie, nie było.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)