Czasami złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom, więc dobrzy ludzie muszą robić złe rzeczy.
Edith Elliot nie miała poprawnych relacji ze swoją córką. Mimo to Clio zaufała jej jeden, jedyny raz. Lecz matka znów ją zawiodła.
Dwadzieścia lat później relacje między kobietami nadal są napięte. Clio umieszcza osiemdziesięcioletnią matkę w domu opieki, gdzie ta nawiązuje więź z jedną z pracownic. Problem w tym, że nowa znajoma, Patience, z nikim nie jest szczera. Tymczasem Edith szuka w niej wspólniczki, planując ucieczkę z placówki. I właśnie wtedy w domu opieki dochodzi do morderstwa.
W tej historii jest jeszcze ktoś. Kobieta, która postanawia wyjść z cienia i namieszać w życiu wszystkich.
Każda z bohaterek skrywa jakąś tajemnicę i niewiele wiedzą o sobie nawzajem. Muszą sobie zaufać, jeśli chcą odzyskać spokój i odsunąć od siebie podejrzenie o udział w zbrodni.
Kiedy jakaś książka Wam nie podchodzi na początku, to czy dajecie jej szansę, czy dochodzicie do wniosku, że to nie ma sensu i szukacie czegoś innego? W przypadku tej powieści miałam do niej 3 podejścia. Dopiero po około 70. stronie poczułam, że chcę dalej czytać tę książkę i dowiedzieć się, jaki finał będzie miała ta historia.
Za wiele o fabule Wam nie powiem, trudno to zrobić bez wchodzenia w spoilery. W każdym razie mamy trzy kobiety: Edith, Clio i Patience. Edith została umieszczona w domu opieki przez córkę Clio. Teraz chce z niego uciec. Sytuacja komplikuje się, gdy w domu opieki dochodzi do morderstwa. Co się tam stało?
Ależ ta książka była na początku chaotyczna. Nie wiedziałam, co się dzieje, czego mogę się spodziewać i dokąd zaprowadzi mnie fabuła. Potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć, kto jaką rolę ma do odegrania. Kryminału jest tu zasadniczo niewiele, więc jeśli ktoś liczył na pełne napięcia śledztwo, to muszę go rozczarować. Całość opiera się bardziej na relacjach między bohaterami. Na skrywanych przez nich tajemnicach i próbie ich rozwikłania.
W pewnym momencie zorientowałam się, o co chodzi z Patience. To w sumie nie było aż tak trudne do rozwikłania. Czy czuję się z tego powodu rozczarowana? Nie powiedziałabym. Może to troszkę naciągane, ale i tak według mnie trzyma się kupy.
Pewnych aspektów w kwestii zakończenia również się domyśliłam, choć nie spodziewałam się małego wybuchu fajerwerków pod koniec. Autorka lekko wyprowadziła mnie w pole w kwestii tożsamości pewnej bohaterki.
Nie będzie to moja ulubiona powieść Alice Feeney, uważam, że ma lepsze na swoim koncie. Chociaż doceniam to, w jaki sposób zarysowała relacje między matkami i córkami. Te nie zawsze należą do najłatwiejszych i tutaj to widać. Nie żałuję całkowicie spędzonego z nią czasu, ale raczej nie będę chciała wrócić do tej historii.

przez
Blokotka
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)