Michał Rusinek "Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy"

 

Informacja czy propaganda?

Michał Rusinek rozbraja język polityków (nie tylko przed wyborami)

"Dziady” i dziadersi. Odmieniane przez wszystkie przypadki lex Czarnek i Polski Ład. Wojna. Dobra zmiana?

Słowa, które docierają do naszych uszu ze wszystkich stron. Zakażają rozmowy przy stole, przenikają niepostrzeżenie do języka dzieci, zniekształcają widzenie świata. Jak się przed nimi bronić? Myśleć samodzielnie i nie dać się uśpić.

Michał Rusinek od lat uważnie wsłuchuje się w język polityków, wyjaśnia rządzące nim mechanizmy i alarmuje, byśmy sami byli czujni. Wie, że manipulacji w przestrzeni publicznej nie da się za bardzo zmierzyć (chyba że w sasinach), ale przekonuje, że można ją zdemaskować i rozbroić.

Czy nauczy nas to odróżniać informację od propagandy? Nie potwierdzamy, nie zaprzeczamy. Ale wiedza o tym wszystkim należy nam się jak psu… micha!

Kiedy słucham naszych polityków, mam ochotę odciąć sobie tlen. Dlatego też podziwiam Michała Rusinka, że w tej publikacji rozłożył ich wypowiedzi na czynniki pierwsze. Niektóre jego felietony bawiły mnie do łez, inne sprawiły, że miałam ochotę rzucać książką po pokoju. Były też takie, po których nie potrafiłam długo zebrać myśli, bo z całą mocą docierało do mnie to, że rządzi nami banda ignorantów przekonanych o swojej nieomylności, którzy zrzucają winę na innych, nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny i słowa, i jeszcze kombinują, jak by tu nakłamać, żeby wyszło na ich. 

Nie można odmówić Michałowi Rusinkowi klasy. Tak, wbija szpile władzy, ale robi to w bardzo inteligentny sposób. Pokazuje, co politycy mówią, co chcą, żebyśmy przez to usłyszeli, a co właściwie ich słowa znaczą. Niektóre słowa wypowiedziane przez nich są piękne, pokazują, że bez nich to byśmy dawno padli, a tak naprawdę to bardzo często wydmuszki, które nie niosą ze sobą żadnej wartości.

Pracuję jako korektorka i niejednokrotnie spotykam się z tym, że autorzy lepiej ode mnie znają (w ich mniemaniu) zasady poprawnej polszczyzny, dlatego bardzo bliski mojemu sercu był tekst o Polakach oburzających się, że Rada Języka Polskiego zachęca do używania formy "w Ukrainie", a nie "na Ukrainie", żeby w ten sposób okazać swoje wsparcie dla naszych sąsiadów walczących o swoją wolność. Skoro z niektórych tacy obrońcy poprawnej polszczyzny, to jeszcze fajnie by było, gdyby nauczyli się poprawnie odmieniać dupę, w którą chcą być przez Radę całowani, przez przypadki, bo dobrze byłoby z niej kij wyciągnąć.

Ta publikacja to skrót współczesnej tragikomedii polskiej. Kiedy słuchałam od rodziców o propagandzie, którą byli karmieni za czasów swojej młodości, nie myślałam, że dożyję czasów, gdy będzie się ona miała w Polsce tak dobrze. I jeszcze będzie wygłaszana z Bogiem na ustach. Tę książkę powinien przeczytać każdy, chociaż wielu czytelnikom może podnieść ciśnienie, kiedy znów będą czytali o natchnionych mowach. Nie musicie obawiać się tego, że bez wykształcenia polonistycznego nic nie zrozumiecie. Michał Rusinek tłumaczy wszystko w bardzo zrozumiały sposób. I pisze też piosenki. "Cara mia" to był przez parę dni mój hit przy myciu naczyń. Polecam.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka