Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #471 Przedpremierowo! Ron Franscell "Shadowman. Pierwszy w historii FBI portret psychologiczny seryjnego mordercy"

 

25 czerwca 1973 roku z kempingu w Montanie ginie siedmioletnia Susie Jaeger. Ktoś rozciął tył namiotu i porwał dziewczynkę, gdy jej rodzina spała. Nikt nic nie widział, nic nie słyszał. Rozpłynęła się w powietrzu.

FBI rozpoczyna największą obławę w historii Montany. Czas mija. Gdy policja szuka śladów, agent specjalny Peter Dunbar uczestniczy w warsztatach w siedzibie FBI w Quantico w Wirginii. To tu rodzi się zupełnie nowy, przełomowy pomysł. Co byłoby, gdyby przestępcy na miejscu zbrodni zostawiali nie tylko odciski palców czy butów? Co, jeśli na trop może naprowadzić ślad psychologiczny?

Na prośbę Dunbara agenci FBI tworzą pierwszy w historii profil domniemanego sprawcy: UnSub, który porwał Susie Jaeger, a kilka miesięcy później dziewiętnastoletnią kelnerkę. Kiedy w końcu dochodzi do aresztowania podejrzanego Davida Meirhofera, przygotowany przez agentów profil pasuje do seryjnego mordercy jak ulał. A nowa dziedzina wiedzy zostaje nazwana profilowaniem kryminalnym.

Na początku chciałabym zaznaczyć, że w publikacji zawarty jest protokół z przesłuchania mordercy, który zawiera drastyczne opisy dotyczące pozbywania się ciał ofiar, jedną z nich była mała dziewczynka. Jeśli jesteście wrażliwi na takie rzeczy, miejcie to na uwadze. 

Wyobraźcie sobie, że wyjeżdżacie z dziećmi na obóz. Pewnej nocy córka budzi Was, mówiąc, że nie ma jej siedmioletniej siostrzyczki, a Wy widzicie dziurę w namiocie. Dziecko przepada bez śladu. Brakuje mi tchu, kiedy o tym myślę. Niestety, taka historia wydarzyła się naprawdę. Mała Susie zaginęła podczas rodzinnego campingu. Niedługo później zaginęła także 19-letnia Sandra. Wyszła z baru i zniknęła. 

Nie potrafię pozbierać swoich myśli po przeczytaniu tej książki. To podróż do świata bestii. Widać, że autor również nie potrafi podejść do całej sprawy bez emocji. Nie przebierał w środkach, pisząc o Davidzie Meirhoferze. I wcale mu się nie dziwię. Czułam niemal fizyczny ból, gdy czytałam o odnalezieniu kości i o telefonach do rodziców Susie. Nie byłam w stanie przeczytać na raz protokołu z przesłuchania sprawcy. Cisnące mi się do oczu łzy uniemożliwiały mi lekturę. Nawet teraz, gdy sobie o tym myślę, czuję ściskający mnie za gardło żal i mam ochotę krzyczeć. Susie i Sandra miały przed sobą całe życie, a skończyły w rękach bestii, pocięte na kawałki nożem i piłą...

Ta książka pokazuje nam, jak wyglądało śledztwo, a jaki sposób próbowano ustalić, kto stoi za zbrodniami. Nie była to łatwa lektura, patrzyłam na cierpienie matki, która odbierała telefony od człowieka, który odebrał jej dziecko, byłam świadkiem śmierci kilku osób. To spory emocjonalny ciężar.

Podziwiam autora za ogrom pracy, jaki włożył w napisanie tej książki. Pokazał czytelnikom, jak narodziło się profilowanie kryminalne, uchylił rąbka tajemnicy pracy śledczych sprzed wielu lat, gdy nie było jeszcze tak zaawansowanej technologii. Pokazuje także, jak ta sprawa wpłynęła zarówno na rodziny, jak i na pracujących nad nią ludzi. Chylę przed nim czoła.

Na końcu znajdują się zdjęcia, dzięki którym możemy zobaczyć, jak wyglądają ludzie, o których mówi autor. Możemy spojrzeć w oczy ofiar, które zniknęły w mroku, i w oczy ich oprawcy.

Jeśli chcecie przekonać się, jak śledczy wpadli na trop Meirhofera, jak wyglądało jego aresztowanie i co działo się po nim, sięgnijcie po tę książkę. Tylko miejcie na uwadze moje ostrzeżenia i świadomość, że to pasjonująca strona historii kryminalistyki, ale niezwykle mroczna, pokryta krwią ofiar.

Premiera książki odbędzie się już w środę!

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Znak.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka