Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #496 Ellery Lloyd "Klub"

 

KAŻDY DAŁBY SIĘ ZABIĆ, BY DOŁĄCZYĆ…

do kolektywu klubów dla celebrytów rozsianych po całym świecie, w których bogaci i sławni mogą ostro imprezować, a następnie odpoczywać w pięciogwiazdkowych apartamentach, z dala od wścibskich oczu fanów i mediów.

Najbardziej spektakularnym z nich jest Island Home – pilnie strzeżony, ultraluksusowy kurort u wybrzeży Anglii. Każdy pragnie dostać zaproszenie na jego trzydniową imprezę inauguracyjną.

Ale za kulisami przedsięwzięcia napięcie sięga zenitu: wymagający i kosztowny projekt doprowadził dyrektora generalnego i jego zespół do granic możliwości. Wszyscy mają coś do ukrycia – i to jeszcze zanim piękni ludzie z brzydkimi sekretami pojawią się na wyspie.

W miarę jak sprawy stają się coraz bardziej zatrważające, a liczba martwych ciał rośnie, niektórzy członkowie Island Home zaczną żałować, że znaleźli się na liście gości.

Ostatnio mam szczęście do książek, które wzbudzają we mnie mieszane uczucia. Miałam do tej powieści dwa podejścia. Za pierwszym razem kompletnie nie potrafiłam się wkręcić, na dodatek prasowe wycinki, które co jakiś czas się pojawiały, nie ułatwiały mi zadania. W końcu jednak zebrałam się, żeby dokończyć czytanie.

Mamy ekskluzywny kurort, do którego dostęp ma tylko elita. Tu znani ludzie mogą odpocząć z dala od mediów i fanów. Podczas imprezy inauguracyjnej sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. A mianowicie zaczyna pojawiać się coraz więcej ciał osób, które miały pewne sekrety. I tyle, jeśli chodzi o fabułę.

1/3 książki to była dość wyboista droga. Sporo kwestii było przegadanych, zdarzało mi się gubić wątek. Bardzo chciałam poczuć klimat ekskluzywnego kurortu, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Potem zaklikało i nie byłam w stanie oderwać się od czytania. Im więcej trupów wypadało z szafy, tym bardziej rósł mój apetyt i chciałam więcej. Zastanawiałam się, dokąd mnie ta historia zaprowadzi i co bohaterowie mają za uszami. Nawet nie wiem, która z tajemnic najbardziej wbiła mnie w fotel. Chyba ta dotycząca ciąży jednej z kobiet i tego, kim był ojciec jej dziecka. Zapowietrzyłam się, gdy jego mroczne ja ujrzało światło dzienne.

To była nierówna powieść. Miała potencjał, ale mam też wrażenie, że autorka chciała opowiedzieć za dużo rzeczy za jednym zamachem, przez co ciężar pewnych nie jest aż tak bardzo odczuwalny. Trochę za dużo było dla mnie o stanowiskach zajmowanych przez poszczególne osoby, a i wstawki z artykułu wzbudzają we mnie mieszane uczucia. Moim zdaniem przeplatanie przeszłości i teraźniejszości w zupełności by wystarczyło. Takie stopniowe odkrywanie kart skłoniłoby do przemyśleń na temat tego, co znane osoby są w stanie ukryć dzięki znajomościom i pieniądzom. Reasumując, można przeczytać, ale pamiętajcie, że akcja rozkręca się na dobre w 2/3 książki. Wcześniej z tym bywa różnie.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Też przytacza mnie zbyt dużo opisów, osób, faktów itp. w jednej powieści, więc raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka