Tomasz Sablik "Siedem dni"

 

Sycylijskie słońce, błękitne morze i pozornie beztroskie wakacje w nadmorskim hotelu. Jednak każdy z gości przybywa z bagażem – nie tylko wypełnionym letnimi strojami.

Roma przyjeżdża z ukochanym mężczyzną, nieświadoma, że za kilka dni odkryje prawdę, która zburzy wszystko, w co dotąd wierzyła. Chiara, każdego ranka, tuż przed świtem, ucieka na pustą plażę, by w samotności zmierzyć się z myślami o śmierci. Stanisław wie, że niektórych rzeczy nie da się już naprawić. Lena po raz pierwszy w życiu czuje, że może być szczęśliwa, ale czy to uczucie przetrwa powrót do rzeczywistości?

Cztery osoby. Cztery historie. Cztery spojrzenia na życie. Siedem dni, które każdego z nich zmienią na zawsze.

Dzisiaj jest ładna pogoda, więc powspominamy sobie ostatnie podrygi lata :)

Kilkoro ludzi wyjeżdża na wakacje. To miały być beztroskie wakacje pod sycylijskim słońcem. Stanisław zabiera tu swoją żonę i córkę. Lena w końcu odnajduje kogoś, przy kim czuje się szczęśliwa. Poruszająca się na wózku Chiara próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zaś Roma przyjeżdża ze swoim ukochanym, który skrywa przed nią pewną tajemnicę.

Widziałam sporo pozytywnych recenzji tej powieści, kilka osób mi ją zachwalało. Przyznam szczerze, że książkę czyta się bardzo szybko. Byłam ciekawa tego, dokąd zaprowadzą mnie historie bohaterów. Najbardziej intrygowała mnie opowieść o Stanisławie. Kiedy widziałam, przez co musi przechodzić z żoną i córką, współczułam mu. Nie była mi też obojętna Roma. Gotowała się we mnie krew, gdy byłam świadkiem tego, co serwuje jej ukochany. Najmniej ciągnęło mnie do Chiary. Czułam dystans między nami, którego nie umiałam początkowo pokonać, potem lody nieco się skruszyły.

Ta powieść daje do myślenia. Zwłaszcza w kwestii tego, na ile naprawdę znamy człowieka, z którym spędzamy życie. W tym przypadku widać, jak wysoką cenę muszą zapłacić ludzie, którzy otwarcie nie rozmawiają ze swoimi bliskimi, którzy zakopują swoje problemy głęboko pod dywanem, udając, że ich tam nie ma. Trochę wzruszyłam się pod koniec i czułam niedosyt, że już rozstaję się z bohaterami. Jednak cieszę się, że mogłam ich poznać.

Tomasz Sablik pokazał mi swoją bardziej liryczną stronę. Wcześniej czytałam te powieści z dreszczykiem emocji w tle. I moim zdaniem warstwa narracyjna tej powieści stoi na dość wysokim poziomie. Byłam sobie w stanie bez problemu wyobrazić to, o czym mówi autor. Mam jednak pewne zastrzeżenia, jeśli chodzi o dialogi. Niektóre z nich wydawały mi się nienaturalne i trudno było mi zwizualizować ludzi, którzy w ten sposób ze sobą rozmawiają. Ale mimo wszystko nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Przeniosła mnie na moment w inne miejsce. Dzięki niej poznałam ludzi, którzy nie byli mi obojętni. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka