"Egipt. Kairskie życie polskiej muzułmanki" to opowieść kobiety, która z odwagą i pełną świadomością bierze życie w swoje dłonie i udaje się w pogoń za marzeniami. W wielomilionowej metropolii Polka odnajduje miłość swojego życia i niedługo potem staje się częścią egipskiej rodziny.
Witajcie po przerwie. Październik nie był dla mnie łaskawy pod kątem zdrowotnym, wizyt u lekarzy mam już dość na kilka najbliższych lat. Mam nadzieję, że u Was wszystko jest w porządku. U mnie też idzie powoli ku dobremu.
Ta książka odleżała swoje na mojej półce. Kupiłam ją jakiś czas temu przy okazji zakupów w antykwariacie. Obserwuję autorkę na Instagramie i byłam ciekawa, co będzie miała mi do powiedzenia na temat Egiptu.
Książkę czyta się szybko. Dużo w niej ciekawostek na temat Egiptu. Autorka pokazuje, jak funkcjonuje egipskie społeczeństwo, które wciąż jest bardzo konserwatywne. My, Europejczycy, nie mamy większego problemu z chodzeniem za rękę z partnerem bez ślubu, wyjeżdżamy też na wakacje albo mieszkamy razem, zanim na palcu zalśni obrączka. Tam nie jest to dopuszczalne. Oczywiście turystów te zasady nie obowiązują.
Autorka opowiada o tym, jak wyglądają zaręczyny i wesele, a także urządzanie mieszkania dla nowożeńców. Mówi o edukacji, kuchni, kwestiach dotyczących ubioru czy podejmowania pracy przez kobiety. Wyjaśnia, o co chodzi z nawoływaniem do modlitwy, przybliża kwestie związane z Ramadanem czy innymi świętami. Jest tu także mowa o relacjach damsko-męskich czy o antykoncepcji oraz porodzie.
Egipt jest tu pokazany z perspektywy autorki. Mówi o tym, że przedstawia swoją perspektywę, która może być odmienna od tego, co inni ludzie tam widzieli czy przeżyli. Nie zobaczycie tutaj brudnego Egiptu, choć autorka wspomina, że jest problem ze śmieciami. Trudno się temu dziwić, gdy przeczyta się o tym, jak są pakowane zakupy. Noszenie swoich toreb nie jest tam powszechne. Niektórzy sprzedawcy nie wiedzą nawet, czy mogą zapakować towar do torby, którą przyniósł klient.
Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie tej książki, musicie mieć świadomość tego, że to przede wszystkim opowieść o autorce. O tym, jak znalazła się w Egipcie, gdzie pracowała, jak przyjęła ją rodzina jej męża. Przyjemnie czytało się o rodzinnych spotkaniach, te fragmenty doładowały mnie pozytywną energią. Plus za dopuszczenie do głosu innych osób, które pokazują swoją perspektywę na przykład w kwestii zakrywania ciała przez kobiety, rozwodu czy obchodzenia świąt, które przybyły do Egiptu zza granicy. Znajdziecie tu także garstkę informacji, które mogą się Wam przydać, jeśli zdecydujecie się na wyjazd do tego kraju.
Wiecie, czego mi zabrakło? Kairu samego w sobie. Zabytków. Autorka wspomina, że mieszka niedaleko nich, ale nie zabiera nas w tamte okolice. A na to liczyłam. Na zdjęcia, wskazówki dla turystów. Może krótką lekcję historii. Niestety, musiałam obejść się smakiem.
I na koniec jeszcze jedna rzecz, która mnie bolała. Książka jest słabo zredagowana. Niektóre zdania aż prosiły się o to, żeby nadać im głębi. Uwierzcie mi, mocno pacyfikowałam swojego korektorskiego demona, żeby nie poszedł po ołówek i nie zaczął robić notatek. Widać, że zabrakło znajomości spójnika skorelowanego o ile..., o tyle..., który ma stałą formę. Imiesłowy też nie były zawsze dobrze używane. Interpunkcja też nie zachwyca...
Mam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę publikację. Jeśli ktoś kompletnie nie zna Egiptu, to myślę, że wyniesie stąd całkiem sporo ciekawostek. Dla osób obeznanych z tematem to będzie raczej powtórka z rozrywki. Sporo tu zdjęć uzupełniających treść, ale jak wspomniałam, warstwa językowa wzbudza zastrzeżenia. A szkoda, bo całość miała potencjał, tylko zabrakło ostatecznego szlifu dobrego redaktora i solidnego wsparcia korektora.

przez
Blokotka
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)