Mariana Enriquez "Zjazdy są najgorsze"

 

W nocnym Buenos Aires lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, mrocznym i wibrującym, mieszka dwóch młodych mężczyzn: Facundo, chłopak niezwykłej urody, który zarabia na życie prostytucją i boi się zasypiać, bo dręczą go senne koszmary, i Narval prześladowany przez przerażające widma i makabryczne halucynacje. Trzecia bohaterka, szalona Carolina, to ostatnia z trojga głównych postaci zaglądających w otchłań narkotyków, przemocy i autodestrukcji.

Ten wpis może być bardzo chaotyczny, za co z góry przepraszam. Mam ogromny mętlik w głowie po przeczytaniu tej powieści i nie do końca wiem, jak ubrać w słowa to, co w niej siedzi, ale spróbuję pozbierać myśli. I od razu zaznaczam, że niepełnoletnich czytelników proszę o przymknięcie oczu i wrócenie tu za kilka dni, bo to nie jest książka dla nich.

Dwaj mężczyźni - Facundo i Narval - każdy z nich walczy ze swoimi demonami. Obaj nie mają łatwego życia i podejmują bardzo wątpliwe moralnie decyzje. Jest jeszcze Carolina, młoda kobieta, która pędzi w stronę autodestrukcji. Podobnie zresztą jak Facundo i Narval.

To nie jest łatwa lektura. Gdyby ktoś zapytał mnie, Maria, polecasz tę książkę, powiedziałabym, że nie wiem. Wywołała we mnie naprawdę skrajne emocje. Przechodziłam od fazy "co ja czytam, po co mi to, co to wniesie w moje życie" po "boję się, co zobaczę, ale nie potrafię przestać czytać". To nie była książka, którą mogłam ogarnąć za jednym posiedzeniem, chociaż nie jest obszerna, liczy sobie 256 stron, ale przebrnięcie przez nią stanowiło nie lada wyzwanie.

Mamy tutaj obraz autodestrukcji młodych ludzi, którzy walczą ze swoimi demonami. I tak, można ich oceniać, stwierdzić, że mają to, co mają, na własne życzenie, że mogli postąpić inaczej. Ale kiedy spojrzy się na to, co się z nimi dzieje, głębiej, sprawa nie wydaje się wcale tak oczywista. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, co musi dziać się w głowie kobiety, że idzie z mężczyzną, którego kocha, żeby zobaczyć, jak ten oddaje się komuś innemu. 

Czuję się tak, jakby przejechał po mnie emocjonalny walec. Z kolcami. Dwa razy. Były sceny, które sprawiały, że czułam, że żołądek podjeżdża mi do gardła. Musiałam też maksymalnie skupić się nad tym, co czytam, to zdecydowanie nie jest książka do poduszki. To historia, która wywołuje skrajne emocje, momentami wręcz obrzydzenie. Widać przebijającą się z niej samotność, poczucie beznadziei, które i mnie się udzieliło.

Nie będzie raczej przesadą to, że powiem, że to była jedna z najtrudniejszych powieści, jakie w życiu czytałam. Nie było łatwo, ale czy żałuję, że po nią sięgnęłam? Mimo wszystko nie. Dzięki niej jeszcze bardziej doceniłam to, w jakim miejscu w życiu się aktualnie znajduję. 

Jeśli szukacie powieści, która nie jest wypełniona metaforami, tylko pokazuje bardzo mroczną stronę życia i ludzi, którzy robią bardzo niebezpieczne rzeczy, żeby cokolwiek czuć, to myślę, że ta historia może Was zainteresować. Ostrzegam, nie czyta się jej łatwo, polecam robienie sobie przerw, żeby mieć chwilę na przemyślenie tego, co autorka przekazuje przez tę książkę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka