Jeanne Ryan "Nerve"

Jakiś czas temu widziałam w kinie trailer filmu Nerve. Bohaterka postanowiła zagrać w grę, w której musi wykonywać zlecone przez pomysłodawców przedsięwzięcia zadania. Na początku wydawały się całkiem niewinne. Z czasem zaczęły robić się coraz trudniejsze. Był tylko jeden problem. Gracz nie mógł z własnej woli opuścić gry. Musiał pozostać w niej do końca. Czy tego chciał, czy nie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest książka, na podstawie której nakręcono film. Miałam zabrać się za jego oglądanie i w sumie dobrze, że tego nie zrobiłam. Wolałam najpierw zapoznać się z pierwowzorem.

Abigail jest szarą myszką. Nie wyróżnia się z tłumu niczym specjalnym. No dobra, może ma paru znanych kumpli, ale sama niespecjalnie rzuca się w oczy. Postanawia to zmienić i zaczyna grać w NERVE. Jej towarzyszem gry jest Ian. Zadania, jakie mają wykonywać na początku, wydają się nieskomplikowane. Prawdziwa zabawa zaczyna się później. Jak Abigail i Ian poradzą sobie z grą? Czy uda im się dotrzeć do końca?

Przyznam, że sporo oczekiwałam od tej książki, tym bardziej, że słyszałam na jej temat ochy i achy. Trochę obawiałam się tego, że będę na nią za stara, ale nawet nie czułam się jak leśny dziadek w trakcie lektury, choć nie zawsze rozumiałam problemy bohaterów. Musicie mi to wybaczyć, swoje lata już mam.

Sam pomysł na fabułę nie jest zły. Działo się sporo, choć autorce nie zawsze udawało się utrzymać mnie w napięciu. Na szczęście akcja się rozkręciła i zadania nie były już takie niedorzeczne. Chociaż nie, niedorzeczne to może złe słowo. Nie wiem, jak mam to określić, ale odniosłam wrażenie, że początkowo były one dostosowane pod wiek bohaterów. Ot, zrobić z nich idiotów, żeby reszta gawiedzi, która ich obserwowała, miała ubaw. Później zrobiło się niebezpiecznie, lecz na tym skończę, by nie zdradzić zbyt dużo. Sami musicie przekonać się, co musieli zrobić Ian i Abigail. Mogę tylko zdradzić, że ostatnie rozdziały czytałam napięta jak struna i w żaden sposób nie byłam w stanie przewidzieć tego, jaki historia będzie miała finał. Za to należy się duży plus. Lubię być zaskakiwana. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, jeśli już jesteście po lekturze, ale mam wrażenie, że na Nerve się to wszystko nie zakończy.

Wykreowani przez autorkę bohaterowie nie są zbyt oryginalni. Takich jak oni można spotkać w wielu książkach. Nie mówię jednak, że było to coś złego. Nie uważam tego w tym przypadku za minus. Niespecjalnie mi to w trakcie lektury przeszkadzało. Bardziej grałoby mi na nerwy to, że w rolach głównych występują piękne i puste panienki.

Jeanne Ryan całkiem nieźle poradziła sobie z tą historią. Miała pomysł, przemyślała go i oddała w ręce czytelników dobrą lekturę. Podejrzewam, że Nerve bardziej spodoba się nastoletnim czytelnikom niż takim dinozaurom jak ja, ale nie widzę przeszkód, by po książkę sięgnęli dorośli odbiorcy. Uważam, że historia Abigail i Iana da im do myślenia w stosunku do ich dzieci.

Jestem bardzo ciekawa, jak został wykonany film na podstawie tej książki. Historia miała potencjał, mam nadzieję, że został on wykorzystany. Ekranizacja jest jeszcze przede mną. Oby mnie nie rozczarowała.

Jeanne Ryan
Nerve
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław 2016

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję
Portalowi Sztukater i Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. Skojarzyło mi się z Jumanji. :D A co do tej książki... Zapewne kiedyś przeczytam i obejrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając Twoją recenzję doszłam do wniosku, że jestem już trochę za stara. :)
    Pas, jak to się mówi!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka