Aleksandra Kowalska "Na końcu schodów"

 

Zapomniał, kim jest. Ona zrobi wszystko, aby mu przypomnieć.

Kiedy po wypadku, dwumiesięcznej śpiączce i przeszczepie Gabriel się budzi, jego żona Nell jest przekonana, że najgorsze już za nimi. Okazuje się jednak, że on nie pamięta przeszłości. Zmienia osobowość, upodobania i wygląd, a nawet imię. Ze szpitala wychodzi inny człowiek. Ben.

Nell stara się odzyskać męża. On reaguje wrogo na próby zbliżenia i ucieka w fotograficzną pasję, jedyne, co łączy go z Gabrielem i minionym życiem. Ojcu oznajmia, że odchodzi z pracy w rodzinnej kancelarii, znika z domu bez słowa, a żonie pocztą przysyła pozew rozwodowy.

Poszukiwanie prawdy to specjalność Nell, z zawodu dziennikarki. Podążając tropem dziwnych relacji męża z rodzicami i próbując dociec, co oznaczają dziwne schody donikąd, które Ben obsesyjnie fotografuje, odkrywa mroczną przeszłość tej rodziny.

Ta historia mnie zaskoczyła. Mamy małżeństwo, które uległo wypadkowi samochodowemu. Ona wyszła z niego bez większego szwanku. On musiał przejść przeszczep nerki, a na dodatek po wybudzeniu ze śpiączki nic nie pamięta i każe nazywać się innym imieniem.

Czytając tę książkę, w pewnym momencie zaczęłam układać sobie w głowie wersje wydarzeń, która wydawała mi się prawdopodobna. Pomyliłam się. Autorka w ten sposób prowadzi fabułę, że kiedy już wszystko niby jest jasne, okazuje się, że wcale tak nie jest, znów jesteśmy w punkcie wyjścia. Kilka razy bałam się, że autorka pójdzie po linii najmniejszego oporu (zwłaszcza pod koniec części pierwszej tej historii), ale nie zrobiła tego.

Nie umiem określić jednoznacznie gatunku tej powieści. To połączenie powieści obyczajowej, thrillera i powieści psychologicznej. I muszę przyznać, że autorce udało się dobrze zachować proporcje między poszczególnymi wątkami i każdy z nich odpowiednio wybrzmiewa.

Na uwagę zasługuje to, jak zbudowano bohaterów. Nie są papierowymi ludzikami. Widzimy, jak zmieniają się, reagując na pewne sytuacje. Może i nie zawsze rozumiemy, dlaczego tak się zachowują i czasem witki opadają, gdy patrzymy, co robią, ale wierzy się w nich.

Duży plus za sceny łóżkowe. Nie było ich dużo, ale kipiały od emocji i nie były napisane w niezręczny sposób.

Ja jestem jak najbardziej zadowolona po lekturze. Może i akcja nie mknie jak szalona, ale książka ma w sobie coś, co do niej przyciąga. 

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

"Na końcu schodów" możecie kupić na Empik.com

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka