Poniedziałki ze zbrodnią w tle: #416 Przedpremierowo! Marcin Meller "Czerwona ziemia"

 

Rok 1996. Wiktor Tilszer, młody dziennikarz, przemierza Afrykę wzdłuż i wszerz, przeżywając prawdopodobnie najpiękniejszą i jednocześnie najbardziej ryzykowną przygodę swojego życia.

Rok 2020. Marcin Tilszer, syn uznanego reportera, rusza śladami ojca do Ugandy, jednak nigdy nie dociera do Gulu, z którego 25 lat wcześniej jego ojciec ledwo uszedł z życiem.

Wiktor musi porzucić dziennikarskie śledztwo, nad którym pracuje jego redakcja, i ruszyć na poszukiwania syna. A w Afryce to, co niemożliwe okazuje się prawdopodobne, a czasem nawet pewne, tropy prowadzą donikąd, zaś podjęte przed laty decyzje niosą za sobą nieoczekiwane konsekwencje.

Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej książce. Nie czytałam żadnych recenzji, żeby nie nastawiać się w żaden sposób. Miałam już wcześniej do czynienia z twórczością autora i całkiem miło spędzałam czas przy jego książkach, więc byłam ciekawa, jak poradzi sobie z thrillerem.

Na początku niespecjalnie potrafiłam wczuć się w klimat tej powieści. Kilka razy odkładałam ją na półkę i jakoś trudno było mi się zmotywować do czytania. Wciągnęłam się, kiedy ze sceny zniknęła Agata. Ja wiem, że hormony mogą zrobić kisiel z mózgu, ale nie potrafiłam się do niej przekonać. Irytowała mnie. Potem Wiktor wyruszył do Afryki i zaskoczyło. Chociaż muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej podobało mi się to, co działo się w 1996 roku. Czasy współczesne aż tak bardzo mnie nie przyciągały. Nie powiem, że ta część była jakoś gorzej napisana, po prostu wycieczka w przeszłość mnie bardziej interesowała.

Jestem pod wrażeniem, jeśli chodzi o afrykańską część książki. Niewiele wiem na temat historii Afryki, więc opisane przez autora wydarzenia trochę mną wstrząsnęły. I mam teraz ochotę zagłębić się nieco bardziej w ten temat. 

Książkę czyta się szybko. Jest napisana prostym językiem. Wątki związane z historią Afryki są podane w ciekawy sposób, nie musicie obawiać się tego, że zostaniecie zarzuceni datami, nazwiskami i po paru stronach podziękujecie za dalszą przygodę z tą książką. Akcja toczy się dwutorowo, ale wszystko jest w wyraźny sposób zaznaczone, więc nie musicie bać się, że przeskoki czasowe będę Was wybijały z rytmu czytania.

Na koniec jedna uwaga - czy powiedziałabym, że jest to thriller? Raczej powieść sensacyjna z dość mocno rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Thrillera było dla mnie za mało, ale nie czuję się jakoś rozczarowana z tego powodu.

Premiera książki odbędzie się już w środę.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Udostępnij ten post

1 komentarz :

  1. Ciekawa propozycja z wątkiem afrykańskim. Dawno tego typu nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka