AleX Kava "W mroku lasu"

 

Podczas sesji treningowej Grace, pies poszukujący Rydera Creeda, zbacza z trasy i odgrzebuje płytki grób. Ciało ukryte w oddalonej od świata części Parku Narodowego Blackwater River na Florydzie miało nigdy nie zostać odnalezione. Dostęp do tego znajdującego się na uboczu terenu jest bardzo ograniczony. Najwyraźniej morderca liczył na to, że siły natury zajmą się jego ofiarą, pozwalając mu na zawsze zachować zbrodnię w tajemnicy.

Groby miały na wieki pozostać w ukryciu.

Kiedy psy Creeda znajdują kolejne ludzkie szczątki, śledczy zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z mordercą, który zna ten las jak własną kieszeń i od lat ukrywa w nim dowody swoich zbrodni.

On zabił już nie raz, nie ma nic do stracenia.

Alex Kava jest jedną z tych autorek, do których mam ogromny sentyment i których książki czytam w ciemno. Niestety tym razem czegoś mi zabrakło. Co prawda książkę czytało się szybko i nie nudziłam się w trakcie czytania, ale za mało było dla mnie pazura, za mało było tu thrillera.

Doceniam to, ile miejsca poświęcono na opisywanie pracy psów szkolonych do wykrywania chorób lub ciał. W sumie niewiele wiem na ten temat. To było ciekawe, jednak mam wrażenie, że przez to z kryminału zrobiła się raczej powieść obyczajowa. Trochę za dużo było tutaj psów. Owszem, odegrały bardzo ważną rolę, tego im odmówić nie można, ale skutecznie odciągały wątek związany z seryjnym mordercą.

Sam wątek związany ze śledztwem i poszukiwaniem mordercy był intrygujący, kiedy autorka do niego powracała, czułam dreszczyk emocji na całym ciele. Zastanawiałam się, ile ciał kryje las i kto je tam ukrył. Z każdymi kolejnymi szczątkami, na które natrafiali bohaterowie, byłam coraz bardziej żądna krwi. Szkoda tylko, że autorka, moim zdaniem, poświęciła wątkowi seryjnego mordercy i jego ofiar stosunkowo niewiele miejsca w powieści. Plus za to należy się autorce za wątek związany z weteranami i tym, jak powrót z frontu odbił się na ich życiu.

Bronią się też relacje zarówno między bohaterami, jak i między psami a ich właścicielami. Te drugie nawet bardziej do mnie przemawiały, poświęcono im więcej uwagi. Poza tym nigdy nie przestanie zaskakiwać mnie to, jak bardzo głęboką więź człowiek może nawiązać ze zwierzęciem. To jest coś niesamowitego. Zwierzę jest czasem w stanie okazać więcej ludzkich uczuć niż niejeden człowiek i można na nie liczyć, gdy druga osoba zawodzi.

Nie będzie to moja ulubiona część przygód Rydera i Maggie, ale też nie mogę powiedzieć, że mam poczucie straconego czasu po lekturze.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka