Mowa! opisuje nadzwyczajną przygodę ludzkości z językiem od czasów łowców-zbieraczy do miejskich hipsterów. To epicka opowieść o zmaganiach, by wyrwać się z pułapek kultury, religii i tożsamości – zmaganiach prowadzących nas ku przeznaczeniu, przed którym możemy się wciąż opierać, lecz które musimy przyjąć, jeżeli tylko chcemy przetrwać…
Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej książce. Na co dzień pracuję ze słowem pisanym, miałam na studiach sporo zajęć z zakresu lingwistyki, więc podejrzewałam, że mogę tutaj znaleźć rozdziały poświęcone temu, jak rozwijał się język, jak wyglądało jego przekształcenie w czasie. Może ewentualnie porównanie niektórych jego aspektów w różnych miejscach na świecie. I poniekąd to dostałam, ale warstwa językoznawcza stanowi niewielki element tej publikacji. Jest to przede wszystkim zbiór esejów, przemyśleń autora na temat tego, czy można przełożyć pewne sformułowania z jednego języka na drugi, nie tracąc przy tym pierwotnego znaczenia, sporo miejsca poświęcono zagadnieniom związanym z religią, płcią, pojawiają się opisy doświadczeń związanych z uczeniem dzieci mówienia.
Czy język jest wrodzony? Czy dzieci, do których się nie mówi, są w stanie nauczyć się mówić? Jak powiedzenie komuś, że srebro wykrywa truciznę, wpływa na zwyczaje kuchenne? Dlaczego palono książki? Skąd wzięli się ludzie, którzy wierzą w to, że Ziemia jest płaska? Sporo tu mowy o duszy. I tu mała uwaga. Autor porusza kwestie związane z religią. Ja nie mam kija między pośladkami, jeśli chodzi o tę tematykę, ale wiem, że są ludzie, którzy bardzo poważnie do niej podchodzą, więc powiem od razu, że to nie jest książka dla Was. Wkurzycie się. I nie, autor nie obraża uczuć religijnych, ale poddaje pewne kwestie w wątpliwość.
Intrygujące były dla mnie treści związane z budowaniem tożsamości. Tego, skąd bierze się przekonanie o wyższości jednej rasy nad drugą albo podział w obrębie danej narodowości na "swoich" i "obcych", których trzeba unikać, bo i tak nas nie zrozumieją. Interesujące było to, w jaki sposób ludzie wmawiali sobie różne rzeczy, inaczej je nazywając, żeby nie łamać zakazów religijnych. Ciekawe były też dla mnie eksperymenty z udziałem zwierząt, w których badano na przykład, czy znają wartość pieniądza.
Początek książki nie porywa. Miałam dwa podejścia do książki, za pierwszym razem między nami nie zaiskrzyło. Potem zaskoczyło już konkretnie i pochłonęłam tę publikację jednym tchem. Daje do myślenia, niektórych czytelników, o czym wspomniałam, może wkurzyć. A, wspomnę jeszcze, że pojawiają się kwestie związane z życiem łóżkowym, więc może lepiej by było, żeby po tę książkę sięgali dorośli czytelnicy. Tak, wiem, zabrzmiałam jak moherowa ciocia, ale wolałam ostrzec. Reasumując, jeśli szukacie intrygującej publikacji popularnonaukowej, przy której można się pośmiać, i jesteście w stanie przetrwać początkową teorię na temat języka, polecam tę książkę. Tylko czytajcie ją po kolei, autor odwołuje się do poprzednich rozdziałów.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Interesujący temat.
OdpowiedzUsuń