Ira Levin "Dziecko Rosemary"

Rosemary niedawno została żoną Guya. Jej rodzice nie zaakceptowali wybranka córki, który nie jest zbyt wierzący, i od czasu ślubu nie odwiedzają córki. Zresztą prawie cała rodzina się od niej odwróciła. Kobieta przeprowadziła się wraz z mężem do nowego mieszkania. Ona jest panią domu, on zarabia na ich utrzymanie. Jest gwiazdą filmową. Zaprzyjaźniają się z pewnym starszym małżeństwem, które po pewnym czasie zaczyna wzbudzać strach Rosemary. Zwłaszcza wtedy, gdy ta zachodzi w końcu w ciążę.


Przyznam szczerze, że nie czytałam ani oglądałam filmu aż do tej pory. Jakoś nie było mi z nimi po drodze. W końcu doszłam do wniosku, że nie mogę uciekać od klasyki, choć seans nadal jest przede mną. Jeszcze nie zebrałam się na odwagę.

Dziecko Rosemary to klasa sama w sobie. Ira Levin pokazuje, że żeby przestraszyć człowieka, nie są potrzebne potwory, żywe trupy czy duchy. Autor skupia się przede wszystkich na relacjach małżonków. Z pozoru wydaje się, że oni się kochają i nie widzą poza sobą świata. Prawda okazuje się nieco inna. Guy od samego początku mnie przerażał, bardziej nawet od sąsiadów. Nie chciałabym mieć z nim nic wspólnego, a tym bardziej mieć go za męża. 

Powieść zaczyna się niemal cukierkowo. Młodzi małżonkowie przeprowadzają się do swojego pierwszego wspólnego mieszkania. Spełnia się ich marzenie. Do szczęścia brakuje im dziecka. Kiedy kobieta w końcu zachodzi w ciążę, zamiast radości pojawia się smutek. Rosemary czuje, że coś jest nie tak, ale nie wie, gdzie może szukać pomocy. Wydaje się, że jest sama ze swoim problemem. 

Chociaż nic nie wyskakiwało z szafy, nikt za nikim nie stał, czułam ciarki na całym ciele, gdy akcja się już rozwinęła. Pełno tu niedopowiedzeń, musiałam sama domyślać się pewnych rzeczy i to akurat są największe plusy tej powieści. W ten sposób właśnie jest budowane napięcia. Nie mamy pojęcia komu właściwie można ufać. Jak dla mnie Ira Levin wykonał kawał bardzo dobrej roboty, jeśli chodzi o zbudowanie postaci głównej bohaterki. Udało mi się wczuć w jej psychikę. Odczuwałam strach przyszłej matki i wraz z nią przeżywałam to, co się wokół niej działo.

Zakończenie zmroziło mi krew w żyłach. Wszystkie tajemnice złożyły się w logiczną całość. Intryga, jaką zaserwował autor, urzekła mnie, jestem oczarowana tą historią, choć po zakończeniu lektury dość długo czułam strach i miałam koszmary. Jeżeli nie znacie tej książki, a lubicie się bać, myślę, że powinniście zapoznać się z tą opowieścią. Ma w sobie coś niezwykłego. Potrafi przestraszyć, choć nie ma tu potworów. Jestem ciekawa, w jaki sposób Roman Polański wykorzystał tę historię w swoim filmie. Trzeba będzie w końcu nadrobić zaległości.

Ira Levin
Dziecko Rosemary
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2014

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Mam w planach zarówno książkę jak i film!

    OdpowiedzUsuń
  2. Również nie czytałam książki, ani nie oglądałam filmu, ale zdecydowanie wolałabym zacząć od czytania :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka