P.K. Adams "Ciche wody"

 

Jest Boże Narodzenie 1519 roku, dwór królewski w Krakowie świętuje radosny okres. Niecałe dwa lata wcześniej włoska arystokratka Bona Sforza przybyła z Bari do stolicy Polski jako świeżo poślubiona małżonka króla Zygmunta. Towarzyszył jej imponujący orszak, do którego należała hrabina Caterina Sanseverino, teraz sprawująca nadzór nad dwórkami usługującymi królowej. Caterina wciąż przyzwyczaja się do życia w tym północnym królestwie mroźnych zim, obcych obyczajów i niezrozumiałego języka, kiedy dworem w wieczór pierwszego dnia Bożego Narodzenia wstrząsa szokujące morderstwo. Kilka dni później, w noc sylwestrową, dochodzi do następnej zbrodni. Ofiary pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Szaleją plotki, spekulacje i podejrzenia, lecz sprawca pozostaje nieuchwytny. Oficjalne dochodzenie utyka w miejscu, a Caterina z pomocą Sebastiana Konarskiego, młodszego sekretarza króla, postanawia odkryć tożsamość zabójcy. Tropy zaczynają wskazywać na krąg najbliższy królowej i oboje wkrótce ścigają się z czasem, by powstrzymać kolejne morderstwo. 

Bardzo czekałam na tę książkę. Połączenie kryminału i powieści historycznej to miód na moje serce. Przynajmniej w teorii. Jak wyszło w praktyce? Dobrze, jednak mam pewne "ale".

Mamy czasy króla Zygmunta Starego i królowej Bony. I trupa. Nawet nie jednego. Na prośbę królowej jedna z jej dwórek rozpoczyna śledztwo.

Sam pomysł na fabułę był intrygujący. Czytaliście kiedyś kryminał, którego akcja dzieje się w tych czasach? Ja nie. Dlatego byłam bardzo ciekawa, co autorka będzie miała mi do zaoferowania, w jaki sposób połączy ze sobą powieść historyczną i kryminał.

Ale mam bardzo mieszane uczucia po lekturze. Tło historyczne i sama intryga moim zdaniem się bronią. I to całkiem nieźle. Czuć klimat tamtych czasów. Przeniosłam się w miejscu. Z przeniesieniem w czasie już było trochę gorzej. A przynajmniej do momentu, gdy bohaterowie zaczynają ze sobą rozmawiać. Dialogi były dla mnie zbyt współczesne.

I taki sam problem mam z główną bohaterką. Ona nie jest zła, ale trochę zbyt nowoczesna dla mnie jak na tamte czasy. Nie jestem pewna, czy kobiety miały wtedy taką swobodę działania. Mogę się mylić, to tylko moja opinia.

To nie była zła książka, czytało się ją szybko i przyjemnie, ale nie wszystko dla mnie zagrało. Gdyby jeszcze trochę popracować nad kreacją bohaterów - byłoby idealnie. Moim zdaniem. Na plus na pewno trzeba zaliczyć tło historyczne, ono ma naprawdę wysoki poziom, autorka umiejętnie przeplata prawdę i fikcję. Tak samo dobry jest sam wątek kryminalny. Uważam, że jego potencjał został wykorzystany. Tylko ta nieszczęsna Caterina... Jednak nie skreślam tego cyklu. Jestem ciekawa, co jeszcze mnie w nim czeka.
Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka