"Fantastyczne opowieści wigilijne"


Od drogi do Betlejem po drogę ku gwiazdom. Od zaułków warszawskiej Pragi po dziwne obyczaje na odległych planetach. Od cichej nocy po inwazję obcych. Od Świętego Mikołaja po Dziadka Mroza. Od fantasy po cyberpunk i od science fiction po horror.

Fantastyczne opowieści wigilijne to antologia świątecznych opowiadań najlepszych zagranicznych i polskich autorów fantastyki. Wśród nich między innymi Orson Scott Card, Joe Haldeman, Connie Willis, Łukasz Orbitowski, Mirosława Sędzikowska i Krzysztof Kochański.

Fantastyka nie należy do moich ulubionych gatunków, ale ostatnimi czasy coraz częściej sięgam po książki z tego gatunku. Jak już wielokrotnie o tym mówiłam, nie samym kryminałem człowiek żyje. Z tą książką mam jednak ogromny problem. W dużej mierze wiążę się to z tym, że mamy tu zbiór opowiadań. Wiadomo - kilku autorów, różny poziom umiejętności pisarskich, inna tematyka. W tym roku niestety nie miałam zbyt wiele szczęścia, jeśli chodzi o zbiory opowiadań. Ten też niespecjalnie do mnie przemówił.

Gdybym miała określić tę publikację jednym słowem, napisałabym, że jest specyficzna. Dla mnie te opowiadania były dziwne. Nie umiałam wczuć się w ich klimat. Niby wiedziałam, na co się piszę, ale to raczej nie jest literatura dla mnie. Nie mogę powiedzieć, że te opowiadania były złe, po prostu nie trafiły w mój gust i tyle. Przepraszam autorów, tym razem nam się nie powiodło, ale czekam na kolejne spotkanie.

Z całego zbioru przemówiły do mnie jedynie dwa opowiadania. "Dziecko z Marsa" Davida Gerrolda i "Wigilijne psy" Łukasza Orbitowskiego. Te dwie historie pochłonęłam jednym tchem, resztę czytałam na raty, odrywając się co chwilę od lektury, bo czułam znużenie tym, co czytam. Pierwsze z opowiadań ujęło mnie przede wszystkim tym, w jaki sposób została zarysowana relacja między dzieckiem i ojcem. Urzekło mnie to, jak ojciec podchodził do swojego dziecka, co o nim myślał. A drugie opowiadanie uwielbiam za jego klimat. No dobra, może jeszcze jako tako przemówili do mnie "Trzej królowie" Orsona Scotta Carda, ale na tym koniec.

Zdecydowanie odradzam czytanie tej książki jednym tchem, żeby połknąć ją za jednym zamachem. To kończy się tym, że człowiek czuje znużenie i nie ma żadnej przyjemności z czytania. Lepiej tę książkę sobie dawkować. Mówię to z własnego doświadczenia. Nie mogłam przeczytać więcej niż dwóch opowiadań jednocześnie, bo czułam przesyt.

Czy to książka, którą można czytać wyłącznie w okresie bożonarodzeniowym? W żadnym wypadku. Teoretycznie przewija się tu motyw związany ze świętami, ale można sięgnąć po nią w dowolnym momencie w roku. Czy ta książka wprowadziła mnie w świąteczny nastrój? Nie powiedziałabym, ale ja jestem Grinchem, jeśli chodzi o książki o tematyce świątecznej. Lubię tylko te, w których sporo trupów się pojawia, więc moją oceną w tej kwestii się nie sugerujcie.

Myślę jednak, że fani gatunku będą usatysfakcjonowani tym zbiorem opowiadań. Ja nieczęsto sięgam po fantastykę, więc nie do końca jestem odbiorcą tej publikacji, jednak nie żałuję, że po nią sięgnęłam, spróbowałam czegoś nowego. Dla wspomnianych przeze mnie opowiadań warto było ją przeczytać. Zwłaszcza dla "Dziecka z Marsa". Jeśli lubicie fantastykę, sięgnijcie po tę książkę, może wam przypadnie do gustu bardziej niż mnie. Jak powiedziałam, książka jest specyficzna, ale nie jest zła.

Za egzemplarz recenzencki
dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)

Czytelnia mola książkowego © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka